Takt trzeci: Randka? Nie, dziękuję

3.4K 303 140
                                    

Przez chwilę byłam pewna, że spalę się ze wstydu. Uciekłam wzrokiem przed świdrującym spojrzeniem Kuroo i skierowałam się w stronę wyjścia ze szkoły. Ścisnęłam w dłoni rączkę od futerału na skrzypce i zagryzłam wargę, przyspieszając kroku.

— Hej, Hana-chan — usłyszałam za sobą i wzdrygnęłam się.

— Hej — mruknęłam niepewnie, nie patrząc na niego, ani nie zwalniając.

— Idziesz na zajęcia, tak? — zapytał, wsuwając dłonie w kieszenie mundurka. Zacisnęłam wargi w wąską kreskę i spuściłam wzrok na swoje buty.

— Tak — odparłam nieśmiało, nadal nie mając odwagi, by na niego spojrzeć.

— Hana-chan, wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia? — zapytał, a ja poczułam jak na moje policzki wypływa rumieniec. Co to w ogóle za pytanie?!

— Uhmm... No... Ja nie wiem... — mruknęłam cicho, jeszcze mocniej zaciskając dłoń na futerale.

— Ja zacząłem wierzyć, gdy tylko na mnie spadłaś — zaśmiał się wesoło. Poczułam jak ściska mnie w piersi. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. W duchu dziękowałam Bogu, że szkoła muzyczna nie znajdowała się daleko.

— Hana-chan, jesteś wolna dzisiaj po zajęciach? — zapytał, zachodząc mi drogę. Nachylił się lekko, próbując spojrzeć mi w oczy, wciąż idąc tyłem. Uciekłam wzrokiem przed jego kocimi oczami i zacisnęłam usta.

— Właściwie... Muszę poćwiczyć przed koncertem...

— Oh, rozumiem — zasępił się. — Nie znajdziesz dla mnie nawet godzinki?

— Przykro mi, Kuroo-senpai — mruknęłam, skręcając w stronę wejścia do szkoły. Chłopak lzatrzymał się przed drzwiami.

— Może następnym razem — powiedział smutno. — Do jutra, Hana-chan!

Westchnęłam z ulgą, gdy tylko chłopak zniknął mi z pola widzenia. Było mi źle z tym, że sprawiłam mu przykrość, jednak nie mogłam się z nim umówić. Nie byłam go warta. Tylko by się rozczarował.

***

Zawsze uwielbiałam ten utwór i miałam wrażenie, że nigdy mi się nie znudzi. Mogłam grać go w kółko i w kółko, aż do całkowitego zdarcia palców. Mogłam go powtarzać, dopóki mama nie przyjdzie ze skargą, że powinnam zmienić repertuar. Jednak co mogłam poradzić na to, że tylko tak radziłam sobie z własnymi myślami.

Przesunęłam smyczkiem po strunach, z uśmiechem wsłuchując się w kolejne dźwięki, które znałam już na pamięć. Moja miłość do skrzypiec była wielka, wieczna i niepodważalna. Kochałam każdy ich aspekt. Brązowe, wypolerowane drewno, ich zapach, dźwięk jaki wydawały, nawet gdy były rozstrojone. Krzywiznę pudła, twardość i delikatność strun, a także mój smyczek. Moją największą broń. To jak dopasowywał się do mojej dłoni i jak za jego pomocą tworzyły się nowe dźwięki. Kochałam to wszystko.

— Zgłosiłam cię do konkursu za dwa miesiące — poinformowała mnie nauczycielka po skończonych zajęciach. — Twój poziom jest wyższy niż przeciętnego licealisty, na pewno dasz radę.

Przełknęłam ślinę i przejechałam palcem po drewnie skrzypiec, spoczywających w futerale.

— Dobrze — mruknęłam. — Postaram się.

— Nie denerwuj się tylko — uśmiechnęła się kobieta. — Wiem, że masz do tego tendencję.

— Okay — mruknęłam, zamykając futerał. Kobieta położyła mi dłoń na ramieniu.

— Jesteś świetną skrzypaczką i możesz osiągnąć sukces na skalę światową — powiedziała, uśmiechając się ciepło. — Tylko potrzebujesz trochę więcej pewności siebie, wiesz?

Spuściłam wzrok i przytaknęłam.

— Wiem.

***

— Hana-chan, umów się ze mną — poprosił chłopak, dosiadając się do stolika, akurat gdy Midori-san poszła po jedzenie.

— Ja...

— Nie daj się prosić — uśmiechnął się szeroko, ukazując idealnie białe zęby i położył dłoń na mojej ręce. Wzdrygnęłam się lekko i zabrałam rękę, po czym wsunęłam obie dłonie między kolana. Chłopak wydawał się tego nie zauważyć. Nadal uśmiechał się czarująco, wprawiając moje serce w szybsze bicie.

— Możemy zrobić co tylko będziesz chciała. Możemy iść na obiad, do kina, teatru... O! Albo do filharmonii!

— Właściwie... — mruknęłam cicho, ale widząc uśmiech na twarzy bruneta nie mogłam się dłużej opierać. — Jest taki jeden koncert...

— Naprawdę? — zapytał. Kiwnęłam głową. — Świetnie! Co to za spektakl?

Chłopak wydawał się naprawdę szczęśliwy. Obiecał, że poczeka na mnie po lekcjach w piątek, zarezerwuje nam miejsca i za wszystko zapłaci, mimo moich zapewnień, że nie musi.

— Nie pożałujesz tego, Hana-chan! — powiedział z zalotnym uśmiechem, kładąc mi dłoń na ramieniu, po czym odszedł w stronę sali.

Starałam się zrozumieć, dlaczego tak usilnie chciał się ze mną umówić. Miał w tym jakiś ukryty cel? To przez zakład? A może chciał się ze mnie po prostu ponabijać?

Wszystkie scenariusze wydawały się nieprawdopodobne, ale jeszcze bardziej nierealna wydawała się myśl, że mogę się mu podobać. Dlatego od razu ją wykluczyłam.

✔️Tonacja miłości || Kuroo Tetsurō x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz