Gra warta ognia

304 18 9
                                    

UWAGA NIE CZYTAJ TEJ NOTKI!

Ale skoro już czytasz...
Mam dwie inne książki na koncie jak coś ^^ Sheith i Aveune czekają na was!

Piosenka w mediach ma koło minuty czytsej muzyki, zanim zacznie lecieć teskt, który jest też w shocie
Miłego czytania
-------------------

Podnieśli się z bogato obitych krzeseł. Muzyka zaczęła grać. Z cichych, nieśmiałych dźwięków robiła się coraz bardziej głośna i doskonała, pod batutą jakiegoś sławnego dyrygenta. Bal królewski przecież musiał być przecudowny. Damy szeleściły sukniami obracając się w takt, prowadzone przez swych partnerów. Fraki, falbany, makijaż i sztuczne, biznesowe uśmieszki. Pięknie.

Krok w przód i w tył. Dostojnie, ale stanowczo. Wyuczone kroki i etykieta nie pozwalały na wybryki czy improwizacje.

Lance nigdy nie rozumiał tego typu wydarzeń. Niestety, jako książę musiał pojawiać się na wszystkich uroczystościach. Mimo że był drugi w kolejce do tronu. Jego starsza siostra dziedziczyła tron królestwa Altea, bo urodziła się minutę przed nim samym.

Niedorzeczność.

Teraz tańczyła z Królem Lotorem. Największą zakałą wszystkich ludów wschodu. Od czasu gdy jego ojciec umarł stał się strasznie fałszywy, ale to oni posiadają znaczą część ziem i jeśli nie utrzymają tego sojuszu może skończyć się to wojną. Dlatego też wytrzymywał kokieteryjne spojrzenia pań stamtąd. Po prostu wytrzyma, znowu nie znajdzie sobie wybranki, Nyma - pierwsza dama dworu jego siostry znów go odrzuci i tak w kółko do jego śmierci. Nie to, że nie byłby zadowolony taką przyszłością; Niezobowiązujące flirty, jedno nocne znajomości. Zostawi starszej politykę i problemy.

Nagle zakotłowało się przy wrotach. Ktoś próbował się przedostać na bal? Zamachowiec? Może po prostu awantura małżeńska? Wstał z tronu i podążył w tamtym kierunku w duchu dziękując, że wszyscy usuwali się mu z drogi. Nie przebył nawet połowy drogi kiedy Lotor skierował się z paskudnym uśmiechem tam gdzie i on zmierzał. Kto tam może być, skoro nawet taki ktoś odrywa spojrzenie od zniewalającej księżniczki? Doszedł w końcu na drugi koniec sali balowej. Tam wśród pełnych podniecenia szeptów i okrzyków zachwytu, ale i oburzenia stało dwóch mężczyzn. 

Takashi Shirogane i Keith Kogane. Przyrodni bracia, z sąsiadującego na zachód królestwa - Vairy. Nowy kraj, który wywalczył sobie ścieżkę w świecie zrzesza ludzi niesamowitych. I tu nie chodzi o talenty czy charyzmę. Naprawdę dziwnych i po prostu... Strasznych dla społeczeństwa.

Zmiennokształtni. Pół ludzie, pół nie wiadomo co. Każdy z ich poddanych miał w sobie coś jeszcze. Magiczną cząsteczkę, która pozwalała im się zmienić w swój odpowiednik duszy. Czy to człowiek jakiejś profesji, czy zwierzęca forma, zawsze wzbudzali niepokój i agresje. I nie ma co ukrywać, byli po prostu inni.

I nie to, że Lance coś do nich miał, absolutnie nie. Po prostu są dziwni, nieznani w szerszych kręgach. Podobno używają czarnej magii oraz kontaktują się z demonami.

No, przynajmniej tak słyszał.

Sami mężczyźni prezentowali się nienagannie. Wymyślne stroje, ułożone włosy i ta siła. Biła od nich niesamowita pewność siebie. Wyższy z nich skanował ciemnymi oczami wszystkich ludzi i wyglądałoby to naprawdę groźnie, gdyby nie ta grzywka spadająca mu na twarz. Niemniej jego biało-czarna szata z elementami zbroi prezentowała się znakomicie. Metalowe ramię ( najnowszy wynalazek zachodu, jak McClain dowiedział się ostatnimi czasy) ozdobione było mikroskopijnymi, wyrytymi szlaczkami. Co chwilę spoglądał na młodszego brata, którego chyba nie za bardzo obchodziło co się dzieje w około.

Kosmiczne Shoty - Voltron|KlanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz