#13

2.9K 219 12
                                    

Śmierć Kate okazała się faktem. Dziewczynę znaleziono martwą na podłodze w kuchni... Czyli jednak jej plan się powiódł. Wszystko zaplanowała do samego końca.

Zadaje sobie pytanie czy dobrze zrobiłam, że posłuchałam samobójczyni? Czytałam jej wpisy każdego dnia tak jak o to prosiła. Jeśli bym tego nie zrobiła zdołałabym ją uratować... Ale z drugiej strony straciłabym jej zaufanie... Nie byłaby w stanie nikomu więcej zaufać i skrzywdziłabym ją jeszcze bardziej. Sprawiłabym, że stałaby się jeszcze bardziej nieszczęśliwa...

Nigdy chyba nie dojdę do wniosku, co byłoby słuszne? Jednego byłam jedynie pewna. Nie uratowałam jej. Kate popełniła samobójstwo. Jak się czuła w ostatnich chwilach? Czy naprawdę się uśmiechała? Czy poczuła się lepiej?

Rozmyślenia przerwał mi głośny dzwonek na przerwę. Dowiedziałam się z sekretariatu, że klasa druga B miała lekcje w sali 34. Uczniowie kolejno wychodzili z sali i pośród nich rozpoznałam dziewczynę o krótkich włosach noszących męskie ubrania. Osiemnastolatka śmiała się razem z grupą koleżanek. Była pogodna i wesoła, czyli jeszcze nie wiedziała o śmierci swojej przyjaciółki...

— Hope? — wypowiedziałam głośno imię dziewczyny, a wtedy ona, jak i jej koleżanki spojrzały na mnie. — Mogę zająć ci chwilę? — zapytałam zaciskając w dłoniach pamiętnik.

Dziewczyna była lekko zagubiona, bo nie miała pojęcia kim jestem i co od niej chciałam, ale mimo wszystko podeszła do mnie.

— Co się stało? Jest pani nową pedagog w szkole? — dopytywała.

— Nie... — odparłam.

Hope nie miała pojęcia nawet o tym, że Kate chorowała na depresję. Dwudziestolatka chroniła ją swoim własnych kosztem. Dusiła w sobie wszystkie negatywne emocje...

— Znałam Kate — odparłam. — Prosiła mnie, abym ci to przekazała.

Wręczyłam jej cienki zeszyt z jej wpisami. Hope posmutniała i zrobiła zdezorientowaną minę.

— Tam jest wszystko — dopowidziałam.

Hope popatrzyła na mnie swoimi błękitnymi oczyma, a ja powstrzymywałam z trudem swoje łzy. Odwróciłam się plecami do dziewczyny, zostawiając ją ze zdezorientowaniem na twarzy na środku korytarza.

Wyszłam ze szkoły, bo musiałam pojechać jeszcze w jedno miejsce. Do mojej placówki, w której pracuję. Wciąż byłam na przymusowym urlopie, ale moja koleżanka napisała do mnie, że przyszedł list na moje nazwisko. Dokładnie wiedziałam od kogo on był. To takie dziwne uczucie... Za chwilę przeczytam wpis od zmarłej już osoby... Nie byłam w stanie sobie tego wyobrazić...

Przyjechałam do pracy, zabrałam list i wróciłam do domu. Narzeczony był w pracy, a ja usiadłam na fotelu i patrzyłam przez długi czas na kopertę zaadresowaną do mnie.

Jednak musiałam to przeczytać... Spojrzeć na ostatnie słowa... I tak niczego nie mogłam już zmienić. Nie tracąc czasu otworzyłam kopertę, z której wyjęłam małą karteczkę...









***
Ostatnim wpisem będzie epilog
Zapraszam

Jak zostałam samobójczyniąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz