niedziela, 31 stycznia 2000
godzina 5:40-w końcu moja wycieczka! -krzyknęłam radosnym głosem.
Musiałam dzisiaj wstać o 5:00, ponieważ autobus wyjeżdżał bardzo wcześnie. Przewidziane były dwie godziny drogi. Nasz plan wycieczki był bardzo ciekawy, ponieważ kilka dni będziemy w górach Tatrach, później kilka dni w Zakopanym, a na koniec jeszcze kilka dni w Bieszczadach. Cieszyłam się, ale wiedziałam, że będzie to dość męczący wyjazd.
Byłam już spakowana, ubrana i umyta. Śniadania nie jadłam, ponieważ nie jestem przyzwyczajona do jedzenia o tej porze. Wycieczka zaczynała się o 6:00, więc musiałam być conajmniej 5:55 na parkingu przy mojej szkole.
Czekałam chwilę przy samochodzie na tatę, aż nagle mój spokój zagłuszył dobiegający z dawnej szopy szelest. Chciałam pójść i sprawdzić co się dzieje, ale pomyślałam, że mój tata nie byłby zabardzo zadowolony widząc mnie w piwnicy jeszcze w dniu wyjazdu. Wiedziałam, że nie mogę się spóźnić. Odwróciłam wzrok i sprawdzałam coś na telefonie. Momentalnie ktoś mi coś szepnął do ucha. Szybko się odwróciłam i krzyknęłam.
-tato! Przestań mnie tak straszyć! -powiedziałam zdenerwowanym tonem.
-choć, bo się spóźnisz. -powiedział tata lekko rozbawionym głosem.
Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy pod moją szkołę. Sytuacja z piwnicy nie dawała mi spokoju. Gdy dojechałam na miejsce zdziwiłam się, ponieważ nikogo oprócz Zuzi tam nie było.
-gdzie są wszyscy? -zapytałam zdziwiona.
-wyobraź sobie, że czekam tu od ponad 20 minut i do tej pory żadnej żywej duszy oprócz mnie tu nie było. -powiedziała zdenerwowana Zuzia.
-choć zadzwonimy do Amelki, może ona wie co się dzieje. -zaproponowałam.
Po kilkunastu minutach w końcu udało nam się z nią połączyć. Zaspanym głosem powiedziała nam, że opóźniono nam wyjazd. Mieliśmy wyjechać o 10:00 z powodu jakiś komplikacji z autobusem. Wiedziałam, że to nie był przypadek.
Gdy się rozłączyłyśmy, siedziałyśmy jeszcze kilkanaście minut na ławce, rozmawiając co zrobić. Najmądrzejszym pomysłem było zadzwonić do rodziców, aby po nas przyjechali i zabrali stąd. Tak też zrobiłyśmy, jednak tata mi powiedział że za około 15 minut będzie. Nie wiedziałyśmy co zrobić, więc czekałyśmy na ławce na mojego tatę u mamę Zuzi. Po kilkunastu minutach przyjechali.
ten sam dzień
godzina 9:45Zadzwoniłam jeszcze do Zuzi, aby jej przypomnieć o wycieczce. Po kilkunastu minutach znowu byłam na parkingu. Jak się okazało, byli tam już wszyscy. Uspokoiłam się trochę. Dalej myślałam o tej piwnicy i o tych wszystkich nienormalnych rzeczach dziejących się w moim domu.
Po małej odprawie wsiedliśmy do autobusu. Z Zuzią zajęłyśmy najlepsze miejsca. Ja siedziałam przy oknie, a Zuzia tuż obok mnie. Po godzinie drogi zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej. Mocno mi się chciało do toalety, więc poszłam do toalety na stacji. Zuzia została w autobusie.
Gdy weszłam do toalety było tam strasznie brudno. Na ziemii leżało mnóstwo zużytych chusteczek i śmieci. Nie wiedziałam innego rozwiązania, więc skorzystałam z tej toalety. Szybko wróciłam do autobusu. Pan kierowca nie mógł ryszyć. Na początku nie wiedziałam co się dzieje, ale potem, gdy zobaczyłam, że z samochodu wysiada kierowca i nasza pani wychowawczyni i że nagle przybiega jakiś pan (najprawdopodobniej pracownik stacji benzynowej) i coś oglądają z tyłu pojazdu, domyśliłam się o co chodzi.
-przebita opona. -powiedziałam zażenowanym głosem.
Wiedziałam, że to będzie kolejne kilkadziesiąt minut opóźnienia, zanim ruszymy dalej.
-Zuza. To wszystko, to nie może być przypadek. Ktoś bardzo nie chce, abyśmy tam jechały. -powiedziałam lekko pzestraszonym głosem.
CZYTASZ
Niewinna Wycieczka
ParanormalNa obrzeżach Wrocławia mieszkali państwo Nowakowscy. Rodzice Kasia i Paweł oraz trójka dzieci: Julka (14) Marcel (11) i Ola (7). Rodzina nie była bogata, ale też nie należała do najbiedniejszych. Byli przeciętni. Mieli piętrowy dom z ogrodem, który...