08. Anioł i człowiek

185 26 7
                                    

Wychodząc z mieszkania, mimo próśb kobiety, pozostawili w nim nieporządek. Ku uldze Elbren, drzwi prawie nie ucierpiały przy spotkaniu z Samaelem, a jedynie trudno się domykały. Trzy godziny, to zdaniem Anioła Śmierci bardzo dużo czasu i nie rozumiał paniki dziewczyny, kiedy mówiła o tym, że nie zdążą na samolot. Przecież gdy leciał z Belialem, nigdzie się nie spieszyli i przede wszystkim, nie szli na lotnisko tyle czasu przed wylotem. Nie pojmował ludzi, a tym bardziej kobiet.

Korzystając z okazji, na parterze przy portierni zaczepił Stróża i dosadnie poprosił, o kontakt z Gabrielem. Elbren stała przy taksówce, gdy Samael wychodził z budynku i wpatrywała się w niego uważnie, jednak nic nie powiedziała. Nie przypuszczał, że kobieta będzie grzecznie za nim czekała, raczej bardziej się spodziewał, iż przy pierwszej okazji ucieknie. Najwidoczniej, miała trochę oleju w głowie i wzięła sobie do serca, jego ostrzeżenie.

– Nie wiem, jak chcesz polecieć ze mną, skoro nie masz biletu. – Spojrzała na niego podejrzliwie. – Bo chyba wiesz, że samolotem nie podróżuje się za darmo, prawda? – spytała nieufnie.

Samael przewrócił oczami.

– Wy ludzie, wszystko lubicie sobie komplikować – skomentował. – Wasze problemy, nie są dla mnie żadnym wyzwaniem – powiedział tylko, kończąc dyskusję.

Dawny Serafin z niechęcią zgodził się, aby na lotnisko dostać się samochodem. Zdaniem kobiety, tak właśnie podróżowali normalni ludzie i na nic zdały się jego tłumaczenia, że anioły nie potrzebują takich przyziemnych sposobów, aby dostać się w inne miejsce. Ostatecznie uległ jej namowom, dla świętego spokoju.

Oczywiście, nie udało im się uniknąć korków, przez co dotarli na lotnisko, półgodziny później niż planowali. Odprawa przebiegła dosyć sprawnie i ku uciesze Samaela, szybko. W prawdzie, nie tak szybko jak sobie wyobrażał i poniekąd zaczął rozumieć, dlaczego wyjechali z takim wyprzedzeniem, ale i tak był zadowolony, że nie spędził na lotnisku całego dnia.

Samael dostrzegł napięcie w postawie Elbren. Gdy przyszła jego kolej na okazanie dokumentu, zerkała w jego stronę z mieszaniną niepokoju i ciekawości wypisaną na twarzy.

Dawny Serafin najzwyczajniej pokazał wszystko zupełnie tak, jakby podróże samolotowe były dla niego czymś naturalnym. Wszystkiemu towarzyszył nikły uśmiech, który od czasu do czasu posyłał zdenerwowanej towarzyszce.

Elbren uspokoiła się, dopiero gdy weszli do samolotu i zajęli swoje miejsca. Wydawała się zaskoczona tym, że siedzą obok siebie i nawet tego nie ukrywała.

– Skąd miałeś bilet? I to dokładnie z miejscem obok mnie? – dopytywała, najwyraźniej dając upust wszystkim wątpliwościom jakie miała od momentu opuszczenia jej domu.

Samael westchnął i oparł głowę o zagłówek. Jeszcze nie tak dawno wychwalał luksusy samolotu, a teraz miał ochotę stąd wyjść. Gdzie się podziała przestrzeń i dlaczego było tu tyle ludzi?

– Wyczarowałem sobie – odparł złośliwie.

Elbren przewróciła oczami, ale nie skomentowała tego.

– Z kim rozmawiałeś wtedy przy portierni ochroniarza? – Spojrzała na niego z dziecinną ciekawością, całkowicie zmieniając temat rozmowy. – Nikogo tam nie widziałam.

– To nie znaczy, że nikogo tam nie było. – Uśmiechnął się krzywo.

– Dla każdego jesteś taki wredny? – prychnęła i odwróciła głowę, wbijając wzrok w widok za oknem.

Samael podążył za jej spojrzeniem i dostrzegł ludzi ubranych w odblaskowe kamizelki, zapewne pracowników lotniska.

– Tylko dla takich natrętnych kobiet – odgryzł się, a na twarzy Elbren dostrzegł lekki uśmiech. – Z Aniołem Stróżem ochroniarza.

SerafinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz