8: Hoseok/Jungkook

192 13 68
                                    

~~JHOPE POV~~
Po pokoju rozległ się dźwięk budzika. Serio nie sądziłem, że ustawienie swojej ulubionej piosenki na dźwięk pobudki sprawi, że człowiek zacznie ją nienawidzić. No nic, życie, mówi się trudno. Przeciągnąłem się na łóżku sięgając po telefon i wyłączyłem ten przeklęty budzik. Jakie było moje zdziwienie gdy zobaczyłem godzinę.

- O jasna cholera - warknąłem. To nie był dźwięk budzika. Tylko drzemki... 10 z kolei.

Zerwałem się z impetem z łóżka, biegnąc do łazienki. Chwyciłem szczoteczkę do zębów, dosłownie prawie skacząc z nogi na nogę jak jakiś poparzony. Szorując zęby, zacząłem czesać przy okazji swoje rude włosy drugą ręką. Po porannej toalecie, wystrzeliłem jak z procy do pokoju, gdzie jeszcze Yoongi leniwie przerzucał się z boku na bok.

No chyba sobie kpił. Dzisiaj zaczynał zajęcia wcześniej ode mnie, więc wiedziałem, że muszę go obudzić. I powiem to szczerze...bałem się jak nie powiem co.

- On mnie zabije - szepnąłem do siebie, ale co miałem zrobić? Albo mnie zabije, bo go budzę, albo mnie zabije, że właśnie tego nie zrobię. A to niby mnie nie da się ogarnąć. Westchnąłem i po chwili złapałem za ramię starszego delikatnie nim potrząsając.

- Yoongi obudź się... - ten tylko mruknął i okrył się kołdrą. No chyba sobie kpi ze mnie w tym momencie. -Yoongi spóźniłeś się na zajęcia wstawaj... - dalej nic... Czy on to robi specjalnie czy serio śpi, bo ja nie wiem. - Jak w tej chwili się nie obudzisz do cholery to wezmę (z niechęcią oczywiście) odetnę Ci kutasa i wsadzę Ci go w dupę! - wkurzył mnie no... wybaczcie mi. Ten zaś lekko zmrużył oczy i spojrzał na mnie. Czeka mnie śmierć... Żegnajcie kochani.

- Zaraz to ja wsadzę Ci w dupę tego twojego kaktusa - miał za pewne na myśli moją roślinkę Andrzeja, która stała spokojnie na parapecie - jebańcu.

Jego ton ociekał taką czystą nienawiścią, że jakby mógł rozcinać skórę to już dawno leżałbym martwy. Ale przynajmniej się obudził, więc jest dobrze, co nie?

Zerwałem się do szafki biorąc swoje ukochane dresowe spodnie i zwykły biały T-Shirt. Próbowałem się spakować na zajęcia, a mówiąc próbując, serio miałem to na myśli. Wrzucałem do swojej torby dosłownie wszystko jak leciało, łącznie z portfelem Yoongiego. Ale o tym dowiedziałem się dopiero na uczelni.

Na szczęście na swój wydział nie miałem daleko, więc dosłownie biegłem ile sił w nogach. Dzięki swojej kondycji, którą wyrobiłem na zajęciach tanecznych, nie musiałem potem sapać jak zapowietrzona foka. Nie wiem czy ja urodziłem się pod szczęśliwą gwiazdą, ale wpadłem do budynku, gdy profesor z którym miałem zajęcia właśnie wchodził do sali wykładowej.

Uśmiechnąłem się sam do siebie i ruszyłem ponownie szybkim krokiem. Wszedłem do sali po cichu niczym ninja na służbie, no dobra nie do końca, bo wszyscy musieli spojrzeć "kto właśnie przyszedł". Zająłem miejsce koło mojego przyjaciela, zaś on od razu się przywitał. Po chwili sięgnąłem do torby, szukając zeszytu oraz długopisu.

Tak, to był właśnie moment, kiedy wyjąłem portfel Yoongiego. Już wiedziałem, że mam ostro przerąbane od starszego i na nic nie zdadzą się tłumaczenia "Ja nie wiedziałem", "Nie zauważyłem, że to twój" i tak dalej w nieskończoność.

Gdy zaczęły się zajęcia, zauważyłem, że Jungkook nagle zniknął myślami. Pochłonęło go prowadzenia dokładnych notatek. Byłem pod wrażeniem, że mu się chciało. Ja na tych zajęciach zadaje sobie jedno ważne pytanie "co ja tu właściwie robię?". A dlaczego? Bo już siedzę na tych zajęciach kolejny miesiąc, a za cholerę nie wiem o czym mówi mój wykładowca.

Moja ukochana pora dnia na studiach? Lunch. Wyszliśmy z Jungkookiem z sali i zmierzaliśmy do stołówki jak co dzień. Zatrzymaliśmy się z 2 metry przed ladą i czytaliśmy zapisane na czarnej tabliczce menu dzisiejszego dnia.

Zacząłem toczyć wojnę sam ze sobą czy wybrać naleśniki z nutellą czy sałatkę z kurczakiem.

A raz się tyje, biere naleśniki. Już chciałem wyciągnąć swój portfel, gdy właśnie mi się przypomniało, że nie mam własnych pieniędzy, bo porwałem portfel kuzyna. No trudno. I tak bym od niego pożyczył, bo mój portfel to jedna, wielka czarna dziura i w środku może zostało mi z 364 wonów (około 1,20zł). Zapłaciłem więc z jego hajsu. Oj, już widziałem Yoongiego jak mnie dusi. Ale czemu mnie to bardziej bawiło niż przerażało?

Gdy dostaliśmy swoje jedzenie, usiedliśmy przy jednym ze stolików. Ni stąd ni zowąd nagle brązowowłosy zapytał mnie, czy może kiedyś się ze mną wybrać na zajęcia taneczne. Ja, że miałem już prawie całą buzię zapełnioną naleśnikami jedynie skinąłem głową na tak. Im nas więcej, tym weselej.

-Jung Ho-seok! - usłyszałem za sobą. Wzdrygnąłem się w momencie. Znam ten głos, nawet za dobrze. Gdy się odwróciłem, zauważyłem jak wkurwiony Yoongi stoi w drzwiach. Ups, chyba się skapnął, że mam jego portfel. Zaczął iść w moim kierunku, a jego wygląd jak i mina przedstawiała typowego psychopatę z horroru. Pisnąłem niemalże podskakując na krześle. Wstałem niemalże natychmiast i chciałem zacząć uciekać.

Ale zaczekaj, JHope... Wziąłem talerz z moim ostatnim naleśnikiem, skoro już mam umierać, to przynajmniej najedzony.

Z talerzykiem w dłoni zacząłem uciekać ze stołówki. Przebiegłem parę metrów korytarza i zaraz wpadłem na genialny pomysł. Wcisnąłem się do szafki, która na moje szczęście była otwarta. Siedziałem tam chwilę, dalej pałaszując swojego naleśnika, gdy koło właśnie tej szafki przechodził Yoongi. Spojrzałem w jego stronę, ale chyba nie ogarnął jakim cudem rozpłynąłem się w powietrzu. Chwilę nasłuchiwałem, aż kroki miętowłosowego cichną, więc powoli wygramoliłem się z kryjówki.

Pierwszy błąd.

Yoongi stał tuż za mną, gdy ja napawałem się zwycięstwem. Złapał mnie za kołnierz, kiedy wpychałem ostatni kawałek naleśnika do buzi.

- Mój portfel ma się znaleźć w mojej ręce zanim zdążę powiedzieć "Holly" - pisnąłem znowu z przerażenia i pokiwałem głową.
Dostałem oczywiście długi opieprz za to, że zabrałem mu pieniądze na żarcie, jakże by inaczej. Ale okej. Jutro zapomni, ma słabą pamięć do takich rzeczy, za co naprawdę dziękuję bogu.

Wracaliśmy powolnym krokiem do sali wykładowej. Dosłownie liczyłem każdą sekundę, by wyjść z tych nudnych zajęć. Moją konwersacje z Jungkookiem przerwał jego dzwonek w telefonie.



~~JUNGKOOK POV~~

- Poczekaj chwilkę muszę odebrać - powiedziałem, po czym zrobiłem dosłownie kilka kroków zanim odebrałem połączenie.

- Cześć Kookie - Usłyszałem szczęśliwy głos Sehuna, a ja odetchnąłem z ulgą.

- Hej - odpowiedziałem z uśmiechem - Co tam u Ciebie?

- A całkiem w porządku o dziwo -zaśmiał się - ale to chyba słychać.

- Na szczęście tak - odpowiedziałem równie żywo. Sehun potrafił godzinami opowiadać co robił w danym dniu, albo czego ciekawego się dowiedział. Można było powiedzieć, że jest pociesznym dzieckiem w ciele dwudziestoletniego mężczyzny. Uważnie słuchałem każdego jego zdania, gdy nagły jęk bólu wydobył się z jego gardła.

-Sehun? - spytałem z przerażeniem - Wszystko okej? - po chwili usłyszałem jak kardiograf, który jeszcze przed chwilą obliczał spokojny puls serca, zaczął wydawać z siebie nieprzyjemne szybkie odgłosy - Sehun! - O boże tylko nie to...

////
Witam z powrotem B) Raz na jakiś czas będą się pojawiać rozdziały z perspektywy innej postaci, mam nadzieję że wam nie przeszkadza, albo nawet się podoba takie urozmaicenie ;w;

Trzymajcie się ciepło, pijcie dużo herbatki, bo na dworze zimno i nieprzyjemnie unu

Lek mego serca |[j.k + ?]| ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz