Nie zapominajmy też o gościnności, gdyż przez nią niektórzy, nie wiedząc, aniołom dali gościnę.
List do Hebrajczyków 13,2
~*~
Samael nie był zachwycony tym, co usłyszał w szpitalu. Belial jednak nie spisał się tak rewelacyjnie, jak Anioł Śmierci zakładał na początku, bo informacje, jakie od niego dostał miały przedawnioną treść. Zdobycie adresu Elbren Leegiyn nie było dla Samaela niczym trudnym, ponieważ bez problemu mógł dostać się do szpitala i znaleźć osobę, której kompetencje pozwalały podzielić się z nim tą wiedzą. Wydawało się to naprawdę proste i mógł tego dokonać nawet, bez korzystania z anielskich zdolności. Problem leżał jednak w czymś innym, a konkretniej, w kimś. Szpital był pełen Aniołów Stróży, a ich obecność komplikowała to z pozoru łatwe zadanie. Samael wiedział, że Stróże są pod zwierzchnictwem Gabriela i teoretycznie nie powinien mieć problemów, gdyby skrzydlaci opiekunowie odkryli jego tożsamość. W praktyce, wieści bardzo szybko się rozchodziły, a zwłaszcza między aniołami i w rezultacie, wiele nieodpowiednich osobistości mogło posiąść tę informację.
Obawy Samaela nie były uzasadnione, ale mimo to, wolał dmuchać na zimne, aby później nie mieć z tego powodu niespodzianek. Bądź co bądź, nie chciał się gęsto tłumaczyć na przykład, przed Metatronem. Owszem, Serafin nie miał dużego wpływu na Samaela, jednak nie przeszkadzałoby mu to w tym, żeby wyrazić swoje rozczarowanie i rozpamiętywać tę sytuację przez następne stulecia, jak nie tysiąclecia. Przy okazji, pewnie wyszłoby, od kogo dawny Serafin dostał takie zadanie, a wtedy na pewno nie skończyłoby się na pogadance. Samael, mimo że nie orientował się w wielu sprawach dotyczących Niebios, wiedział dobrze, iż Metatron od samego początku, gdy tylko zasiadł w Chórze Serafinów, szukał powodu, by postawić Gabriela przed sądem anielskim. Zesłanie Anioła Śmierci na Ziemię, bez rozkazu, z pewnością zaliczało się do decyzji, które stawiały Archanioła w złej sytuacji i mogłoby to mocno wpłynąć na jego wizerunek. W najgorszym wypadku zostałby zdegradowany, a działania Pana Objawień odebrane byłyby jako akt wrogości wobec Niebios. Jeśli Metatron rzeczywiście pałał aż taką nienawiścią do Gabriela, mógł pociągnąć to dalej i w ostateczności przyczynić się do wydania oświadczenia, które bezapelacyjnie skazywałoby Anioła Miłosierdzia na wygnanie.
Takie sytuacje miały już miejsce, a najbardziej znaną jest pamiętny dzień w Niebie, gdy Lucyfer wywołał bunt. Ci, którzy nie uchronili się przed Michałem i jego zastępami, zostali zesłani do Tartaru, aby codziennie o zmierzchu umierać w agonii i odradzać się na nowo, skoro świt aż do dnia sądu ostatecznego.
Skąd brała się tak jawna niechęć Metatrona do Gabriela? Samael tego nie wiedział, choć przypuszczał, że najzwyczajniej Archanioł znów wmieszał się w sprawy przekraczające jego kompetencje.
Na dobrą sprawę, wszystkie te domysły mogły być po prostu głupimi mrzonkami, wymyślonymi sytuacjami pełnymi absurdu. Samael jak zwykle widział w tym najgorszy z możliwych scenariuszy. Nie lubił u siebie tej tendencji do wieszczenia, tym bardziej że kiedyś sam sobie wykrakał, iż po buncie nie podzieli losu Lucyfera i innych Upadłych. Mówił to wtedy w żartach i nie brał tego na poważnie, ale los, a raczej Bóg po raz kolejny udowodnił, że Słowem może wszystko.
Działania Gabriela zdaniem dawnego Serafina, to zwykłe drobne wykroczenia, w porównaniu z tym, co zrobili Upadli Aniołowie wiele tysiącleci temu. Owszem, Samael nie miałby wyrzutów sumienia, gdyby Gabrielowi w jakiś sposób się oberwało. Przez chwilę nawet zastanawiał się, czy celowo nie zrobić jakiegoś zamieszania na Ziemi, tak aby przysporzyć Archaniołowi kłopotów. Miał wielką ochotę utrzeć mu nosa. "Może, kiedy już znajdę tę kobietę..." - pomyślał, uśmiechając się mimowolnie.

CZYTASZ
Serafin
FantasyWiele tysiącleci temu, kiedy Bóg powołał do życia pierwszego człowieka, w Niebie wybuchła wojna. Brat stanął przeciwko bratu, a Siedem Niebios zostało zbrukane krwią. Ostatecznie armia Lucyfera z samym Synem Jutrzenki na czele upadła, a zastępy Pan...