ROZDZIAŁ 8 „To nie tak jak myślisz"

321 17 13
                                    

-Co się tutaj dzieje?!- krzyknęłam, a Ben i moja była już przyjaciółka oderwali się od siebie i spojrzeli na mnie, z płaczem wybiegłam z pokoju w którym działa się ta cała szopka.

-Zaczekaj! To nie tak jak myślisz!- krzyczał za mną Ben, ale ja nie miałam zamiaru czekać. Zawsze jest nie tak jak myślimy, to zdanie jest żałosne. Biegiem udałam się do drzwi i wyszłam z domu mojego chłopaka, ale po dzisiejszej nocy chyba już mogę go nazywać swoim eks. Nie chce mieć z nim nic wspólnego. Wiedziałam że w takim stanie nie mogę pokazać się w domu bo mama domyśli się że byłam na imprezie i będę miała szlaban do końca życia. Postanowiłam więc pójść do jedynej osoby, która nie była na imprezie a której mogłam zaufać.

Kilkanaście minut później byłam już pod domem Jacka. Zapukałam do drzwi, wiedziałam że nie obudzę jego rodziców ponieważ przyjaciel opowiadał mi że oboje wyjechali na wyjazdy służbowe. Drzwi odtworzył mi zaspany chłopak. Widać właśnie haniebnie go obudziłam.

-Hej, mogę u ciebie zostać?- zapytałam a on zaprosił mnie do środka. Lubiłam ten dom. Kiedyś spędzałam w nim dużo czasu, byliśmy nierozłączni. Zawsze gdy tu przychodziliśmy pachniało ciasteczkami które robiła pani Edith. Tym razem też tak było.

- Chcesz coś do picia?- zaproponował mi Jack ale odmówiłam mu. Usiadłam na kanapie w jego salonie i pękłam, zaczęłam płakać. Jack usiadł obok mnie i mocno przytulił.

-Cii, już spokojnie. - obejmował mnie coraz mocniej za każdym szlochem, który słyszał. -Co się stało? -zapytał głosem pełnym troski. Spojrzałam na niego oczami pełnymi łez.

- Widziałam jak Ben obściskiwał się z Laurą.-powiedziałam na jednym wdechu wszystkie słowa, a on tylko wytrzeszczył oczy i przytulił mnie ponownie tym razem głaskając moje plecy równocześnie.

- Miałeś racje on wcale nie był taki idealny tylko ja go takim widziałam. Przepraszam że ci nie wierzyłam w to jaki on jest- ciągnęłam dalej a on nic nie mówił tylko przytulał mnie do siebie i pozwalał żebym zamoczyła mu cały rękaw jego koszulki swoimi łzami.

-Spokojnie, nie myśl o tym debilu. Znajdziesz sobie kogoś innego. Na pewno ten ktoś będzie lepszy niż pan „idealny" który już na pewno nigdy nie będzie taki idealny.- uśmiechnął się do mnie zmuszając mnie do tego samego. Kiedy się już trochę otrząsnęłam Jack zrobił nam po kubku herbaty i znalazł jakieś ciastka swojej mamy. Włączył film którego tytułu nie pamiętam. W połowie filmu zasnęłam na ramieniu mojego pocieszyciela.

Rano obudziły mnie promienie słońca, przedostające się przez duże okno. Przetarłam zaspane oczy i zobaczyłam że jestem w pokoju Jacka przebrana w jedną z jego koszulek. Zaśmiałam się pod nosem, jest kochany mógł mnie zostawić na kanapie w salonie w mojej sukience, ale on musiał mnie wnieść do swojego pokoju i przebrać. Znowu posmutniałam przypominając sobie dlaczego tu się znalazłam, w myślach zaczęły wyświetlać się wczorajsze wydarzenia jak jakiś film. Głowa nie bolała mnie za bardzo chyba dlatego że wczoraj nie wypiłam na tyle dużo żeby mieć teraz nierealnie wielkiego kaca. W swojej "piżamie" zeszłam na dół gdzie Jack już robił śniadanie dla nas obojga.

-Hej.- powiedziałam, a on odwrócił się do mnie z uśmiechem na ustach.

-Dzień dobry, jak się spało?- zapytał, odpowiedziałam mu zgodnie z prawdą czyli że bosko. Po zjedzonym śniadaniu przebrałam się w swoje ciuchy i Jack odwiózł mnie pod dom Bena gdzie zostawiłam swoje auto. Pożegnałam się z przyjacielem i już miałam wsiadać do mojego auta kiedy usłyszałam głos którego w tym momencie nie chciałam słyszeć, a był to głos Bena.

-Poczekaj, Lucy - wołał do mnie, a ja podeszłam do niego i za nim się obejrzałam z przypływu emocji moja ręka wylądowała na jego już lekko zaczerwionym policzku. Wymierzyłam mu liścia w twarz.

-Koniec z nami - powiedziałam a on popatrzył na mnie zdezorientowanym wzrokiem. Widziałam w jego oczach coś czego jeszcze w życiu u niego nie widziałam.

- Dlaczego? Jeżeli chodzi ci o o wczorajsze to byłem pijany nie wiedziałem co robię. -zaczął się tłumaczyć, nie mogąc tego słuchać weszłam do auta.

Pojechałam prosto do domu. Na szczęście nikogo w nim nie było. Na lodówce w kuchni rodzice zostawili mi karteczkę ze wszystkimi instrukcjami dotyczącymi dzisiejszego dnia. Po przeczytaniu jej poszłam do łazienki i wzięłam relaksującą kąpiel w moich ulubionych solach o lawendowym zapachu.

Po dwóch godzinach wyszłam z łazienki i przebrałam się w spodnie od dresu i białą bokserkę. Położyłam się na łóżku na którym leżał mój laptop i telefon. Zobaczyłam że mam pełno wiadomości od Bena postanowiłam je przejrzeć.

Po ogarnięciu tego wszystkiego włączyłam komputer i weszłam na Twittera żeby zobaczyć co się dzieję. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. W moim śnie był ten trener capoeiry. Nadal nie mogę przestać o nim myśleć, mimo tego że mam wiele niewyjaśnionych spraw.

Z mojego pięknego snu wyrwał mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Z wielkim żalem podeszłam do drzwi i otworzyłam je. To kto stał za drzwiami zdziwił mnie ponieważ był Ben.

-Hej, mogę wejść- zaczął, a ja nie wiedziałam co robię i wpuściłam go do mojego domu.

-Czego chcesz? - powiedziałam do niego. Mój głos miał w sobie nutkę nienawiści, którą Ben zauważył bo popatrzył się na mnie jeszcze bardziej przepraszającym wzrokiem.

-Chciałem z tobą porozmawiać- zaczął niepewnie ale mu przerwałam.

- O czym? O tym jak wczoraj całowałeś się z Laurą?- wysyczałam przez zaciśnięte zęby.

-Tak, proszę posłuchaj mnie, to nie tak jak ci się wydaje. Byłem wtedy okropnie pijany i naprawdę nie wiedziałem co robię.-mówił, tylko słuchałam kipiąc ze złości. Po kilkunastu minutach jego cudownej wypowiedzi dowiedziałam się że mnie kocha, tamten pocałunek nic dla niego nie znaczy, że chce być tylko ze mną i takie tam inne.

- Wybaczysz mi? - zapytał, nie wiedziałam co odpowiedzieć. Zastanawiałam się kilkanaście dobrych sekund.

-Nie wiem. Daj mi trochę czasu muszę to przemyśleć.- powiedziałam a on zbity z tropu pokiwał twierdząco głową i wyszedł z mojego domu.

Kilka minut później zadzwoniłam do Katie. Wiedziałam że w takich sprawach mogłam na nią liczyć, ale nie odbierała telefonu. Dzwoniłam do niej kilka razy i za każdym razem odrzucała połączenia, to do niej niepodobne.

Chciałabym zadzwonić do Jack'a ale nie chce kolejny raz mu się zwierzać i wychodzić w jego oczach na naiwną.

Przebrałam się w piżamę. Byłam tak zmęczona że od razu jak położyłam się do łóżka zasnęłam.

____________________________________

Rozdział, rochę dłuższy niż zwykle, najbliższe dwa rozdziały będą z trenerem! ;) Wiem, że jak zwykle żebram ale pamiętajcie o komentowaniu i głosowaniu to motywuje, a motywacja pomaga w dodawaniu i pisaniu kolejnych rozdziałów. Proszę też o cierpliwość, już wkrótce okaże się kto co ukrywa.

Brazilians loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz