Wkrótce rozpocznie się październik, a wraz z nim nadejdzie szał Haloween, który będzie trwał do jego ostatniego dnia, kiedy to przypadają obchody związane z ową tradycją. Warto jednak przypomnieć sobie o rodzimych, starosłowiańskich obrzędach, które, wbrew pozorom, mocno są związane z współczesnym Świętem Zmarłych, zwłaszcza że ogłosiliśmy dziś specjalnie na tę okoliczność konkurs — ,,Splątane dziady" (link obok).
O dziadach z pewnością słyszeli ci z Was, którzy mieli okazję omawiać w szkole lekturę o tym tytule autorstwa Adama Mickiewicza. W części drugiej utworu zostały opisane wydarzenia inspirowane wierzeniami wschodniej Polski, Ukrainy, Białorusi, Litwy i części Rosji. Sam przebieg obrzędu nie był przedstawiony zgodnie z rzeczywistością. Ja tymczasem postaram się opowiedzieć właśnie o tej rzeczywistości.
Dziadami nazywa się wszelkie obrzędy i rytuały odnoszące się do obcowania żywych ze zmarłymi. Nazwa ta obowiązywała na terenie Białorusi, Polesia, Rosji, Ukrainy i różnych terenach przygranicznych. W innych regionach pojawiały się takie nazwy jak: pominki, przewody, radecznica czy zaduszki. Skąd wzięła się nazwa? Dziadami nazywano bezimiennych przodków, którzy, gdy nadeszła odpowiednia pora, wracali na ten świat, aby odwiedzić swoją rodzinę.
Na Białorusi dziady nazywano stawruskimi i wiązano je z podaniem o Gawrze i Stawrze — psach pogańskiego księcia Boja.
Według wierzeń Słowian, w momencie śmierci dusza nie umierała razem z ciałem, ale trafiała do Nawii. Stamtąd mogła dostać się do świata żywych podczas dziadów. W Nawii nie obowiązywały kary ani nagrody za ziemskie czyny, ale wierzono, że czyny te miały wpływ na formę dalszej egzystencji duszy. Na ziemi mogła pojawiać się pod postacią zjawy, półdemona, błędnego ognika czy zwierzęcia.
Słowianie obchodzili dziady do kilku razy w roku, ale największe z nich przypadały na wiosnę i jesień, stąd też nazywano je dziadami wiosennymi i jesiennymi. Jeśli chodzi o dokładne daty, nie były nigdy ustalane, ponieważ wyznacznikiem nie był kalendarz, a fazy księżyca. Zawsze jednak dziady wiosenne przypadały w okolicach początku maja, a jesienne na przełomie października i listopada.
Jak wspominałam, były to największe obchody dziadów, ale od pomniejszych z nich wywodzą się pewne współczesne tradycje, które mogą się okazać zaskakujące. Dobrym przykładem są tu pisanki intuicyjnie kojarzone ze świętami Wielkanocnymi. Pisanki miały być symbolem nowego życia, odrodzenia duchów przodków pod postaciami piskląt. Wierzono bowiem, że zmarli przychodzą nie tylko pod postaciami duchów czy demonów, ale także zwierząt. Innym przykładem jest puste miejsce przy stole podczas wieczerzy Wigilijnej, które było przeznaczone dla niewidocznych dziadów.
Stałym elementem dziadów było zapewnienie zmarłym jedzenia i picia. Początkowo upuszczano je na mogiłach, aby dusze mogły się posilić. Na grobach stawiano pieczywo, kaszę, miód, jajka i inne. Z czasem obrzęd został przeniesiony do domostw, a na Białorusi był nawet zwyczaj przywoływania przez gospodarza przodków odpowiednią formułą.
Co ciekawe, w czasie dziadów obowiązywały pewne zakazy zachowań i działań, na przykład nie wolno było głośno wstawać od stołu, żeby nie odstraszyć duszy. Zakazane było także sprzątanie resztek jedzenia, które miały posłużyć przodkom za posiłek. Nie palono w piecu, aby mogli przechodzić przez komin, i najważniejsze — w czasie dziadów nie wolno było szyć, aby dusza nie zaplątała się w nici, dlatego zgłoszenia do konkursu ,,Splątane dziady" można zgłaszać do 26 października!
Według wierzeń słowiańskich przodkowie rodowi stawali się dobrymi demonami (domownikami), którzy mieli chronić i wspierać swój ród, a w te szczególne dni, kiedy przybywali na ten świat, zatrzymywali się w rodzinnych stronach, czasem nawet na dłużej. W tym celu jednak domownicy gromadzili się i składali ofiarę ze strawy.
Oprócz jedzenia i picia z obchodami dziadów wiązało się również zapewnienie duszom kąpieli i możliwości ogrzania się. Do kąpieli przygotowywano specjalne sauny, natomiast ogrzaniu miały służyć rozpalane przy grobach i na rozstajach dróg ogniska. Jeśli chodzi o same ogniska, to wierzono również, że wskazują one zmarłym drogę, aby nie zbłądziły, oraz nie pozwalają demonom przyjść na ten świat, pełniły więc funkcję ochronną. Tutaj demonami nazywano zbłąkane dusze ludzi zmarłych śmiercią nagłą na przykład przez samobójstwo albo utopienie (nie mylić z dobrymi demonami, o których pisałam wcześniej). Ze względu na to, że podczas dziadów łączność między światem umarłych i żywych była szczególna, oprócz życzliwych dusz zjawiały się również upiory, które przybywały, aby wyrównać rachunki.
Pozostałością po obrzędowym rozpalaniu ognisk przy grobach są znicze, które symbolizują pamięć o zmarłym, a jednocześnie mają wskazywać duszom drogę, aby nie zbłądziły. Poza tym w niektórych rejonach Białorusi, Ukrainy, Rosji i wschodniej Polski wciąż zanosi się na groby bliskich jedzenie — w ten sposób podtrzymywana jest tradycja dziadów.
Szczególne znaczenie w obchodach Święta Przodków, jak nazywano dziady, mieli wędrowni żebracy nazywani na tę okoliczność dziadami. Wierzono, że są to ludzie, którzy są zdolni pełnić rolę medium między światem żywych i zmarłych. Inni wierzyli, że to dusze pod postacią żebraków odwiedzają swoje domy. Z tego powodu nędzarze często byli obdarowywani datkami bądź ulubionymi potrawami bliskich zmarłych. Karmienie ich powszechnie uznawano za okazywanie czci przodkom.
Interesujące jest to, że Słowianie mieli swój własny odpowiednik haloweenowych dyń w postaci masek nazywanych kraboszkami lub karaboszkami. Były one wykonywane z drewna i rozstawiano je dookoła miejsca, w którym sprawowane były obrzędy dziadów.
Mimo że tradycja zapisała się w wierze pogańskiej, nie chrześcijańskiej, to jednak znaczenie i intencje ich uczestników i kontynuatorów były szczególne i godne poszanowania, bo chodziło przecież o okazanie szacunku zmarłym, a więc coś, co wciąż jest istotne dla społeczności.
***
„Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, niech Splątanych czas nadejdzie!"
Ledwo pożegnaliśmy drugą edycję Konkursu literackiego "Splątane nici", a już przybywamy z kolejnym konkursem zarówno dla prac literackich, jak i graficznych! Wokół powoli rozpoczyna się Halloweenowe szaleństwo, my zaś odkopujemy obrzęd naszych przodków i Święto Zmarłych, bo przecież płynięcie pod prąd weszło już nam w krew.
Serdecznie zapraszamy do spróbowania swoich sił. Dalej, zajrzycie do środka. Szkoda czasu na wątpliwości! Pracę znajdziecie na naszym profilu, link do niej w komentarzu obok :)
Okładkę stworzyła laureatka drugiego miejsca w Konkursie literackim "Splątane nici" [wiosna/lato 2018], niezwykle utalentowana .
CZYTASZ
Nożyce tną... sierpień/wrzesień 2018
Non-FictionMiesięcznik "Nożyce tną..." to nie tylko rozległy poradnik pisarski, ale i publikacja łącząca w sobie artykuły z pogranicza psychologii, literatury i sztuki. Znajdziecie w nim następujące serie: 🔹Perfekcyjne opko 🔹Perfekcyjny bohater 🔹Kurs pisan...