Rozdział 1

72 5 2
                                    

niedziela, 17 stycznia 2000
godzina 7:08

Śniadanie!- mama zawołała nas wszystkich na śniadanie.

Nigdy nie lubiłam wcześnie wstawać, ale teraz nad wyraz mi się nie chciało. Od rana czułam jakby kogoś obecność, ale nie kogoś z rodziny. Kogoś lub nawet czegoś znacznie gorszego, ale nie zaprzątałam sobie tym głowy i szybko zeszłam na dół. Przy stole siedzieli już wszyscy członkowie mojej rodziny i czekali aż się do nich dosiądę.

Jak się spało? -zapytał tata.

Źle. Śniły mi się koszmary i cały czas wstawałem do toalety. -powiedział zaspanym głosem Marcel.

A tobie jak się spało, kochanie? -zapytał tata

Całkiem dobrze. -oznajmiła mama.

Chwilę jeszcze rozmawialiśmy i kończyliśmy jedzenie jajecznicy przygotowanej przez mamę. Około 8:30, po zjedzeniu śniadania odpoczęliśmy jeszcze trochę i zaczęłam oglądać z rodzicami jakiś nowy Netflixowy serial, Marcel poszedł na górę pograć na komputerze, a Ola chciała pobawić się zabawkami. Czas bardzo szybko nam minął. Tata w połowie oglądania serialu zasnął, więc dokończyłam odcinek sama z mamą. Około godziny 11:00 obudziłyśmy tatę i poszliśmy na mszę do kościoła. Po mszy pojechaliśmy na zakupy jedzeniowe do pobliskiego supermarketu. Po zrobieniu zakupów- na które znowu poszła kupa kasy- padł pomysł abyśmy pojechali na basen. Dzisiaj byłam bardzo leniwa i najchętniej położyła bym się na kanapie pod kocem z ciepłą herbatą w ręku i przeczytała moją ulubioną książkę pt. "Kredziarz". Wciągnęła mnie ta książka i chciałam zobaczyć co przytrafi się bohaterom książki, ale mama mnie namówiła. Pojechaliśmy na basen. Około godziny 13:00 byliśmy już na basenie. Po pływaniu w różnych basenach przyszedł czas na zjeżdżalnie. Mama z Olą poszły na te łagodniejsze, a Marcel, tata i ja poszliśmy na te bardziej ekstremalne. Staliśmy w długiej kolejce, aby zjechać z najlepszej zjeżdżalni. Kolejka szybko szła, więc zostało tylko kilka osób przed nami.

Trochę się cykam. -powiedział Marcel

Ja też. -odparłam.

Niema czego się bać. -powiedział tata. -patrzcie ile osób było przed nami, gdyby to było takie straszne nikt by nie chciał na to iść.

Pomimo słów taty dalej czułam wewnętrzny niepokój. Pierwszy zjechał tata- wiecie ten zawsze najodważniejszy. Potem przyszła kolej Marcela, aż w końcu moja. Nogi mi się trzęsły jak galareta, jednak pomyślałam se, że jak oni zjechali to ja też zjadę, żeby nie pomyśleli, że stchórzyłam. Zebrałam się na odwagę i zjechałam. Zjeżdżalnia była tak szybka, że momentami uderzyłam głową naprawdę mocno o boki zjeżdżalni. W końcu zjechałam. Mocno mi się kręciło w głowie, ale dałam radę wstać. Otworzyłam oczy i zobaczyłam zaniepokojone twarze moich rodziców i rodzeństwa. Na początku nie wiedziałam o co chodzi, ale potem zaczęło wszystko do mnie docierać. Poczułam, że z czoła leci mi krew. Zrobiło mi się słabo i w pewnym momencie czułam, że upadam na ziemię. Po jakimś czasie odzyskałam przytomność i obudziłam się w gabinecie ratowników medycznych. Moja rana była opatrzona i miałam naklejony plaster. Na szczęście rana nie była głęboka.

Dziecko drogie, dzięki Bogu, że nic poważnego ci się nie stało. -powiedziała złamanym głosem mama.

Tata i rodzeństwo czekali za drzwiami gabinetu ratowników. Byli zaniepokojeni moim stanem. Nasz limit czasowy pobytu na basenie powoli zaczął mijać, więc udaliśmy się do szatni, żeby przebrać się w ubrania i pojechać do domu. Wracając przebiła nam się opona od auta i musieliśmy wzywać pomoc drogową ponieważ, nie mieliśmy zapasowych opon w bagażniku.

W końcu w domu! -powiedziała mama trochę radosnym a trochę zmęczonym głosem.

Około godziny 17:00, gdy robiłam sobie kolejcę, niechcący wylałam wrzątek na swoją rękę i potknęłam się wchodząc do pokoju z dwoma kanapkami i herbatą. Wszystko jak się domyślacie wylądowało na ziemii. Czułam, że coś jest nie tak, że mam jakiegoś dziwnego pecha.

Koniecznie napiszecie czy podoba wam się pomysł na książkę. Możecie też napisać jakieś pomysły, co chcielibyście, aby wydarzyło się w życiu bohaterów!

Niewinna WycieczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz