Dziś przyjeżdżają rodzice. Jest poranek, więc zostało mi kilka godzin do ich ponownego widoku. Nic nie zepsuje mi humoru przed urodzinami, które są jutro. James nie powiedział mi zbyt dużo o samej imprezie, bo stwierdził, że nie będę miała wtedy frajdy. Więc nie wiem, kto pojawi się na mojej osiemnastce, może to i dobrze. Wszystko okaże się jutro wieczorem. Goście są zaproszeni na dwudziestą pierwszą, jak ustalił James.
Zjedliśmy już śniadanie i wypiliśmy poranną kawę. Akuratnie oboje ogarniamy się do pracy. Jest dziś dość ciepło i słonecznie, dlatego postanowiłam założyć białą rozkloszowaną sukienkę, a do tego czarno czerwone szpilki. Strój dopełnił makijaż, który składał się z tuszu do rzęs i oczywiście czerwonej pomadki. Gotowa zeszłam na dół, gdzie nie było jeszcze Jamesa. Postanowiłam z tego skorzystać i napić się soku pomarańczowego. Tak, jak myślałam, gdy skończyłam pić, mój chłopak zszedł po schodach. Był ubrany w czarne spodenki jeansowe i białą koszule z rękawkiem. Wyglądał standardowo bardzo przystojnie, czyli tak jak zawsze. Wyszliśmy z domu, uprzednio zamykając drzwi i wsiedliśmy do samochodu. Po krótkiej jeździe dotarliśmy na stadion, gdzie po pożegnaniu się buziakiem w policzek, ruszyliśmy w swoje strony. Siedząc u siebie w gabinecie, uświadomiłam sobie, że dawno nie byłam na treningu. Odkąd zamieszkałam z Jamesem, nie mam czasu na poranne treningi, wieczorem też. Albo nie mam siły, jestem zmęczona, ewentualnie, najnormalniej na świecie o tym zapominam. Mam zamiar dziś zostać po pracy, ale nie wiem, czy to wypali, miejmy nadzieję. Koło południa dostałam od rodziców wiadomość, że samolot ostatecznie mają o godzinie trzynastej. Pracy nie miałam dużo, ale mało też nie. Tak normalnie. Trochę papierków. Dobrze, że ostatnio nikt nie przychodzi na spotkania, żeby porozmawiać. Nie wiem, czym to jest spowodowane, ale mi to pasuję. Przecież nie będę marudzić, że mam mniej obowiązków.
O piętnastej, gdy trening chłopaków się skończył, miałam w gabinecie gościa:
- Hej. Jesteś już wolna, czy jeszcze pracujesz?- zapytał się James, stając za moim fotelam i opierając się o niego. Odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam w oczy.
- Teoretycznie, nie mam już nic do roboty, ale chciałam zostać.
- Ale po co?- zapytał zdezorientowany.
- Ostatnio nie mam czasu potrenować. Zawsze trenowałam z samego rana, co z resztą raz sam widziałeś.- zaśmiałam się.- Ewentualnie zostawałam po pracy.
- No okey. Chcesz zostać sama, czy zostać z tobą?
- A nie obrazisz się, jeśli będę chciała pobyć sama?- zapytałam z ostrożnością w głosie.
- No, co ty. Przygotuję kolację w domu, na co masz ochotę, kochanie?- dostałam buziaka w policzek.
- Hmm... Niech no ja się zastanowię...- na prawdę miałam dylemat, bo ja wszystko uwielbiam.- Mam ochotę na krem.
- Jaki?- spytał rozbawiony moimi zachciankami.
- Pomidorowy.- wyszczerzyłam zęby, na co on jeszcze bardziej popadł w głupawkę.- Co cię tak śmieszy?
- Nic, ja spadam.- wydusił z siebie, gdy już choć trochę się uspokoił.- Bądź na dwudziestą i się nie spóźnij.
- Dobrze, dobrze. Idź już.- zaśmiałam się.***James***
Wróciłem do domu i zacząłem przygotowywać wcześniej zaplanowaną kolację. Nie miałem pomysłu, co dokładnie zrobić, więc Leah bardzo mi pomogła. Było koło dziewiętnastej, gdy skończyłem szykować posiłek. Odświeżyłem się i usiadłem na kanapie, włączając telewizor. Znalazłem jakiś film, więc postanowiłem się na nim skupić. Nawet nie wiem, kiedy po domu rozniosło się ciche pukanie. Podszedłem do drzwi i je otworzyłem:
- Cześć kochanie, zapomniałaś kluczy?- w progu stanęła Leah. Pocałowałem ją na przywitanie.
- Zostawiłam rano w pokoju.- odpowiedziała z uśmiechem, trochę podejrzanym. Po przywitaniu się, skierowała się w stronę kuchni, lecz widocznie kuśtykała na jedną nogę.
- Czemu kulejesz?- zapytałem, podtrzymując ją za ramię.
- Noga zaczęła mnie boleć podczas treningu. Trochę ją przeciążyłam.- posłała mi słaby uśmiech, który nie był szczery.
- Kontuzja przypomniała o sobie?
- Też.- nie przestała się uśmiechać, to dziwne.- Cholera, zapomniałam, że rodzinka dziś przyjeżdża. - W sumie, ja też, ale teraz weźmy...- moje słowa przerwał dzwonek do drzwi.- Zobaczę.- na co dziewczyna pokiwała głową. Otworzyłem drzwi i nie zdążyłem nic powiedzieć: - A to mąż naszej kochanej córci, jaka ona już dorosła. Nie jest już tą małą dziewczynką, co kiedyś. Ale, przepraszam chłopcze.- zwróciła się do mnie, jakby właśnie zwróciła uwagę na moją obecność.- Jaka jest różnica wieku pomiędzy wami? Będzie jakieś maks pięć lat, prawda?- zapytała zafascynowana mama mojej dziewczyny. - Może nie będziemy rozmawiać w drzwiach? Proszę wejść.- zaprosiłem "gości" ręką.- Leah, kochanie, choć tutaj.- zwróciłem się do niczego jeszcze nieświadomej dziewczyny. Po chwili słyszałem już jej kroki w naszą stronę. - Co się...-urwała.- stało? Hej.- wydusiła z siebie, przerażonym, cichym głosem. - Witaj, córeczko! Nie przywitasz się z ojcem?- zapytał mężczyzna po czterdziestce. - Co wy tu robicie i skąd wiecie, że ja tu mieszkam?- zignorowała wcześniejsze pytanie. - Mieszkasz u sławnego piłkarza, internet do czegoś służy, córuniu.- westchnęła, tym razem jej matka.- Głupiutka z ciebie dziewczyna.- zdziwiłem się, po pierwsze na określenie, jakiego użyła rodzicielka Leah, a po drugie, coś tu się nie trzyma kupy, bo w całym internecie nie ma informacji na temat mojego miejsca zamieszkania. Może to kogoś zdziwić, bo paparazzi i tak tu przyjeżdżają, ale tak. Sens w tym taki, że praktycznie każdy wie, gdzie mam dom, ale informacja ta w sieci jest niedozwolona. Inaczej mówiąc, gdyby ktoś takową podał, to dostałby surową karę. - To gdzie możemy z ojcem spać?- pytanie matki Leah wybudziło mnie z transu. - Że co?- wykrztusiła z siebie zdenerwowana moja dziewczyna. - Nie przygotowaliście dla nas sypialni? - Mamo! To nie jest hotel!- wykrzyczała, na co oczy jej matki, bez mała, wychodziły z orbit. - To gdzie my mamy się zatrzymać?- wtrącił się do rozmowy mężczyzna. - W najzwyklejszym, PRAWDZIWYM hotelu.- odparła ich córka.
- Zawiedliśmy się na tobie!- wykrzyczeli jej rodzice i wyszli z domu. Ja chwilę stałem nieruchomo. Nie wiem, czy mam ją przytulić, wesprzeć, czy może pogratulować. Mina Leah nie okazywała uczuć. Jej oczy to pustka:
- Wszystko w porządku?- spytałem, podchodząc do niej.
- Tak, w jak najlepszym.- odpowiedziała, ponownie przybierając ten sztuczny uśmieszek.
- Wiesz, że nie musisz mnie okłamywać? Leah, proszę cię.- spojrzałem się na nią.
- Jest okay, mieliśmy zjeść kolację.- i to jej zmienianie tematu...
- Siadaj, już nakładam.
Cały posiłek minął nam w ciszy, tym razem, spokojnie można było ją nazwać krępującą. Dziewczyna na pewno odtwarzała milion razy w głowie sytuacje z przed parunastu minut, a ja? Nie chciałem jej w tym przeszkadzać, gdy będzie chciała sama mi się pochwali swoimi przemyśleniami. Gdyby ktoś przechodził ulicą, to spokojnie mógłby powiedzieć, że w domu nie ma aktualnie żywej duszy. Jedyną rzeczą, jaka to zdradzała to zapalone światło w jadalni, ale po chwili coś się odezwało. Mianowice ktoś z nas dostał wiadomość, oboje wzięliśmy swoje telefony i okazało się, że to komórka Leah:
- Kto to?- zapytałem, gdy zobaczyłem jej szeroko otwarte oczy.
- Nie wiem.- powiedziała, jąkając się. Nic nie mówiąc, zabrałem jej urządzenie z dłoni i sam odczytałem. To co tam ujrzałem, z lekka mnie przeraziło.od ^^^nieznany^^^
Nie ładnie tak wyrzucać rodziców za drzwi. Co oni ci takiego zrobili? Będziesz miała ich na sumieniu, gdy przez przypadek coś im się stanie? I nie dzwoń na policję kotek, bo ja wszystko widzę.
Do zobaczenia...- Leah? Dobrze się czujesz?- zapytałem, gdy zobaczyłem, jak zaczyna się trząść.
***
Słuchajcie, mam pomysł na nową książkę, ale w tematyce akcji. Będą gangi, nielegalne wyścigi itd...
Nie wiem, czy skończyć najpierw tą, czy prowadzić dwie na raz 🤔 Jak myślicie i czy w ogóle podoba wam się pomysł? 😊
CZYTASZ
Football At Work
Teen FictionTrudno skupić się nad czymś, gdy wciąż ktoś cię rozprasza. Jednak siedemnastoletnia Leah, która w tak młodym wieku została psychologiem sportowym, radziła sobie z koncentracją, czasem, aż za bardzo. Początkowo miała zostać sportowcem, lecz kontuzja...