Rozdział 2

1.9K 167 73
                                    

Kiedy minęła pierwsza lekcja, Magnus jako pierwszy wybiegł z klasy, niedbale zarzucając plecak na swoje ramię. Musiał zapalić.

Idąc szkolnym korytarzem, który z każdą kolejną chwilą zapełniał się większą ilością uczniów, wyciągnął z kieszeni swoich spodni papierosa i zapalniczkę. Nie przejmował się tym, że był jeszcze w budynku, i podpalił fajka. Jednak kierujący się w jego stronę Simon Lewis - dyżurny i pilnujący porządku na korytarzu, którym szedł Bane - nie mógł pozwolić na złamanie zasad. Tym bardziej przez azjatę, który miał już dużo wyskoków na swojej karcie.

- Bane - brunet zatrzymał starszego nastolatka. - W szkole się nie pali.

- Spierdalaj - burknął Magnus, który absolutnie nie miał ochoty na słuchanie jakichkolwiek kazań. Chciał pozbyć się złości i sfrustrowania, które buzowały w środku.

Jego zamiar ominięcia Lewisa skończył się katastrofą dla ich obu, gdy brunet chwycił nadgarstek Magnusa, wywołując u niego pieczenie przez bolesne ściśnięcie wczorajszych cięć. I tym samym przerwał jedną z barier.

Rozzłoszczony Bane natychmiast odrzucił papierosa w którąś stronę i zajął się Simonem, który przełknął ślinę, zaklinając siebie w myślach z powodu zaczepiania jednego z agresywnych uczniów. Magnus chwycił kołnierz swetra swojego wroga i przygwoździł zlęknione ciało nastolatka do ściany. Starał się, by Lewis zobaczył całą złość w jego oczach, jaką udało mu się obudzić. Uczniowie poczęli zatrzymywać się wokół dwójki, czekając na rozwój wydarzeń.

- Co ty sobie myślisz?! - warknął Magnus, uderzając chłopakiem o ścianę. Simon zacisnął powieki, kiedy poczuł bolesne skutki uderzenia tyłem głowy o twardą powłokę. - Nie możesz się, kurwa, zająć sobą?!

- Magnus! - krzyknął Lightwood, który wyłonił się z muru zgromadzonych nastolatków. Nie mógł przejść obojętnie podczas sytuacji, w której jeden z uczniów mógłby ucierpieć.

Bane zlekceważając znajomy głos, przymierzał się już do ciosu, którego pragnął złożyć na twarzy Lewisa. Oj, bardzo tego pragnął.

~Magnus~
Z przyjemnością miałem już zajebać dla Lewisa, kiedy jakiś jeszcze gorszy kretyn niż on pociągnął mnie za ramię do tyłu, odciągając mnie od nastolatka.

Co jest nie tak z tym życiem, do cholery?!

- Co ty, kurwa, robisz?! - wkurwiony odwróciłem się do Lightwood'a. Jego śliczna twarzyczka niestety nie posłuży mu za obronę. - Nie wtrącaj się!

- Magnus, nie możes...

- Czego?! - przerwałem, popychając go w stronę tłumu, który się odsunął. - Przestaniesz włazić mi w drogę?!

- Uspokój się - odparł spokojnie, mimo sytuacji, w jakieś się znalazł. Kretyn.

- Jeszcze raz mi wejdziesz w drogę... - podchodziłem do chłopaka, który cofał się do tyłu. - To się, kurwa, spodziewaj wizyty w studni, jasne?

- T-tylko zastraszać potrafisz? - spytał niby z determinacją, ale jego odrobinę drżący głos zdradzał niepokój. I dobrze, niech się boi o własny tyłek. - Chcesz porozmawiać?

- Co proszę? - całkowicie zdezorientowałem się jego pytaniem. On jest jakiś dziwny.

- Porozmawiać - powtórzył. - Musisz mieć jakiś problem, skoro tak się zachowujesz, Magnus...

Okey... Szacun, że zauważył, ale i tak jestem na niego wkurwiony.

- Po prostu nie wchodź mi w drogę, Lightwood - mruknąłem, odsuwając się od niego. Przeleciałem wzrokiem po tych wszystkich idiotach, którzy się na mnie gapili, jakby nie mieli nic innego do roboty, kiedy zadzwonił dzwonek.

NOI ZNOWU NIE ZAPALIŁEM.

~Alec~
Patrzyłem przez chwilę, jak sylwetka Magnusa znika za rogiem korytarza, nim podszedłem do Simona.

- Wszystko okey? - spytałem.

- Jasne - westchnął brunet. - To moja wina, mogłem nie zaczepiać tego psychola - uśmiechnął się do mnie i razem skierowaliśmy się pustym już korytarzem do sali biologicznej, gdyż uczyliśmy się w tej samej klasie.

- Dużo jest takich psycholów tutaj - wzruszyłem ramionami. - A Magnus na pewno ma jakiś...

- Powód? - dokończył za mnie. - Wątpię. Gdyby chciał być miły, po prostu by taki był. Ale wybrał ścieżkę zarozumiałego gnojka, no cóż, jego życie - bezradnie rozłożył ręce. Wszedł pierwszy do sali, a ja zaraz za nim, siadając na pierwszej ławce przed biurkiem nauczyciela. Gdyż była ona zawsze wolna.

U Magnusa na pewno coś się dzieje. Musi być przyczyna takiego zachowania, tak samo jak u innych agresorów w szkole. Spróbuję z nim pogadać, jeśli oczywiście nie będzie nadal planował mojej wizyty w studni... Nie, jestem zbyt uroczy.

***
~Magnus~
Na jednej z przerw podszedłem do moich kolegów, którzy stali przy ścianie na korytarzu.

- Siema, paskudne mordy - przywitałem się bardzo uprzejmie.

- Siema, pasożycie - uśmiechnął się do mnie Raphael, a reszta po prostu kiwnęła głowami. - Co ci? - spytał, gdy przyjrzał mi się przez chwilę. - Jak dawno nie paliłeś?

- A daj spokój - burknąłem zażenowany. - Najpierw Lightwood, potem Lewis, a potem już czasu, kurwa, nie miałem. Muszę kogoś przelecieć w kantorku. Kogo proponujesz? - spojrzałem na przyjaciela z nadzieją, lecz zamiast niego odezwał się Ragnor.

- Nie poczekasz do końca zajęć?

- Nie - spojrzałem na chłopaka, zirytowany tokiem jego myślenia. - Mówię, że chcę, to chcę teraz - obróciłem się i spojrzałem po poszczególnych twarzach ludzi.

Teraz tylko się zastanowić, czy chłopak czy dziewczyna... Lightwood.

- I co? - spytał Ragnor. - Masz już kogoś czy może zmądrzałeś i spokojnie poczekasz na koniec lekcji?

- Lightwood - uśmiechnąłem się pod nosem, obserwując bladą twarz chłopaka błądzącą między resztą uczniów.

- Isabelle? - prychnął Raphael. - Ona nie jest przypadkiem z tym Meliornem?

- O Aleca mi chodzi - spojrzałem na dwójkę chłopaków.

Oboje wymienili się porozumiewawczymi spojrzeniami, nie ukrywając swojego zdziwienia, które przerodziło się w całkowite zirytowanie. A ja, ignorując ich i uśmiechając się pod nosem, ruszyłem w stronę Alexandra Lightwood'a.

𝕀 𝕎𝕚𝕝𝕝 ℝ𝕦𝕚𝕟 𝕐𝕠𝕦Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz