— Charlotte, Charlotte! — Thomas w jednej chwili przypomina sobie imię tej dziewczyny.
Dziewczyna bezwładnie leży na podłodze. Obawia się o jej stan, nie udaje. Jej twarz jest lekko blada. Thomas delikatnie obija jej policzki, przywracając ją do pełnej świadomości. Otwiera oczy i z początku dziwi się widoku strapionego mężczyzny. Nie pamięta nic z chwili omdlenia oprócz napiętej atmosfery między nimi. Z pomocą mężczyzny wstaje z podłogi, kręci się jej w głowie, dlatego opiera się o mężczyznę.
— Zadzwonię po karetkę — informuje ją i wyciąga telefon z kieszeni.
— Nie trzeba. Zaraz mi przejdzie, dziękuję — oznajmia grzecznie, siadając na fotelu.
— Powinnaś pojechać — namawia ją desperacko — a jeśli coś ci jest poważnego?
— Przez dwadzieścia trzy lata zmagam się z wrodzoną wadą serca. Myślisz, że taka sytuacja zdarza mi się pierwszy raz? — wyciąga z torebki opakowanie leków i zażywa odpowiednią dawkę, popijając to wodą.
Zdumiewa. Jest mu głupio, że tak podle potraktował tę dziewczynę. Ona pomogła mu i otoczyła opieką, a on jak zwykle musiał zrobic wszystko na odwrót. Patrzy na jej bladą twarz i drżące ręcęe. Ledwo ją zna, ale wyrządził jej tyle złego.
— Przykro mi.
— Nie chcę, aby pan przez tę wiadomość zmienił zdanie. Nie chcę litości. Przestałam oczekiwać przyzwoitości od ludzi takich jak pan.
Wlepia spojrzenie pełne złości się w jego posturę. Sekundy ciągną się za sekundami, Thomasowi wydaje się, że ten moment trwa wiecznie. Jej obecność wprawia go w zakłopotanie i rozkojarza. Milczą zmieszani. Oczekują na jakikolwiek gest od siebie.
W tym samym czasie korytarz przecina dźwięk szpilek Jasmine. Idzie żwawym krokiem w stronę gabinetu Thomasa. Znudziła się długim czekaniem na jego przybycie, dlatego postanowiła sama po niego pójść. Spóźnia się prawie pół godziny, a wątpi, że mogło zatrzymać go coś ważniejszego niż te spotkanie. Bez pukania wchodzi do jego gabinetu i zastaje szokujący widok.
Thomasa i jakąś nieznajomą dziewczynę. I piękną. Bo do takich należy; delikatna i unikatowa uroda, w której panuje harmonia, głębokie oczy. Nawet teraz, gdy jest osłabiona, wygląda zjawiskowo. Czuje dziwne uczucie zazdrości o nią i Thomasa. A przecież nic ich już nie łączyło oprócz pracy.
Zgupiewa i zapomina o powodzenie swojego przyjścia.
— Charlotte, nie mam teraz czasu. Mam spotkanie — zerka na zegarek i konieczności spotkania.
— Nie zatrzymuje cię. Załatwiłam już to, co chciałam. Miłego dnia — dopowiada, ruszając w stronę wyjścia.
— Idziemy?
Blondynka ze zdumieniem przytakuje i wychodzi za mężczyzną z pomieszczenia.
Po skończonym spotkaniu Jasmine postanowia rozwiać swoje wątpliwości – co łączy Thomasa i tę dziewczynę – i wraz z nim udaje się do restaurancji na wspólny lunch pod pretekstem omówienia spraw biznesowych. Jasmine jest niezwykle ciekawa, kim jest ta dziewczyna i czy ona jest jego nową miłością. Niby nie zależy jej na nim, ceni sobie życie singla, ale świadomość braku zainteresowania i adoracji przeraża ją.
Prawie całe zebranie nie mogła racjonalnie myśleć, milczała. Myślami błądziła i obawiała się prawdy. Nawet teraz nie może niczego przełknąć, bo wszystko stoi jej w gardle. Wzrok ma spuszczony, a piękno niebieskich tęczówek przysłonia żal. Utrzymuje fałszywy uśmiech, skutecznie zakrywając grymas. Nie wie, jak ma zacząć ten delikatny temat.
— Więc.... Muszę ci coś wyznać; okłamałam cię. Bo jaa — jączy się. Kilka jasnych kosmyków włosów zdążyło przykleić się do jej czoła. — ja chciałam się czegoś od ciebie dowiedzieć.
— Słucham cię.
— Ta dziewczyna, ta co była w biurze; to jakaś twoja znajoma? — głos jej drży, unika kontaktu wzrokowego z mężczyzną.
— Jesteś zazdrosna o Charlotte? — na jego twarzy pojawia się szczery uśmiech, a dziewczyna stara się ukryć swoje zawstydzenie.
— Trochę.
Jej odpowiadzieć zaskakuje go. Cieszy się, że chociaż w małym stopniu zależy jej na nim.
— Spotykacie się? Skąd się znacie?
— Poznaliśmy się na studiach. Ona przyszła, kiedy ja już kończyłem. Chodziliśmy ze sobą krótko, bo zmieniła uczelnię — presja wywierana przez blondynkę jest ogromna, że zmuszony zostaje do kłamstwa. — Spotkaliśmy się niedawno i uczucie odżyło.
— Wow. Cieszę się, że ułożyłeś sobie życie. Mogę ją poznać?Może jutro? — sugeruje, a Thomas zaczyna dławić się powietrzem.
— Nie wiem, jak to będzie z Charlotte.
— Przekonaj ją.
— Dobrze — ulega jej, chociaż wie, że źle robi okłamując ją.
Wstaje od stołu, żegna się z kobietą. Idzie do samochodu stojącego na parkingu i odpala silnik. Musi coś spontanicznie wymyśleć. Sam wplątał się w to kłamstwo, a nawet niewinną Charlotte. Właśnie! Musi ją przekonać, żeby brnęła w te kłamstwo. Oczywiście czuł do niej niechęć; gdyby ich pierwsze i drugie spotkanie wyglądałoby znacznie lepiej, może polubiłby ją w pewnym stopniu. Ale poznali się w nie tym miejscu i czasie.
Próbuje przypomnieć sobie adres dziewczyny. Nagle go olśniewa i zmienia kierunek jazdy. Podjeżdża pod blokowisko, z znajomym numerem i zatrzymuje samochód. Przypominają mu się urywki z tamtej nocy. Pokonuje klatki schodowe i znajduje się przed drzwiami mieszkania brunetki. Puka niepewnie, czeka kilka minut i otwiera mu Charlotte. Jej źrenice powiększają się, a puls staje się szybszy.
Uchyla wargi i czeka na jakiś ruch.
Zjebałam, zjebałam na całego. Wcale mi się ten rozdział mi się podoba, ale dodaje go pod publikę i czekam na wasze opinię!
CZYTASZ
CZARNA PERŁA
RomantizmNie pytaj o przeszłość, nie kłopocz mnie. Kochaj mnie moją teraźniejszością. Cały jestem miłością, zacznimy od nowa. Kochaj mnie bezwarunkowo. Mój nieproszony gościu. Muszę przestać zanim ta miłość mnie zniewoli. Usmiechnij się tylko, a wyjdę z c...