NIE BĘDZIE TYTUŁÓW!
- Wiem, że tu jesteś Margaret. - Powiedział. - chodź zaprowadzę Cię do pokoju. Nie powinnaś leżeć na takim zimnym betonie
- C-co? Nie! - zaczęłam wstawać. Twarz skrzydlatego chłopaka otaczał tajemniczy cień, jak poprzednim razem. Mając nadzieję, że to sen uszczypnęła się w chudą rękę. - Auć - powiedziała cicho.
Przestałam czuć grunt pod stopami. Wiedziałam, że leci. Po chwili znowu byłam w pokoju.
- Dobranoc książniczko - usłyszałam na pożegnanie. Znałam ten głos. Głęboki, spokojny. - Luke.
Zaczęłam sobie zdawać sprawę z tego, że to nie są żarty. Trafiłam do jakieś porąbanej szkoły.
Myślałam cały czas. Nie miałam czasu na spanie. Czego niestety pożałowalam następnego dnia... A mianowicie...
6 rano. Spokojnie rozmyślam, z opuchniętymi oczami od płaczu i braku snu.
Niemal czuję ślady po toku łez na moich policzkach. Miałam nie płakać. Widocznie jestem za słaba.
- Pobudka! Wstajemy! Za godzinę śniadanie! - Theodora drze się. Nie reaguję. Słyszę otwieranie drzwi. - Ciebie też to nie ominie. Wstawaj! - podchodzi i spogląda na moją twarz. - Boże święty! Co ty robiłaś całą noc! Przynajmniej włosy jakoś wyglądają! - przelatuję wzrokiem po pokoju aż spotykam się z jej gałkami ocznymi. Nie uchylnie się we mnie wpatrują.
- Przestaniesz się gapić i pozwolisz mi się przebrać? - wychrypiałam nie patrząc na nią. Nie mam ochoty.
- Dzisiaj sobota. Mamy 2 lekcje. Ubierz się jak chcesz. Zajęcia są na dworze. - odruchowo spoglądam na okno. Podchodzę do niego. Odwracam się jeszcze i rzucam definitywnie nie przyjazne spojrzenie w jej stronę. Znów spoglądam na okno i po chwili słyszę charakterystyczny dźwięk. Dźwięk wolności i ciszy lub hałasu i rozmów. Na moje szczęście była to ta pierwsza opcja.
Otwarłam okno i wychyliłam się delikatnie. 'Nie jest źle. Wystarczy bluza.' - pomyślałam. Podchodeszłam do szafy i decyduję, w jakim stroju chcę się oficjalnie przywitać z tutejszą zgrają debili. Na razie chcę się dowiedzieć co ja tu robię, bo o ile dobrze pamiętam, nie miałam problemów psychicznych.
Założyłam czarną bluzę. Nie miałam nigdy takiej. Była za duża i tylko koniuszki moich bladych palców wystawały spod materiału. Do tego założyłam spodnie z wysokim stanem tego samego koloru. Rozczesałam włosy i założyłam trampki. Przypomniałam sobie o mojej twarzy. Choć byłoby śmiesznie...
Wróciłam do łazienki i obmyłam twarz i zęby. Nie chcę nikogo zabić. Jeszcze. Nie spoglądając nawet w lustro wychodzę z pokoju.
Tam zostaję Theodorę w rażących kolorem butach, różowych jeansach i jasno żółtej bluzie w jednorożce. Później spotykam Sheldona. A jak inaczej? Znowu ma te swoje okulary. Poprawia je i wszyscy wychodzimy.
Nie ma Francessa. Postanawiam o to nie pytać.
CZYTASZ
Inne Światy/ZAWIESZONA
Fantasy- I myśli Pan, że to pomoże mojemu biednemu synkowi? Wie Pan, że jak on nie przeżyje, będzie mieć Pan poważne kłopoty... - lekarz uśmiechnął się pod nosem. - Oczywiście, że przeżyje... - Powiedział składając ręce. -...jeżeli ją znajdziemy... Kiedy M...