4: Jungkook

196 15 3
                                    



Gdy Jimin w końcu opatrzył mój nieszczęsny nos wróciliśmy na sale,gdzie mecz dobiegł końca. Wszyscy skakali z niepohamowanego szczęścia, więc łatwo było się domyślić kto wygrał.Podeszliśmy do Jina, który stwierdził, byśmy pogratulowali zwycięskiej drużynie. Rozumiałem go, bo też bym chciał od razu pogratulować swojemu najlepszemu przyjacielowi. Zeszliśmy, więc z trybun wchodząc na boisko. Jin od razu podszedł do różowowłosego,który mimo zmęczenia uśmiechał się od ucha do ucha. Od razu przybili sobie piątkę, natomiast my z Jiminem po chwili dołożyliśmy swoje trzy grosze.
- Może chcecie iść z nami świętować? Ja stawiam - powiedział po chwili Namjoon, a Jina nie trzeba było namawiać. Chłopak się zaśmiał i poszedł w stronę swojej drużyny. My zaś spojrzeliśmy na czarnowłosego z niedowierzaniem.
-No co? Powiedział, że stawia, to korzystam - zaśmiał się.
Westchnęliśmy oboje, ale cóż w sumie poszedłbym z nimi nawet jakby Namjoon nie stawiał. Chciałbym lepiej poznać chłopaków, bo mimo, że minął tylko miesiąc to polubiłem ich i chciałem spędzać z nimi więcej czasu. Wychodząc już ze wszystkimi z sali,natknęliśmy się na Yoongiego, a za nim dreptał nie kto inny jak JHope.
- Dobry mecz - odezwał się Yoongi przybijając z kapitanem żółwika - ale nie tak dobre jak nasze - ah, zapomniałem wspomnieć iż miętowowłosy, "pilny" student weterynarii należał do drużyny koszykarskiej.
- Jeszcze zobaczysz na co nas stać - na jego twarzy pojawił się chytry uśmieszek - skoro tu już jesteś to zabieraj dupę w troki i idziesz z nami oblewać zwycięstwo.
- A kto płaci, co?
- Pozwolę Ci wybrać jedno piwo na mój koszt, niech stracę - zaśmiał się i po chwili już wszyscy wraz z całą drużyną poszliśmy do niedaleko położonego baru. Wchodząc do niego uderzył nas zapachy typowych domowych obiadów, aż zrobiłem się od razu głodny. Chłopaki od razu złączyli kilka stolików, bo nigdzie nie mogliśmy znaleźć aż tak wielkiego, by pomieścił taką sporą ilość studentów. Gdy wszyscy usiedli to od razu przyszła do nas miła kelnerka i zaserwowała nam menu. Wodząc wzrokiem po karcie, usłyszałem głos Namjoona, który wstał by nam coś zakomunikować.
- Możecie wybrać sobie jakieś danie i coś do picia~~ a o pieniądze się nie martwcie. - powiedział i usiadł na swoim miejscu, które dzielił z Yoongim i jakimś chłopakiem z jego drużyny. Powróciłem więc do przerwanej czynności i wybrałem sobie Bibim Guksu, czyli pikantny makaron na zimno oraz zwykłą cole, nie miałem ochoty zbytnio na alkohol.
- Co by tu wybrać - wyrwał mnie z przemyśleń głos Jina, który siedział obok Jimina po mojej prawej stronie. - o już wiem - oboje z blondynem spojrzeliśmy na niego, widząc iż wybiera najdroższe danie z karty.
- Hyung... - upomniał go Jimin
- No co? Namjoon stawia - po chwili różowowłosy, który siedział parę miejsc dalej, zaczął wyzywać
- Ej to, że stawiam nie oznacza,że masz brać najdroższe żarcie
- Tak tak też Cię kocham - po czym czarnowłosy posłał mu buziaka, w niemalże teatralnym i przerysowanym stylu na co cała zgraja wraz z nimi dwoma zaczęła się śmiać.
Czas płynął nam w bardzo przyjemnej atmosferze.Rozmowy, toasty i śmiechy wypełniały wnętrze całego lokalu, a jeszcze dodatkowo miła dla ucha muzyka przedzierała się przez to wszystko. Cieszyłem się chwilą, gadając to czasami z JHopem, który siedział po mojej lewej stronie, a czasami odpowiadając na zaczepki Jina, z którym także rozmawiał Jimin. Czułem stopniowo jak ogromna ściana z lodu, która dzieliła moje stosunki z blondynem zaczęła powoli topnieć i ten słodki aniołek zaczął się do mnie przekonywać. Nie powiem, bardzo mnie to cieszyło, więc przez całą resztę popołudnia nie chciał mi schodzić uśmiech z twarzy.
Gdy wyszliśmy z baru była już 20 i każdy zaczął się zbierać do domu. Jakie miłe było moje zaskoczenie jak tylko dowiedziałem się, że idę w tą samą stronę co Jimin. Reszta zaś szła w przeciwnym kierunku. Kiedy już się pożegnaliśmy zwróciliśmy się w swoje strony, lecz dalej można było słyszeć wyzywającego Namjoona, który kierował swoje słowa do czarnowłosego
- Ukatrupię Cię kiedyś... miałeś wybrać jedno danie, a nie robić mi debet na koncie, dzbanie jeden! - Jin zaś śmiał się z chłopaka i uderzył go pięścią w ramie - będziesz od jutra woził mnie na uczelnie, bo teraz nie stać mnie na bilet!
Sam zaśmiałem się po nosem, ale później skupiłem się na drodze, którą szedłem. Poczułem jak wszystkie moje mięśnie się spinają, gdy otaczała nas ta krępująca cisza. Chciałbym by nasza rozmowa kleiła się tak samo jak w barze, ale jak na złość żaden porządny temat nie przychodził mi do głowy co strasznie mnie frustrowało. Po chwili namysłu zrobiło mi się przykro, gdyż naprawdę chciałbym chociażby zaprzyjaźnić się z chłopakiem, a nawet boje się odezwać na byle jaki temat.
Po pewnym czasie Jimin w końcu się zatrzymał, a ja lekko zdziwiony spojrzałem w jego stronę.
- Ja idę w tamtą stronę - pokazał mi delikatnym gestem ręki - w takim razie do zobaczenia na uczelni.
- Do zobaczenia - posłałem mu lekki uśmiech, który musiał na pewno zobaczyć, bo otaczało nas światło lamp, które znajdowały się obok chodnika. Po czym każdy z nas poszedł w swoją stronę. Mimo, iż szliśmy prawie w kompletnej ciszy, to jednak chyba nie było tak źle skoro powiedział "do zobaczenia". Może po prostu ja wszystko nadintepretuję, zamiast się cieszyć tym co jest...
Po dosłownie 10 minutach spacerku przez park, stanąłem pod blokiem, w którym wynajmowałem mieszkanie. Wdrapałem się po schodach na odpowiednie piętro, po czym z torby wyciągnąłem klucze. Charakterystyczny dźwięk otwieranych drzwi rozniósł się po niewielkim korytarzu. Jedynie o czym marzyłem to gorący prysznic i ciepła herbata, która drażniłaby przyjemnymi smakami moje gardło. Tak więc zacząłem spełniać moją małą listę życzeń i już po 30minutach mogłem rozkoszować się naparem przed telewizorem,wymieniając smsy z moim przyjacielem z dzieciństwa.
Nawet się nie zorientowałem kiedy zaczęły pojawiać się świąteczne ozdoby na witrynach sklepowych. Okres świąteczny dawał się już każdemu we znaki, nie tylko ilością świecidełek, które przykuwały wzrok swoimi kolorami, czy też rozłożystych choinek ozdobionych od dołu po sam czubek, ale także niesamowitym chłodem. Zimne powietrze sprawiało, że każdy chodził z czerwonymi policzkami, jakby był po solidnej dawce alkoholu. Idąc na uczelnie przyglądałem się ludziom opatulonych w puchowe kurtki, który chowali ręce w kieszeniach, by bardziej się ogrzać. Lubiłem ten czas, kiedy z szalikiem na szyi przemierzałem ulice, by powitać małe płatki śniegu zalegające na moim ubraniu.
Każdy ze studentów wracał do domu na święta, nawet i ja miałem taki zamiar. Spędzić ten magiczny czas ze swoimi najbliższymi, dzieląc się tym co najlepsze oraz obdarowując uradowanych domowników prezentami.
Dzisiaj miał być ostatni dzień zajęć i mogłem się pakować,  by pojechać do Busan. Chciałem jeszcze pochodzić trochę po sklepach, by kupić idealne prezenty dla moich najbliższych. Planowałem odwiedzić także Sehuna, więc i dla niego miałem zamiar coś skombinować. Chłopak cieszył się jak dziecko nawet jakby dostał samą czekoladę pod choinkę, ale że to mój najlepszy przyjaciel z dzieciństwa to nie mogłem dać mu byle czego. Jednak bardzo dbałem o swoją rodzinę,a także i znajomych. W końcu zauważyłem, że zaplanowałem sobie całą przerwę świąteczną. Przynajmniej nie będę się nudzić.
Gdy tylko była przerwa na lunch poszedłem na stołówkę,by kupić sobie coś do jedzenia. Tym razem postawiłem na sałatkę,jakoś tak dziwnie miałem ochotę. Odbierając ją podałem kasjerowi odliczoną ilość pieniędzy po czym podziękowałem i życzyłem miłego dnia. Usiadłem sobie spokojnie przy stoliku wrogu sali i chciałem już zacząć zajadać się swoim posiłkiem,kiedy przysiadła się do mnie bardzo znana mi osoba.
- Cześć Jin-hyung - od razu rzuciłem.
- Siema~ Robisz coś na sylwestra? -spojrzałem na niego i przez chwilę zastanawiałem się nad odpowiedzią.
- Raczej nie, a co?
- No to już masz plany w takim razie~ Organizuję imprezę u siebie w domu, więc masz się pojawić. - patrzył na mnie z szerokim uśmiechem.

Lek mego serca |[j.k + ?]| ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz