Chłopak z Ostrzami|Klance

284 20 8
                                    

Bez spoilerów w komentarzach, proszę. Nie każdy oglądał sezon 8.

Miłego czytania

----------------------------------------------

Trwała zima. Podobno jedna z najmroźniejszych ostatnimi czasy. Śnieg nieustannie opadał na ulice, wpadając przechodnią pod kołnierze. Nikt nigdzie się nie zatrzymywał, tylko co jakiś czas ktoś wchodził do jednego z kilkunastu sklepów na tej ulicy, by kupić spóźniony prezent.

Dzień Wigilii. To ten jedyny w roku wieczór, w którym powinno się spędzać z rodziną, w cieplutkim zaciszu domu, nucąc kolędy.

Niestety są wyjątki.

Młody chłopak siedział na zimnym bruku, który przez pogodę, był oblodzony i zaśnieżony.
Sprzedawał noże z kolekcji swojego świętej pamięci taty.
Musiał zarobić choć trochę, na jakiś nocleg, albo chociaż ciepły kawałek strawy u kogoś w domu. Jedyną opcją było sprzedanie tego co posiadał, a jedynymi cennymi przedmiotami jakie miał, były ostrza po ojcu. Pan Kogane miał ich całkiem sporo. Sztylety i zdobione małe noże. Niektóre srebrne, inne po prostu z drogocennym kryształem czy wyrytym imieniem.
Jedyna pamiątka po rodzicach..

Nie sprzedał jednak niczego przez cały dzień. Marzł,  trząsł się. Nawet klął cicho pod nosem, chyba odstraszając tym potencjalnych klientów, ale bruk na którym siedział był niesamowicie zimny. Czuł jak jego place kompletnie kostnieją, i choć desperacko próbował w nie chuchać, one nadal robiły się coraz zimniejsze.

Niepewnie wziął do ręki jeden z noży i podniósł go na wysokość oczu. Wypolerował je dzisiaj rano, taką szmatką... Nagle podskoczył z podniecenia. Wie! Wie co zrobić! Szybko odszukał lekko zamglonym ze zmęczenia wzorkiem swój mały woreczek dobytku. Miał tam kilka szmatek zrobionych z jego starych ubrań. Wziął je do drżących rąk, a potem ułożył jedną z nich na chodniku przed nim. Potem potarł ze sobą dwa, najostrzejsze sztylety jakie posiadł w kolekcji. rozbłysła mała iskierka i spadła na wilgotnawy materiał. Czarnowłosy chłopak rzucił się do dmuchania weń, byle tylko ten materiał zajął się ogniem na chwilę.

- No dalej... - szeptał łamiącym się głosem - Dalej.. Jest!

Maluteńka iskra przeniosła się dalej, tworząc mały płomyk, ale dla chłopaka było to jak ogromne ognisko rozpalane w noc świętojańską. Nagle, obok niego latarnia również błysnęła, na chwilę bardziej oświetlając jego twarz. Umorusany, blady jak ściana za nim nastolatek. Fiołkowe oczy przepełnione bólem i cierpieniem, ogromna blizna ciągnąca się od zarysu szczęki pod oko - pamiątka po bracie - oraz zziębnięte usta i czerwony nos.

Z ognia latarni nagle wydobyło się coś więcej niż tylko jasny blask. Na ziemię, ku niemu spłynął dumnie... Czerwony kotek. Biło od niego tak intensywne, niesamowite ciepło, że aż chłopakowi stanęły w oczach łzy szczęścia. Nie wiedział co to za stwór, ani czy jest niebezpieczny, ale póki dawał mu światło było w porządku. Wyciągnął ręce do podchodzącego bliżej zwierzęcia i gdy już miał je dotknąć ono rozpłynęło się na jego oczach.

Popatrzył na to z niedowierzaniem, ale zaraz spostrzegł, że szmatka zgasła i zwęgliła się u jego stóp. Czyli to z tego pochodził jego niesamowity gość...

Szybko potarł dłonie o siebie, by wykorzystać jak najlepiej uzyskane wcześniej ciepło i zabrał się za rozpalanie kolejnego maleńkiego ogniska. Znowu potarł ostrza, ale tym razem musiał to zrobić wiele razy nim wyszła jakakolwiek iskierka. Jednak nie zapaliła niczego. Spadła obok materiału gasnąc jeszcze szybciej niż się pojawiła. Sfrustrowany potarł ostrza jeszcze raz o siebie i wtedy aż westchnął z zachwytu. Poza charakterystyczny odgłosem, z kling wydobyło się też kilka małych kropel światła, które spadł na szmatkę. Ta była chyba sucha, bo od razu zajęła się ogniem.

Kosmiczne Shoty - Voltron|KlanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz