2/9

735 83 5
                                    

- I tyle? - zapłakał. Bane to usłyszał. I ugryzł się w język tak mocno, że poczuł własną krew. - Ale dlaczego...? Powiedz mi chociaż to...!

- Alexander... - Magnus chwycił drżące dłonie Aleca i ściągnął je ze swoich policzków. Otworzył lekko oczy. Zauważył tylko drgającą brodę Lightwood'a i kropelki łez, a już poczuł, jak bardzo to boli. - Po prostu. Znasz mnie. Rodzeństwo cię przede mną ostrzegało.

- To ich wina, tak? - spytał wręcz prosząco, jakby cholernie chciał wierzyć, że jest właśnie tak. - Namówili cię, zagrozili, cokolwiek...

- Tak, ale to głównie moja decyzja - powiedział Magnus, ponownie zamykając oczy. Wziął głęboki wdech przed kolejnymi słowami, które kłuły go w ustach. - Nie musisz tego rozumieć, nie obchodzi mnie to. Zwyczajnie w świecie z tobą zrywam. Nie jesteśmy jedyną parą, która tak robi.

- Nie jesteśmy jak inne pary...! I spójrz na mnie! Proszę!

- Lightwood! - warknął Magnus, podnosząc głos. I miał ochotę się rozpłakać i poprosić kogoś, żeby go dobrze pobito. - Zrywam z tobą i koniec, kurwa, kropka! Wypieprzaj stąd!

Magnus wziął wdech. Drżący, długi wdech, słysząc zduszony szloch, jakieś słowa. Kiedy otworzył oczy, nie było przed nim Aleca. Zobaczył wodę wzburzoną jak nigdy wcześniej. Albo mu się tylko wydawało.

Spojrzał w bok i zobaczył oddalającą się, chwiejną sylwetkę. Wyobraził sobie, jak musiała wyglądać ta twarz, nie musząc już dalej udawać, że to wszystko go nie obchodzi.

A za moment zgiął się w pół i zwymiotował.


***

- Dlaczego taki jesteś? - podirytowany Ragnor uniósł brew, patrząc z obrzydzeniem na Magnusa.

- Jaki, kurwa? - burknął Bane.

- Taki wkurwiający. Co ci? Okres się spóźnia?

- A możesz się, kurwa, zamknąć? - wstał gwałtownie z krzesła, czując wzrastający w nim gniew. Przyjaciel wybrał sobie nienajlepszy moment na docinki.

Ragnor też wstał, sprowokowany. Oboje mierzyli się morderczymi spojrzeniami, zastanawiając się, który pierwszy zada cios. Ale pojawił się Raphael.

- Spokojnie, księżniczki - mruknął znudzonym tonem Santiago, podchodząc do nich. Usadził Magnusa i Ragnora na krzesłach przy stole, na którym eksponowały się narkotyki.

- Niech ten cwel z krzywym ryjem się uspokoi - warknął Magnus, zerkając spod byka na Ragnora, który wywrócił oczami.

- Ty też się ogarnij - sarknął Raphael i usiadł przy przyjaciołach, przecierając oczy. - Nie dziwię się Fellowi. Co z tobą, Bane? - posłał Magnusowi dłuższe spojrzenie. - Alec dupy nie dał?

Magnus zacisnął pięści, nie chcąc wszczynać niepotrzebnej bójki. Wcześniej takie żarty były normalne, ale nie w jego obecnej sytuacji. Wziął kilka wdechów i wydechów, żeby się uspokoić. Wymazał też z głosu i twarzy niepotrzebne emocje.

- Zerwałem z nim - wyrzucił z siebie w końcu.

Oszołomiony Raphael zakaszlał akurat wtedy, kiedy wciągał kreskę białego proszku, przez co pyłek rozproszył się po blacie stołu i ich trzech. Ragnor po prostu rozdziawił usta i wybałuszył oczy. Magnus aż prawie się zaśmiał, ale ciężkie, winne serce nie pozwalało na to.

- No co? - przeleciał wzrokiem swoich kolegów.

- Jak to co? - kaszlał Raphael. - Jak to z nim zerwałeś? Ty? A nie on z tobą?

- Ja z nim - mruknął Magnus.

- Wiesz, że nie łatwo mnie zaskoczyć... - zaczął dziwnym głosem Ragnor. - Ale to dziwne. I to bardzo. Lubiłeś tego kujona. Nawet bardziej niż bardzo... - zerknął na Raphaela, który kiwnął głową i przetarł ubrudzony nos. - I tak nagle go rzucasz?

- Znacie mnie - Bane wzruszył ramionami, bawiąc się papierosem w dłoniach. - Szybko się nudzę.

- Pierdol, ile chcesz, ale nie wierzymy - oznajmił Raphael. - Przecież wolałeś spędzić cały dzień z tą cnotką zamiast z nami. Nawet nowy towar nie był w stanie cię przekupić. Nie robiłbyś tak, gdybyś miał go w dupie i po czasie miał ci się "znudzić."

- Dobrze gadasz - poparł go Ragnor. - Raphael zawsze dobrze gadał. Teraz też, no i dlatego...

- Mogę zrobić zaproszenia na wasz ślub? - spytał Magnus, wykrzywiając usta w zmęczonym uśmiechu. - Proszę. Dodam dużo brokatu i wymyślę jakąś nazwę dla waszego shipu...

- NO I dlatego... - wtrącił się warknięciem Ragnor. - Musisz powiedzieć, o co chodzi.

- Do diabła, niszczyłem go po prostu! - Magnus z frustracją wyrzucił ręce w górę. - Zależy mi na nim. Nie chcę popsuć mu życia.

Po tych słowach obydwoje, Raphael i Ragnor roześmiali się. Zdołowany Magnus rzucił w Fella paczką fajek.

- Czego tak mordy cieszycie? - burknął azjata. - Zaraz obydwoje dostaniecie po pysku. Z tego kastetu, który dostałem od Aleca - wymamrotał, mimowolnie sięgając do kieszeni, gdzie dany przedmiot posiadał.

- Oj, kretynie... - zaczął Raphael, uspokoiwszy śmiech. - Żaden z nas jeszcze nie miał wyjebane w nic tak bardzo, jak ty miałeś wyjebane w to, co zostanie z Lightwood'a po tym wszystkim.

- Cóż, czyli wszystko się zmieniło.

- A ja dalej uważam, że to też przez to, że Lightwood się nie wypiął przed Magnusem - oznajmił Ragnor.

Magnus zacisnął szczękę i sięgnął po kastet.

𝕀 𝕎𝕚𝕝𝕝 ℝ𝕦𝕚𝕟 𝕐𝕠𝕦Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz