5. Roślinka

11 1 0
                                    

Chłopak zatrzasnął drzwi, a ja chcąc pobiec za nim wypadłam z salonu co najmniej tak, jakbym kogoś goniła. Bo tak było.

Lecz na korytarzu nie było żadnej osoby. Pod moimi nogami zaszeleczał jakiś skrawek papieru. Podniosłam go...

"Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy... - Patrick"

Czy Patrick to ten, co popchnął Eddiego? Miałam jeszcze więcej pytań, niż przedtem. Postanowiłam wrócić i się rozpakować.

Bez słowa ruszyłam do swojego pokoju. Byłam na nich zła. Dlaczego tak postąpili? Dlaczego nie chcą mi powiedzieć praktycznie niczego? Nie chcą? Nie mogą? Ale kto im by zabronił? Niewinna staruszka, czy jej trzydziestoletni syn...?

Postanowiłam zająć się czymś pożytecznym, aby zapomnieć o nadmiarze pytań. Chciałam poukładać moje rzeczy lecz coś mi przeszkodziło. A mianowicie brak walizki. No tak... została w salonie. Wyszłam więc na korytarz. Gdy usłyszałam głosy znajomych szybko wpadłam za drzwi znajdujące się po lewej i przystawiłam ucho do drzwi.

- To kiedy się dowie? - spytał Edward.

- Dyrektora zdecydowała, że im później tym lepiej... - ściszył głos Sheldon

- A Wiktor jest przeciwnego zdania. Teraz musimy się kryć z naszymi zdolnościami i zajęciami. - powiedział Frank.

Usłyszałam otwierane drzwi do pokoju po lewej i głośny, dziewczęcy wrzask.

- Gdzie ona jest?! - Krzyknęła Theodora. Chwila... pokój po lewej... Mój pokój! O nie! O nie!

Odeszłam od drzwi i usiadłam na łóżku. Zaczęłam przyglądać się pokojowi Veen. Mój wzrok powędrował najpierw na komodę. Podeszłam do niej. Stała tam urocza, błękitna doniczka. I widocznie ledwo co zasadzona roślinka. Patrzyłam na nią dopóki drzwi się gwałtownie otworzyły.

- Boże! Tutaj jesteś! - rzuciła się na mnie blondynka.

- Kim jest Patrick? - blondynka prychnęła i przewróciła oczami. 

- Nie ważne.

- Dobra. Będę w pokoju.

Nie mogę! Po prostu nie mogę! 

Poszłam po tą głupią walizkę i zaczęłam się rozpakowywać. Wtedy się zorientowałam, co tak na prawdę powinno mnie martwić. Nie rodzice, których nie obchodziłam. Nie kim jest ten cały Patrick. Tylko JAK SIĘ TUTAJ ZNALAZŁAM!!! W pobliżu mojego domu, jak i ogólnie całego miasta nie był żadnego lasu. A tutaj? Las. Tylko las. Ciągnął się za linie horyzontu. Gdzie ja jestem?! Postanowiłam iść do Theo. Jak nie Veen to kto? Sheldon okłamał mnie jako pierwszy, a nie wiem czy Francesso nie zaczął by żartować z zaistniałej sytuacji.

Wpadłam do pokoju dziewczyny z jakimś przypadkowym pytaniem.

- Kiedy obiad? - wtedy zerknęłam na nią. Stała przy komodzie, a roślinka w jasnoniebieskiej doniczce zamiast zachowywać się jak normalny ledwo zasadzony kwiatek, wyglądem przypominała już dojrzały kwiat. w dodatku wokół niego rosły jeszcze to inne i to w zastraszającym tempie. Do tego z każdym ruchem dziewczyny rośliny robiły się dojrzalsze i...

W moich oczach zebrały się łzy. Wtedy dziewczyna na mnie spojrzała na mnie, a w jej oczach widziałam przerażenie. W moich było to samo, tylko, że pomieszane ze smutkiem i zawodem. Wybiegłam na korytarz. 

- Hej! Jak by co to o 22.22 skaczę z okna czyli około 30 metrów a na dole jest asfald tak jak by co. To lepiej mi powiedzcie o co chodzi bo się zabiję! - Nie wiem dlaczego tak powiedziałam. W sumie nie miałam nic do stracenia...

Postanowiłam te kilka ostatnich godzin spędzić na spaniu, czyli jednej z moich ulubionych czynności. ustawiłam budzik na godzinę 22.20 i poszłam spać...

Inne Światy/ZAWIESZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz