Podszedłem do niewielkiego biurka, za którym siedział dostojnie nasz profesor. Już w głowie wymyślałem różne wymówki, byleby nie musiał wysłuchiwać moich żali, które kłębiły się w mojej głowie. Stanąłem niepewnie spuszczając głowę i wręcz czułem jak moje ciało spina wszystkie możliwe mięśnie.
- Może mi Pan powiedzieć, co tu się takiego wydarzyło? - o dziwo nie wyczułem tego samego tonu, którym zaszczycił mnie jeszcze jakiś czas temu. Teraz mogłem bardziej wyczuć... troskę w jego głosie.
- Ja...
- Był pan takim pilnym uczniem. Zawsze przygotowanym, zawsze na czas. Musiało stać się coś poważnego, skoro zaczął pan opuszczać się w nauce w tak zastraszającym tempie. - westchnął cicho. Spojrzał na mnie tymi swoimi szarymi oczami, a ja czułem, że czyta ze mnie jak z otwartej księgi. Odwróciłem od niego wzrok, by bardziej skupić się na rozmowie. Mimo wszystko, potrafił hipnotyzować wzrokiem.
-Przepraszam...
- Ależ nie musi mnie Pan przepraszać.- zobaczyłem delikatny uśmiech na jego twarzy. Jego oczy zaśmiały się razem z nim, a ja czułem że się rozpuszczam. Gdzie podział się ten wymagający wykładowca sprzed godziny? - Martwię się o Pana, tylko tyle.
- Ostatnio miałem bardzo trudny okres w swoim życiu...- zacząłem nieśmiało, ale mimo wszystko chciałem zrzucić ten cały ciężar, który ostatnio nosiłem na swoich barkach. Jednak nie potrafiłem otworzyć się przed nikim, nie potrzebowałem litości. Nie byłem zbyt wylewny, zawsze tłumiłem w sobie wszystkie negatywne emocje, przez co nie raz wydawałem się nieobecny i każdy bez problemu mógł to wyczuć. Byłem słabym aktorem.
- W takim razie nie naciskam -przerwał chwilę niezręcznej ciszy – Proszę tylko wiedzieć, że ma pan moje wsparcie, bez względu na sytuację. - znowu ten cholerny, subtelny uśmiech – Jednak nie mogę panu odpuścić tego kolokwium.
- Więc kiedy mógłbym to poprawić? - powiedziałem zawstydzony. Oddając pustą kartkę czułem się jak kompletny idiota. Nie chciałem nikogo zawieść, ani siebie, a w szczególności nie profesora Taehyunga.
- Chyba nie w najbliższym czasie, widać że ma pan spore braki. Żeby zdobyć 0 punktów trzeba było naprawdę się postarać. - zaśmiał się pod nosem. Chyba pierwszy raz zobaczyłem jak się śmieje. Aż sam się uśmiechnąłem, mimo sytuacji w której, co tu dużo mówić, nie było mi do śmiechu.- Mogę zasugerować konsultacje. Zdecydowanie szybciej opanuje pan materiał.- pokiwałem głową, chyba trochę zbyt energicznie. Dlaczego tak się ucieszyłem? To tylko konsultacje.- Zapraszam, przerobimy jeszcze raz materiał i wtedy wyznaczymy termin poprawy.
-Rozumiem. Może mi profesor przypomnieć, kiedy ma konsultacje?
-We wtorki od 15.30 do 17 oraz w piątki od 9 do 12.15 w sali 237 na drugim piętrze. Sam niech pan wybierze odpowiadający panu termin, będę czekać. - puścił mi oczko, kończąc z głupkowatym uśmiechem. Nie mogłem się nie zaśmiać. Byłem mu naprawdę wdzięczny, że próbuje mnie rozśmieszyć. Ostatnio nie miałem za dużo okazji, żeby móc się szczerze uśmiechnąć.
- Dobrze, w takim razie jeszcze raz dziękuję - ukłoniłem się i po chwili poszedłem w stronę wyjścia. Czułem jego ciepłe spojrzenie na swoich plecach, które odprowadzało mnie do drzwi.
Uśmiechnąłem się pod nosem. Nie sądziłem, że ten postrach studentów okaże się tak wyrozumiałym człowiekiem. Nigdy za bardzo nie prowadziłem z nim bezpośredniej konwersacji, więc do końca go nie znałem. Wygląda na to, że niepotrzebnie się go bałem.
Gdy tylko wyszedłem z sali, poczułem ulgę. Bałem się, że będzie się na mnie wyżywał, a on nawet wyciągnął do mnie pomocną dłoń. Sam nie dałbym rady nadrobić tyle zaległości, jestem mu dozgonnie wdzięczny.
CZYTASZ
Lek mego serca |[j.k + ?]| ✓
RomanceJungkook zaczyna swoje dorosłe życie jako student medycyny w kompletnie nowym mieście. Na drodze jego ambicji do stania się wspaniałym chirurgiem stają dwaj nieznajomi, którzy zaburzają jego dotychczasowy spokój. Jungkook staje przed niełatwym wybor...