Mglisty, ponury ranek przerwał huk wywarzanych drzwi i głośne krzyki. Szybko wybiegłam z łóżka i potykając się o własne nogi szybko zbiegłam ze schodów, kierując się do salonu. Masa antyterrorystów przeczesywała dom Jima, który aktualnie był skuty wraz Moranem. Po chwili zostałam powalona, a dwójka policjantów zakuła mnie w kajdanki.— Puśccie mnie! –krzyknęłam chcąc się wyrwać — Co to w ogóle ma być?!
— Jesteście zatrzymani. Wy już wiecie za co. – odparł jeden z masywnych policjantów. — Zabrać ich.
Bardzo się zdziwiłam kiedy Jim nie protestował i bez problemu dał się wyprowadzić.
— Jim! – krzyczałam za chłopakiem. — Jim do cholery! Musimy coś zrobić kurwa!
Jeden z policjantów wyprowadził mnie do radiowozu i odjechał na komendę.
Nie rozumiem... Jakim cudem? Kurwa, przecież Jim zawsze był poinformowany o wszystkim, miał plan, a tu co? Nie wiem co teraz będzie, kurwa musimy coś zrobić.
Kilka minut później byliśmy już na komisariacie. Jeden z glin wyszarpał mnie z auta.
— Nie szarp mnie. – wysyczałam przez zęby kopiąc go w nogę, na co mężczyzna popchnął mnie do przodu.
Zostałam zaprowadzona do pokoju przesłuchań, a po drodze wszyscy policjanci w korytarzu bacznie się nam przyglądali.
— Masz coś na swoją obronę Carter? – zapytał siedząc naprzeciw policjant, który nawet nie pozwolił mi nic powiedzieć. — Wątpię. Sąd postawi wam takie zarzuty, że nawet koledzy Jima wam nie pomogą.
— Skąd możesz wiedzieć? – spytałam unosząc brew. — Chcę rozmawiać z Mycroftem Holmesem.
— Przykro mi, on ci nie pomoże. –rzekł przysuwając do mnie jakąś kartke. — Podpisał nakaz zatrzymania was trzech. Nadal myślisz, że stoi po twojej stronie?
— Skurwiel... – mruknęłam, a policjant zaśmiał się lekko.
— Skończyły się dobre czasy dla was, Carter. – powiedział wstając. – Wstawaj, idziesz na dołek.
Powoli mijałam w kajdankach policyjne korytarze, mając nadzieję, że to jakaś pomyłka, że wszystko będzie dobrze...
Nagle zza ściany wyłonił się Moriarty prowadzony przez dwójkę gliniarzy. Miałam w głowie mnóstwo pytań do niego, ale nigdzie nie było Morana...
— Wyciągnę nas stąd. – szepnął Jim do mojego ucha mijając mnie. Lekko obróciłam głowę by ostatni raz na niego spojrzeć...
Kiedy odwróciłam się zobaczyłam kogoś, kogo nie powinnam była zobaczyć. Naprzeciw mnie szła z eskortą policjantów Grace z diabelskim uśmieszkiem.
— Ty suko. – szepnęłam do niej, kiedy mijałyśmy się w korytarzu.
— Grzeczniej. – odpowiedziała smiejąc się za moimi plecami.
Policjant wsadził mnie do małej celi, gdzie miałam spędzić dwadzieścia cztery godziny aż do naszej rozprawy. Usiadłam na twardym, więziennym łóżku i gapiłam się w sufit. Nie wyobrażam sobie, że mogę spędzić tu resztę życia. Szare, wyblakłe ściany dodawały smutnego uroku, a kraty znajdowały się naprzeciw takiej samej ściany. Raz po raz przechodził jakiś policjant nawet na mnie nie zerkając, z czego w duchu dziękowałam.
— Tak będzie wyglądać moje życie od teraz? – zapytałam samą siebie.
Nie zdążyłam zrobić wielu rzeczy i prawdopodobnie nigdy już tego nie zrobię. Nie powiedziałam Jimowi jak bardzo go kocham, pomimo tego wszystkiego. Nie powiedziałam Sherlockowi jak bardzo jestem mu wdzięczna, za wieczne wyciągnie mnie z tarapatów. I chociaż nie lubiłam zbyt Mycrofta, to nie miałam odwagi podziękować mu, za to że opiekuje się Sherlockiem. Miałam w planach pojedynek z Moranem na strzelanie, a teraz nawet nie wiem, gdzie on jest.
CZYTASZ
Black Game - Jim Moriarty
AksiPrzyjaciółka Sherlocka Holmesa i Johna Watsona poznaje pewnego dnia Jima Moriarty'ego. Nie znając go postanawia mu zaufać. Młoda morderczyni poznaje jego przeszłość, oraz to, że mordercy też potrafią kochać... lecz, dlaczego gra między miłością...