7: Jungkook/Namjoon

199 16 18
                                    


-Będziemy dzisiaj rozmawiać na temat elektrokardiografii. Chyba wszyscy spotkali się już z tym pojęciem, ale zapewniam Państwa, że temat z pewnością nie jest wyczerpany. - czułem, jakbym wyłączył i zanurzył w morzu własnych przemyśleń. Nie sądziłem, że człowiek okrzyknięty mianem "najlepszego lekarza" będzie uczył mnie mojej przyszłej profesji.

Nie wsłuchiwałem się konkretnie w słowa jakie wypowiadał, a w barwę jego niskiego głosu. Gdy dodatkowo spojrzał w moją stronę, poczułem jak przyjemny impuls przechodzi mi wzdłuż kręgosłupa. Dziwne uczucie, ale nie mogłem zaprzeczyć, że mi się podobało.

Trzymałem końcówkę długopisu przy ustach, przyglądając się mu uważniej. Miał swój dość charakterystyczny uśmiech, pokazujący linię jego śnieżnobiałych zębów. Wyglądał na osobę wysportowaną, gdyż jego biała koszula była trochę opięta na jego bicepsach. I jakie było moje zdziwienie, jak tylko zauważyłem jego rozpiętą koszulę, ukazująca wystające obojczyki.
Potem przeniosłem wzrok na nogi jak tylko odszedł od swojego biurka. Jego czarne spodnie, które były wywinięte, idealnie odsłaniały wystające kostki.

Jak tylko zwrócił się w stronę tablicy, by nakreślić coś ala rysunku serca, od razu zwróciłem uwagę na jego chude, długie palce. Gdy skończył rysować i trzymał dłoń na wysokości swojej twarzy, wyglądał jak pozujący do najnowszego wydania magazynu model. Nie wiem, czy mi się wydawało, ale przez chwilę miałem wrażenie, że spojrzał na mnie kątem oka, co od razu mnie speszyło.

Odwróciłem wzrok i całą koncentrację przerzuciłem na rysunek w swoim zeszycie, by chwilę ochłonąć. Zastanawiałem się skąd u mnie to dziwne uczucie, które przyszło wraz z przekroczeniem progu sali przez doktora. A kolejna bardziej bolesna część rozmyślań, kręciła się wokół pytania "A co z Jiminem?"

Z moich głębokich myśli wyrwała mnie ręka JHope'a na moim ramieniu. Skierowałem wzrok ku niemu i uśmiechnąłem się jakby nic się nie stało. Nawet nie zauważyłem kiedy zajęcia się zakończyły.

- Nie śpij, bo Cię okradną. -zaśmiał się.

- Jakby jeszcze było z czego mnie okradać. - wstałem z miejsca również się śmiejąc.

- To co? Idziemy coś zjeść? Nie wiem jak ty, ale ja umieram już z głodu.

- A co, stawiasz?

- Już raz komuś coś postawiłem i źle się to skończyło. - przybrał nagle tajemniczy wyraz twarzy.

Wolałem nie pytać.

Droga na stołówkę nie była zbyt długa, gorzej już było na samej sali, gdzie połowa uczelni próbowała dopchać się do lady, by złożyć swoje zamówienie. Westchnęliśmy oboje w tym samym momencie.

Ale co mogliśmy zrobić? Czekać, albo łazić głodnymi przez cały dzień, bo nikt nie pomyślał, by koło naszej uczelni wybudować jakiś supermarket. Mieliśmy sporo czasu, więc ustawiliśmy się w kolejce. Nagle JHope złapał mnie za ramię. To było takie nagłe, że niemal podskoczyłem ze strachu.

-Nie strasz mnie tak, idioto... - zlał mnie kompletnie.

- Patrz~~ tam stoi nasze wybawienie!

-Że co proszę? Jakie wybawienie? - Hobiasz ruchem głowy wskazał mi bym patrzył przed siebie na kolejkę, która rozciągała się przed nam. I jak myślicie, kogo zobaczyłem? Oczywiście Jina, który grzebał coś w telefonie, ale był niemalże na początku kolejki.

- Może uda nam się by coś nam kupił, wtedy nie musielibyśmy tu stać! - Plan był dobry ,musiałem przyznać, ale... Myśl, że akurat tam stoi, nie inny jak Jin, przeprawiała mnie teraz o dreszcze.

Lek mego serca |[j.k + ?]| ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz