Takt siódmy: Pośpiech

2.4K 248 53
                                    

— Hana-chan... Czy mogę cię pocałować? — zapytał, a ja poczułam jak zamiera mi serce. Momentalnie zrobiło mi się zimno, a głos ugrzązł w gardle.

— J-ja... — zaczęłam, jąkając się. — Ja nigdy nie...

— Nie szkodzi — uśmiechnął się delikatnie, przenosząc dłoń na moje włosy. — Nie bój się. Nie zrobię nic bez twojej zgody.

Przełknęłam głośno ślinę i spuściłam wzrok. Chłopak chwycił mnie delikatnie za podbródek i uniósł moją twarz do siebie. Przybliżył swoje usta do moich, aż poczułam na wargach jego ciepły oddech. Przeszedł mnie dreszcz. Kompletnie zapomniałam jak się oddycha.

— Mogę? — wyszeptał, a ja wpatrywałam się w niego z przerażeniem. Chłopak jeszcze bardziej przybliżył się, a ja zacisnęłam powieki. Kompletnie nie panowałam nad swoim ciałem. Chciałam tego? Nie chciałam? Bałam się? Oczywiście, że się bałam. Mimo że był to tyło niewinny pocałunek, byłam przerażona i zdecydowanie nie gotowa.

Kiedy rozchyliłam powieki, dostrzegłam tylko smutek i rozczarowanie w kocich oczach chłopaka i powoli zdjęłam dłoń z jego ust.

— Przepraszam — wyszeptałam. — J-ja...

— Hah, głupi jestem — zaśmiał się, drapiąc w kark. — Wybacz mi, Hana-chan.

Spojrzałam na niego zszokowana.

— Senpai...

— Chodźmy już — uśmiechnął się lekko. — Robi się późno.

Przytaknęłam cicho i ruszyłam w stronę domu, wsuwając ręce do kieszeni. Było mi przykro, że tak go potraktowałam, ale nie mogłam się przemóc. Po prostu nie.
Kątem oka zerknęłam na Kuroo i jego rękę, zwisającą bezwładnie po boku. Taki smutny, samotny...

Przygryzłam wargę i powoli przybliżyłam się do niego, muskając jego dłoń małym palcem. Chłopak uśmiechnął się, gdy wsunęłam rękę w jego dużą dłoń. Wiedziałam, że się rumienię. To było pewne. Ale przy nikim tak się nie czułam. Nigdy. Zawstydzona, niepewna. Czułam ucisk w żołądku, ale było to dość przyjemne uczucie. Takie, którego nie znałam. Pomyślałam, że mogłabym się od tego uzależnić.

— Dziękuję, Hana-chan — powiedział, gdy doszliśmy do mojego domu. — I przepraszam.

Przygryzłam wargę i w przypływie odwagi stanęłam na palcach i zbliżyłam się do niego, delikatnie ściskając materiał jego bluzy. Z czerwonymi jak róża policzkami, spojrzałam mu w oczy i zacisnęłam wargi. Nie mogłam. Nie mogłam dalej.

Kuroo zrozumiał. Smukłymi, długimi palcami chwycił moją twarz i złożył czuły pocałunek na moim czole. Spojrzałam na niego zdziwiona, lecz ten tylko uśmiechnął się lekko.

— Nigdzie nam się nie spieszy, Hana-chan — powiedział. Uśmiechnęłam się, przyznając mu rację.

***

Stłumiłam jęk poduszką i opadłam na materac z frustracją, ogarniającą całe moje ciało. Dlaczego? Dlaczego to zrobiłam?! Jak mogłam być taka głupia! Czy ja naprawdę chciałam go pocałować?

Przez tę jedną chwilę naprawdę tego pragnęłam. Poczuć jak to jest. A on miał takie cudne usta... Na pewno miękkie i ciepłe, w kolorze bladego różu. Na pewno świetnie całował. Ale ja? Spaliłabym sie ze wstydu.

Nie miałam pojęcia co mi odbiło. Miałam się nie angażować. Nie nakręcać. Nie zakochiwać! A z każdą kolejną chwilą spędzoną z Kuroo zastanawiałam się "Co by było gdyby...". Powtarzałam sobie, że i tak nic z tego nie wyjdzie. Że tylko oboje przeżyjemy wielkie rozczarowanie, a ja w dodatku będę musiała poradzić sobie ze złamanym sercem. Czy kilka chwil z tym cudownym siatkarzem było warte późniejszego cierpienia?

Nie wiedziałam. Nie wiedziałam też co o tym myśleć. Nie wiedziałam, czy wolę zapomnieć, czy spróbować. Nie wiedziałam czy mogę się w nim zakochać.

***

Kuroo wyglądał jak zawsze. Uśmiechał się ciepło, podchodząc do mojego stolika i przysiadając się. Midori-san spojrzała na nas z uśmiechem, przeprosiła i poszła do łazienki. A on oparł przedramię na blacie i patrzył na mnie tak jak zawsze. Spokojnie, ciepło i z uczuciem. Uczuciem, którym i ja powoli zaczynałam go obdarzać. Mniej lub bardziej świadomie.

— Jutro gramy mecz z Fukurodani — powiedział, bawiąc się leżącym na stole papierkiem po kupionej w sklepiku bułce. — Nie przyszłabyś pokibicować? — spytał, zerkając na mnie z nadzieją. W pierwszych odruchu miałam odmówić. Jak zwykle. Jak zawsze wykręcić się ćwiczeniami, a przecież gdybym tylko chciała, mogłabym przesunąć swój grafik o kilka godzin i nic by się nie stało. Ile razy jeszcze chciałam mu odmawiać?

— Może na chwilę — powiedziałam, spuszczając wzrok na swoje kolana i podciągające czarne zakolanówki.

Kuroo uśmiechnął się szeroko.

— To super — powiedział. Podniósł się z miejsca i położył mi dłoń na włosach. — Będę czekał na ciebie po lekcjach, zgoda? — zapytał i nie czekając na odpowiedź odszedł w swoją stronę. Podparłam brodę ręką i spojrzałam na niego z dziwną melancholią.

Zgoda, senpai.

✔️Tonacja miłości || Kuroo Tetsurō x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz