Chyba nigdy się nie zmieni

364 26 20
                                    

Wstałam powoli z łóżka. Jest równo ósma rano, czyli moja typowa godzina do wstawania. Przebrałam się w normalne ubrania (tutaj możesz ubrać siebie/swoją OC) i wyszłam z pokoju. Zeszłam po schodach prosto do kuchni. Przy stole siedział Edd z kawą, wyglądał tragicznie.


[T/I] - Edd, co ci się stało?


Oderwał wzrok z kubka i przeniósł go na mnie.


[Edd] - Ciesz się że nie jesteś gospodarzem. W środku nocy musiałem jechać po Toma do baru bo znów pił, potem uciszać Torda bo głośno puszczał openingi z anime. (jak źle napisałam to prosz poprawić)


Usiadłam obok niego i poczochrałam mu włosy; zareagował uśmiechem.


[T/I] - następnym razem mnie obudź, chętnie pomogę.


[Edd] - dzięki.


Obdarował mnie przytulasem. Tą cudowną chwilę przerwał nam Tom, który wparował do kuchni i zaczął szukać czegoś po szufladach.


[Tom] - Edd, gdzie one są?!


[Edd] - a co, zaskoczył ból głowy? Powinny być w pierwszej szufladzie po lewej.


[Tom] - właśnie że nie ma!


[???] - tego szukasz?~


Przed schodami stał Tord z paczką tabletek. Posłał sarkastycznego buziaka Tomowi i wbiegł na górę; Tom zrobił się ze złości cały czerwony i pobiegł za nim.


[Edd] - typowy poranek w naszym domu... Chcesz naleśniki czy tosty?


***


Jest wczesne popołudnie. Wszyscy siedzimy na kanapie, tylko Matt nie zszedł jeszcze na dół. Jak na zawołanie, zjawił się w salonie i usiadł obok mnie.


[T/I] - dzień dobry śpiąca królewno.


[Matt] - hej, hej.


[Edd] - nie było łaska zejść na śniadanie?


[Matt] - wiesz przecież, że sen robi dobrze na cerę.


Dlaczego on jest taki egoistyczny? Chociaż tu nie mam racji, dla mnie okazuje trochę więcej sympatii. Chyba nigdy go nie zrozumiem.


**


Przesiedzieliśmy tak prawie całe popołudnie. Jako że jestem osobą która nie lubi za długo siedzieć w miejscu, zaproponowałam im spacer.


[T/I] - ktoś chce się ze mną przejść?


[wszyscy] - nie chce mi się.


Trochę się rozczarowałam, ale wiem jak namówić do tego jedną osobę.


[T/I] - podobno spacer dobrze wpływa na skórę i-


[Matt] - Trzeba było tak od razu!


Chwycił mnie za rękę i wręcz wyrzucił z domu. Skierowaliśmy się w stronę lasku. Dopiero po dłuższej chwili zorientowałam się, że trzymamy się za ręce. Wzięłam swoją rękę i włożyłam do kieszeni mówiąc ciche ''przepraszam'', na co on zachichotał.

Powoli wchodziliśmy do lasu, na co lekko się uśmiechnęłam. Szumy drzew, gdzieniegdzie zaśpiewają ptaki, charakterystyczny zapach... Jednak tym razem zmieszany z perfumami Matta. Na tą myśl chyba się zarumieniłam, bo rudowłosy zapytał się czy nie jest mi za gorąco. Czy ja czuję coś do tego egoisty?


**


Przechadzaliśmy się po krętych ścieżkach w ciszy. Nie była to krępująca cisza, ale przyjemna. Kiedy wyszliśmy z lasu, było grubo po dwudziestej... tak szybko?


[Matt] - Szkoda, że już tak późno, bo przyjemnie się z tobą spaceruje.


[T/I] - ahah, dzięki.. nawzajem.


Spojrzeliśmy sobie w oczy, przystanęliśmy. Sama nie wiem co czuję. Dobrze wiedziałam że jest samolubny jak i zapatrzony w siebie, ale przy mnie tak jakby się otwierał. Zbliżył swoją twarz do mojej, przez co moje serce zaczęło bić o wiele szybciej, a po ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Wtedy z przerażeniem popatrzył się w lewo, a na twarzy miał wyraz zakłopotania.


[Matt] - Aaaa, więc jednak używasz pudru!


Co proszę?! Poczułam się... zawiedziona? Tak, to chyba odpowiednie słowo.


[Edd] - a już myślałem, że do czegoś dojdzie! Matt chyba nigdy się nie zmieni.


[Matt] - Nie mogę zdradzać samego siebie, prawda?


Edd się odwrócił i zaczął nawoływać resztę chłopaków, a rudy pobiegł w ich stronę.


vvv


A oto kolejna część. Postaram się wrzucać rozdziały regularnie w niedzielę. Wena i wszystko jest, ale dostępu do komputera tak jakby brak :")


To ten, do następnego

~feyrunaxx






To tylko odbicie (Matt x reader)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz