Rozdział 75

106 14 1
                                    

- To tutaj? - zapytała Kylie.

- Tak - odparłam. - To ten adres.

Wraz z dziewczyną i Kim (która dołączyła do nas w ostatniej chwili, bo nie miała co robić, a Emma zachęcała do przyprowadzania gości) stałam przed domem, który na pierwszy rzut oka wydałby się dość przytulny, gdyby nie dekoracje. Przez halloweenowe dodatki budynek wyglądał jakby stało się w nim coś strasznego - jakaś przerażająca historia o rodzinie, która pewnego dnia cała została znaleziona martwa i nie istniała logiczna przyczyna ich śmierci.

Byłyśmy prawie godzinę spóźnione. To wszystko była wina Kylie, której nie podobał się mój strój i musiała go zmienić. Gdy narzekałam, że się spóźnimy dziewczyna stwierdziła, że nie powinno przychodzić się na imprezy na czas, więc nie będzie źle.

Wracając do mojego stroju - gdy Kylie zobaczyła, że idę w czarnej sukience i kapeluszu czarownicy tego samego koloru, zaczęła narzekać, że to jeden z najpopularniejszych, a tym samym najnudniejszych kostiumów. Po wygłoszeniu monologu na temat przebrania, postanowiła mnie "naprawić". Po namyśle kazała przynieść coś czerwonego, jakiś koszyk i zestaw do szycia. Znalezienie niektórych rzeczy nie było proste, ale w końcu mi się udało. Kylie odpowiednio zszyła czerwony materiał, robiąc z niego pelerynę dla Czerwonego Kapturka. Tutaj nastąpiła krótka kłótnia, którą wygrała dziewczyna. Ostatecznie ubrana w czarną sukienkę, białe zakolanówki, pelerynę, brązowe, wiązane buty za kostkę i koszykiem w ręce, wyszłam z domu jako Czerwony Kapturek. Aby ten strój nie wyglądał bardzo dziecinnie, pod moimi pomalowanymi na czerwono ustami Kylie zrobiła charakteryzację, sugerującą, że cieknie z nich krew.

Kim miała na sobie strój cheerleaderki. W rękach miała czerwono-złote pompony, a włosy związane w wysokiego kucyka i obwiązane kokardką.

Najbardziej imponował mi strój Kylie. Dziewczyna miała na sobie białą suknię poplamioną "krwią", czarne buty na koturnie i potargane rajstopy. Na pokręconych lokówką włosach miała białą opaskę z odpowiednią przypiętą firanką, która miała imitować welon. Dodatkowo charakteryzacją, którą zrobiła sobie Kylie, nadawała dziewczynie mrocznego wyglądu.

- W takim razie idziemy - odparła Kylie i podeszła do drzwi.

Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, dziewczyna otworzyła je i weszła do środka. To samo zrobiła Kim, więc nie pozostało mi nic innego, jak tylko dołączyć do nich.

W środku dudniła głośna muzyka i było strasznie tłoczno. Gdyby nie złota kokardka na kucyku wysokiej Kim, prawdopodobnie zgubiłabym dziewczyny.

Szłyśmy jedna za drugą, aż nagle dobiłam do Mulatki.

- Co jest? - zapytałam, gdy dziewczyna się do mnie odwróciła.

- Zgubiłam Kylie. Co robimy?

- Eee... - rozejrzałam się po otaczających mnie osobach. - Tańczymy tak jak inni?

- W porządku - odparła i w ten sposób dołączyłyśmy do tego tłumu.

Taniec nie sprawiał mi kłopotu i wtedy nawet fajnie się bawiłam. Skacząc razem z nimi do kolejnej melodii, dostrzegłam gospodarza całej imprezy. Emma wyszła właśnie z kuchni, trzymając w ręce czarny, papierowy kubek.

Blondynka była przebrana za Britney Spears z teledysku "Baby One More Time". Piosenka była dość stara, więc zdziwił mnie fakt, że dziewczyna ją zna. W końcu chyba wiedziała za kogo się przebiera, prawda?
Niemniej strój pasował do dziewczyny - krótka spódniczka w kratę, biała koszula związana wysoko na pępkiem i te włochate kulki przyczepione do dwóch warkoczy. Britney jak malowana.

Po zobaczeniu jej kubka, stwierdziłam, że właściwie jestem spragniona. Dałam znać Kim, że idę do kuchni. W pomieszczeniu bez problemu zlokalizowałam czyste kubki. Wzięłam jeden i nalałam do niego wody. Oparłam się o blat i przyłożyłam czarny kubek do ust. W tym samym czasie zauważyłam drzwi prowadzące na taras, tam z pewnością było ciszej niż tu, więc bez zastanowienia wyszłam na zewnątrz.

Zaczynało się ściemniać i było chłodno, jednak jakoś mi to nie przeszkadzało. Było miło odpocząć od głośnej muzyki i zrelaksować się na świeżym powietrzu. Stojąc oparta o barierkę, pijąc wodę z kubka, nagle poczułam czyjąś rękę na ramieniu.

Natychmiast się odwróciłam. Nie słyszałam, żeby ktoś otwierał drzwi, więc trochę się przeraziłam.

- Przepraszam, ale doszło tu do skażenia terenu. Wszyscy proszeni są o udanie się do podstawionej furgonetki. Zostaniecie nią przewiezieni do ośrodka, gdzie zostaniecie poddani kwarantannie. Proszę panią, tędy - powiedział człowiek w żółtym skafandrze.

Ktoś sobie robił ze mnie jaja?! To wcale nie było śmieszne. Postanowiłam dokładniej przyjrzeć się postaci, niestety była ona wyższa, więc musiałam stanąć na palcach i pochylić się do przodu.
Nigdy nie byłam dobra z matematyki, więc źle obliczyłam kąt pochylenia i zamiast pozostać w tej pozycji, spadłam na człowieka w skafandrze.

- Dobra - usłyszałam śmiech. - Nie ma żadnego skażenia.

Nagle od razu skojarzyłam, z kim mam do czynienia.

- HARVEY! To nie było zabawne!

- Gdybyś widziała swoją minę - chłopak nadal się śmiał.

W odpowiedzi tylko warknęłam zniecierpliwiona.

Czy to miłość? I Max&HarveyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz