*kontynuacja*
środa, 20 stycznia 2000
godzina 18:26Długo siedziałam z babcią i rozmawiałam o tej sprawie. Około godziny 20:00 przyjechała po mnie mama z Marcelem i Olą.
-tata został w domu. -powiedziała mama.
Szybko się ubrałam i pojechałam do domu. Gdy wróciliśmy tata siedział przy komputerze i uzupełniał notatki do pracy. Było już późno, więc umyłam się i poszłam do pokoju. Chciałam jeszcze pogadać z Zuzią, ale nie odbierała telefonu. Martwiłam się o nią. Pooglądałam jakieś filmy na YouTube i poszłam spać.
czwartek, 21 stycznia 2000
godzina 9:06Dzisiaj też nie poszłam do szkoły. Mama została ze mną, żebym się nie bała.
-Julka, dzisiaj przyjdzie do nas pan, który sprawdzi stan naszego domu i sprawdzi czy niema żadnych demonów.
-y...okeej. -powiedziałam.
Wiedziałam, że ta sytuacja jest porąbana, ale nie sądziłam że aż tak. Byłam przestraszona. Ktoś będzie oceniał nasze mieszkanie i sprawdzał czy są jakieś demony. Śmieszyło mnie to trochę, ale wiedziałam że coś niedobrego się tu dzieje.
Zjadłam śniadanie, ubrałam się i zeszłam na dół. Pooglądałam jeszcze telewizję z mamą i pooglądałam coś n telefonie.
Było po 11:00, kiedy rozległ się głośny dzwonek do drzwi. Mama wstała i otworzyła drzwi pewnemu panu.
Przypomniałam sobie, że ten pan był kiedyś w gazecie. Kojarzyłam skądś tą twarz, była bardzo charakterystyczna. Sprawdzał kiedyś też podobny dom do naszego.
Po kilku minutach od wejścia tego dziwnego pana, przyszedł tata. Zdziwiłam się ponieważ, miał mieć dzisiaj dość ciężki dzień w pracy. Rodzice przez kilkanaście minut stali w kuchni i omawiali z tym panem wszystko od początku do końca. Około godziny 11:40 weszło pięciu mężczyzn z dziwnymi sprzętami. Zaczęli rozglądać się po mieszkaniu. Czułam się bardzo dziwnie.
Rodzice poszli za tym dziwnym panem, który z nimi rozmawiał. Poszłam z nimi, bo chciałam wiedzieć o czym rozmawiają. To przecież też mój dom.
Nagle podeszli do kąta obok telewizora. To była dokładnie ten sam kąt, w którym pojawił się wtedy ten cień. Byłam przestraszona. Nagle zza moich pleców wyszło dwóch panów z takimi jakby "megafonami" i zaczęli przykładać je do ściany. Na początku wolno pykało, ale gdy podeszli do tamtego kąta, zaczęło znacznie szybciej pykać. Stałam zmrowana. Ci sami panowie od tych megafonów, wzięli młotek i zaczęli rozbijać ścianę. Okazało się, że za cienką warstwą ściany kryły się schody prowadzące na dół. Nie znaliśmy tego miejsca. Zauważyłam, że moi rodzice byli tak samo zdziwieni jak ja. Nagle ten pan "dowódca" wziął latarkę i zszedł na dół. Za nim ci jego wszyscy "pracownicy". Potem poszli moi rodzice, a na końcu ja.
Gdy zeszłam na dół, okazało się, że te pomieszczenie jest dosyć duże. Część pracowników poszła w lewo, a część w prawo. Ja osobiście poszłam z rodzicami w prawo. Wszędzie było pełno starych mebli i porcelany. W pewnym momencie zamarłam. W kącie obok starego, pobitego lustra wisiało ciało jakiegoś człowieka.
-co się tu do cholery dzieje! -krzyknełam i wybiegłam stamtąd.
CZYTASZ
Niewinna Wycieczka
ParanormalNa obrzeżach Wrocławia mieszkali państwo Nowakowscy. Rodzice Kasia i Paweł oraz trójka dzieci: Julka (14) Marcel (11) i Ola (7). Rodzina nie była bogata, ale też nie należała do najbiedniejszych. Byli przeciętni. Mieli piętrowy dom z ogrodem, który...