Złoty wybawiciel.

152 19 1
                                    


* 4 miesiące później*

  — Jak się czujesz? – zapytał z nudą w głosie Mycroft, stojąc przy szklaniej szybie w której mnie trzymali.

— A jak mogę się czuć? – spytałam lekko chwiejąc się od podawanych mi środków uspokajających — Jak Sherlock po tygodniowym ćpaniu.

— Hm. – odchrząknął Mike i krzywo się uśmiechnął – Myślę, że nie będzie ci tu aż tak źle.

— Zgnijesz za to w piekle. – powiedziałam siadając na krześle.

— Dowiedziałem się, że zmienią Twojego lekarza, podobno nie sprawdza się zbytnio dobrze. – kiedy nie usłyszał mojej odpowiedzi dodał:

— Moriarty nadal siedzi w pierdlu.

— To dziwne. – odparłam zamykając oczy przez złe samopoczucie.

Kilka minut później Mike opuścił pomieszczenie.

  Odkąd mnie tutaj zamknęli nie mam praktycznie kontaktu z ludźmi, w dodatku założyli mi kaftan bezpieczeństwa, mimo, że jestem i tak całkowicie odizolowana. Mycroft czasem wpada zobaczyć, czy jeszcze żyje. W końcu od rozprawy minęły już jakieś cztery miesiące. Nie mam pojecia co planuje dalej Grace, nie wiem co z Jimem i z Moranem. Od początku przychodził do mnie czarnowłosy lekarz, podawał zastrzyk a ja odpływałam jak naćpana. Potem robił to regularnie. Badania, zastrzyki i samotność...

  Ostatnio mój stan się polepszył. Zniknął cwany lekarz i zastąpił go cichy mężczyzna w lekarskim ubraniu, masce na twarzy i czepkiem na włosach. Wchodził, robił zastrzyk i nic nie mówiąc, wychodził.

— Dlaczego nie podajesz mi już tych zastrzyków uspokajających? – spytałam pewnego razu cicho lekarza.

— Nie jesteś eksperymentem. – odparł zabierając swoją teczkę. — Nie wiem dlaczego Cię tak traktują.

— Bo jestem już skończona. – odparłam za mężczyzną, który już wychodził.

— O nie Carter... Jeszcze nie. – Odrzekł i wyszedł.

***

*Sherlock Viev*

Kiedy wszedłem z Johnem do baru, od razu w oczy rzucił mi się siedzący w kącie mężczyzna. Zamówiłem dwa shoty u barmana i od razu ruszyłem w jego stronę.

— Nie powinieneś tutaj siedzieć Ethan. – powiedziałem posuwając jeden kieliszek w jego stronę.

— Nikt nie odważy się postawić ani zareagować. – odparł spokojnie, wypijając zawartość kieliszka.

— Mycroft nie wyciągnie jej sam. –  powiedziałem rozglądając się po lokalu. John usiadł zaraz przy wejściu aby mieć widok na całą sale.

— W takim razie co ja na to poradzę? – odparł z uśmiechem. — To wina Moriarty'ego, jego bij, nie mnie.

— Ale ty możesz ją uwolnić.

— W takim razie co z Moranem? – spytał obracając papierosa w rękach.

— Już go w to wkręciłem. – odparłem na co odpowiedział mi chytry uśmieszek.

***

  — Proszę wstać. – powiedział lekarz wchodząc do mojej izolatki.
Chwycił moje ręce i przywiązał krotki łańcuch do zapinek na kołnierzu. Wyprowadził mnie na korytarz i weszliśmy do windy. Nie odzywał się prawie w ogóle. W końcu zjechaliśmy na najniższe piętro, gdzie zaprowadził mnie do kostnicy.

— Po co tu jesteśmy? – spytałam patrząc na jedno z ciał.

— Dobre pytanie co? – odpowiedział ściągając maskę. – Tęskniłaś?

Black Game - Jim MoriartyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz