12. Małe duże problemy Gabriela

293 28 7
                                    

Czyż nie wiecie, że będziemy sądzili także aniołów? O ileż przeto więcej sprawy doczesne!

Pierwszy List do Koryntian 6,3

~*~

Samael był przekonany, że Gabriel niezwłocznie zjawi się w Farmington Hills, jak tylko otrzyma wiadomość. Biorąc pod uwagę to, iż dał dawnemu Serafinowi jasno do zrozumienia, że całe to zadanie jest naprawdę ważne, miał cichą nadzieję, że Pan Objawień będzie już tam na niego czekał. Niestety, szybko zdał sobie sprawę, iż kolejny raz przecenił Gabriela. Tutaj Samael zaczynał mieć wątpliwości, czy naprawdę tak mu na tym zależało. Bo jak inaczej wytłumaczyć to, że Anioł Miłosierdzia kazał na siebie tyle czekać? Humor Anioła Śmierci od samego przyjazdu do tego miasta był paskudny, a teraz poczucie niezadowolenia tylko się potęgowało. Gdyby nie to, że w zamian za wykonanie tego zadania, miał wrócić do Chóru Serafinów, już dawno zrezygnowałby i jasno powiedział Gabrielowi co o nim myśli. A nie były to dobre rzeczy.

Przebywanie na Ziemi samo w sobie nie należało do najgorszych. Problem stanowili ludzie, których Samael po prostu nie lubił. Coraz bardziej był skory przypuszczać, że Gabriel sobie z niego zakpił, dając mu takie zadanie. Bo przecież doskonale zdawał sobie sprawę, jaki jest stosunek dawnego Serafina do śmiertelników. Jednak z drugiej strony, Samael wcale nie musiał się na to godzić. Przecież nie było mu aż tak źle w tym Niebycie. Wprawdzie nie miał innego towarzystwa niż ludzkie dusze, ale przynajmniej nikt mu nie zawracał głowy byle głupotami.

Nie pomagał mu też fakt, że coraz poważniej zaczynał zastanawiać się nad tym wszystkim. Miał przeczucie, że wkopał się w niezłe bagno, tylko do końca nie potrafił jeszcze stwierdzić, z której strony te problemy nadciągną. Powrót do Nieba byłby zbyt piękny i sam się sobie dziwił, że dopiero teraz to dostrzegł. Powinien od razu odrzucić tę absurdalną ofertę i nie przejmować się nic niewartymi groźbami, jakimi uraczył go Generał Zastępów Anielskich. Michał mógł sobie mówić, co chciał i zapewne wymyślił wtedy to Piekło na poczekaniu. Że niby ktoś miał zesłać Samaela do Tartaru? Dawny Serafin na samą myśl uśmiechnął się krzywo. Od zawsze miał Archanioła za sztywnego, a tu proszę, humor mu dopisywał.

Mimo wszystkich wątpliwości chciał poznać prawdę, o Elbren. Dopiero gdy to się stanie, będzie mógł z czystym sumieniem i zaspokojoną ciekawością wrócić do starego życia. Jeśli Gabriel naprawdę miał zamiar dotrzymać słowa i faktycznie Samael mógłby wrócić do Nieba, pierwsze co miał zamiar zrobić, gdy już to się stanie, to usunąć Metatrona i wcisnąć go chociażby do Księstw. Coś kazało mu myśleć, że to właśnie przez niego, wciąż tkwił w Niebycie. Po buncie i odejściu Samaela jego stanowisko było puste i w tę lukę Bóg postawił Metatrona, pierwszego człowieka, który stał się aniołem. Dlatego właśnie dawny Serafin musiał odebrać swoją niesłusznie zresztą, zabraną pozycję w Chórze. Nie było tam miejsca dla ludzi, nawet jeśli Bóg tak zadecydował. W końcu on też może popełnić błąd, prawda? Fakt faktem, nie ciągnęło go już aż tak bardzo do powrotu do Nieba. Ciągle z tyłu głowy miał to, że minęły miliardy lat od jego odejścia i był niemal pewny, że dużo rzeczy uległo zmianie. A on nie lubił zmian. Ale z drugiej strony, kto powiedział, że będzie musiał tam zostać? Równie dobrze, mógł wrócić do Nieba, zrobić porządek z Metatronem i się gdzieś zaszyć. Nawet w Niebycie.

Późnym wieczorem dostał wiadomość, o tyle dziwną, że pojawiła się nagle w jego dłoni. Jej treść napisana została w anielskim języku, którego nie miał problemu zrozumieć. Prześledził wzrokiem tekst i gdy dotarł do ostatnich słów, westchnął i zgniótł kartkę w dłoni.

Zegar wiszący na ścianie wskazywał dwudziestą trzecią czternaście. Samael przez chwilę zastanawiał się, czy nie zrobić na złość Gabrielowi i przyjść za dwie godziny, a nie od razu. Zerknął na Elbren, chcąc zapoznać ją z sytuacją, ale ku jego zaskoczeniu, dziewczyna spała. Zdziwiło go to, bo paręnaście minut temu jeszcze żywo dyskutowali, o współczesnej technologii i nie spodziewał się, że tak szybko zmorzy ją sen. Nie wiedział zbytnio, co powinien teraz zrobić. Obudzić i na siłę wlec na spotkanie z Gabrielem, czy dać jej spokój? Dawny Samael z pewnością uczyniłby to pierwsze, nawet nie zastanawiałby się. Więc w czym teraz był problem? Zmarszczył brwi i rozejrzał się wokół siebie. Cały czas siedział na krześle przy biurku i nie zastanawiając się długo, złapał pierwsze co miał pod ręką. Trzymając w dłoni książkę w twardej oprawie, był gotów rzucić nią w Elbren, ale w ostatnim momencie się zawahał. Istniało prawdopodobieństwo, że gdy w końcu przyprowadzi ją do Gabriela, ten uzna sprawę za załatwioną i zniknie szybciej, niż się pojawił, niczego nie wyjaśniając. Tego właśnie dawny Serafin chciał uniknąć. Dlatego, rozsądniej byłoby zostawić dziewczynę w domu.

SerafinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz