Boże Narodzenie

1.4K 97 20
                                    

- Magnus! - krzyknął Alec najgłośniej jak potrafiło w tamtym momencie jego gardło, niedawno drażnione przez papierosowy dym. - Tutaj! Znalazłem! Mam już!

- Już idę, kotku! - odkrzyknął Bane, którego pięść z zamachem wylądowała na twarzy pewnego ucznia z ich szkoły. Wolał zająć się nim sam, a znalezienie narkotyków, których bity przez niego chłopak zwędził chamsko Raphael'owi, powierzyć Alecowi, byleby nie widzieć na jego ciele choć rysy po jakiejś walce. A Magnus uwielbiał przemoc, więc było to dla niego tylko połączenie przyjemnego z pożytecznym.

Wiedząc, że jego chłopak już znalazł narkotyk, kilkoma szybkimi uderzeniami w twarz - zwalił przeciwnika na brudną, betonową ziemię w starej melinie, w której się znajdowali. Srebrny kastet na Magnusowej dłoni sprawił, że czerwona krew spływała ciurkiem po twarzy nastolatka z jego rozciętego łuku brwiowego. Usta Magnusa wykrzywiły się w uśmiech przepełniony satysfakcją.

Kiedy pobity nastolatek znalazł jeszcze siły na to, by wstać, i gdy już to robił, ponownie nabuzowany Bane nie mógł mu przyłożyć przez Lightwood'a, który z rozpędu pociągnął go za ramię. Magnus zatoczył się i mimo wszystko pognał za swoim chłopakiem.

- A już mogłem go zabić! - krzyknął oburzony i jakże niezaspokojony Magnus w stronę biegnącego przed nim Alexandra. - Tylko jeszcze kilka ciosów!

- To, że dałem ci na urodziny kastet nie świadczy o tym, że masz od razu zabijać ludzi!

- A dlaczego by nie?!

- Co będę robił gdy wcisną cię do poprawczaka?! - krzyknął ze szczerym przejęciem, odwracając głowę ze zmartwionym spojrzeniem na swojego chłopaka, którego niewątpliwie mocno kochał. Bane sapnął i starał się nie wywrócić.

- Pójdziesz tam razem ze mną! - roześmiał się głośno w mroźne, zimowe powietrze Azjata, jednocześnie z rozczuleniem rejestrując opiekuńczy wzrok Aleca skierowany na jego osobę. Swoją drogą, czy musieli być z Alekiem tacy głupi by na wieczorne odwiedziny tamtego złodzieja nie nałożyć przynajmniej czapek? W końcu był grudzień!

A dziś Wigilia.

***
- Patrz na to... - mruknął z dumą Alec, odsuwając się od ciemnego stolika. Podczas gdy Magnus wciągał zwykłe, białe, narkotykowe kreski, Lightwood dał się skusić swojej romantycznej naturze i ułożył z sypkiego proszku serduszko. Trochę krzywe, niedopracowane, ale zdaniem Magnusa najpiękniejsze jakie w życiu widział.

- Piękne, skarbeńku - skomentował z szerokim i czułym uśmiechem Magnus, odrywając się od narkotyku.

- Wiem, Niuniochu... - skwitował krótko Alec i zbliżył się do swojego chłopaka.

Dłoń położył na kolano siedzącego na podłodze Bane'a, a jego usta przykrył swoimi. Pieścił je delikatnie za pomocą powolnych muśnięć, ale najwyraźniej niezbyt cierpliwy Azjata nie byłby sobą, gdyby nie zaczął niszczyć i tym samym pogłębiać subtelnego dotąd pocałunku. A Alec mimo wszystko lubił, gdy właśnie to robił.

Magnus poczuł delikatny smak tytoniu na ruchomych wargach Aleca.

Bane mógł rzec, że wiele razy miewał już wyrzuty sumienia. Te podstępne bestie atakowały go w najmniej oczekiwanych momentach. Podczas lekcyjnej odpowiedzi przy tablicy, licznych prób szybkiego snu, jazdy autobusem, czy tak jak teraz - całowania się z Alekiem. Czasami właśnie żałował i był zły na siebie, że stoczył tak bardzo tego chłopaka, pociągnął go na samo dno.

Alexander Lightwood był ideałem jak ich mało. A z rąk Magnusa Bane'a stał się takim, jak on. Przeciwieństwem ideału.

Miłość potrafi być naprawdę różnorodna. A uczucie pomiędzy Alekiem i Magnusem było szczególnie skomplikowane. Nastolatkowie wiedzieli tylko to, że chcą spędzać ze sobą czas. Niezależnie czy miałoby to być spowodowane bezsennością, walką z zaburzeniami odżywiania bądź innymi groźnymi uzależnieniami. Po prostu pragnęli swojej obecności.

𝕀 𝕎𝕚𝕝𝕝 ℝ𝕦𝕚𝕟 𝕐𝕠𝕦Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz