decimo • she's the good and i need a little good in my life

30 1 0
                                    

*Justin's POV*

Wyjątkowo dobrze spałem, co nie leżało w mojej naturze. Ostatnio odkryłem, że przyczyną moich ciągłych bólów głowy od razu po przebudzeniu było moje zaburzenie, do którego wciąż nie mogłem się przyzwyczaić. Cały czas odpychałem myśl, że mogło być coś ze mną nie tak i zwalałem swoje zachowanie na to, że... taki po prostu byłem. Nie chciałem odwiedzać lekarzy, psychiatrów, terapeutów i nie chciałem się dać zdiagnozować. Jednak któregoś dnia, kilka lat temu, Ryan i Peter zabrali mnie podstępem do przychodni. Dostałem tam ogromnego szału i nie mogli mnie uspokoić, miałem ochotę ich wszystkich powystrzelać. Nie chciałem dyskutować na temat swojego zachowania, mojego życia czy osobowości z kimkolwiek, a tym bardziej z kimś obcym. Nikomu nie pozwalałem zaglądać do swoich myśli.

Chłopaki załatwili sprawę za mnie i porozmawiali z lekarzem, mówiąc o moich poczynaniach, o moim sposobie bycia i charakterze. Nie uwierzyłem im, gdy powiedzieli, że to może być właśnie zaburzenie borderline, czyli pograniczne zaburzenie osobowości i miałem ochotę ich zabić za to, co odjebali. Było całkiem blisko, bym to wtedy zrobił. Nie chciałem być chory. Nie mogłem.

Ale byłem.

Ciężko było mi się z tym pogodzić, ale powoli zaczynałem to akceptować. Co dziwne, musiałem przyznać, że przy Cindy to zaburzenie jakoś tak... podupadało. Nie miałem już tak przesadnych skrajności, umiałem lepiej panować nad złością, ale tylko przy niej. Nie przechodziłem tak często i skrajnie z radości w złość, czułem częstszy spokój duszy. I czułem, że znalazłem swoje miejsce na ziemi, a do tamtej pory nie wiedziałem, po co tu w ogóle byłem. Reagowałem mniej impulsywnie i byłem ogólnie... szczęśliwy, a tego uczucia to nigdy dotychczas nie zaznałem.

Wiadomo, wciąż byłem popieprzonym kryminalistą z borderline i z tendencjami socjopatycznymi, ale byłem... żywszy.

Gdy się obudziłem i otwierając oczy, moim pierwszym widokiem była zaróżowiona i śpiąca twarz Cindy, choćbym nie wiem, jak próbował, nie umiałem powstrzymać szczerego i radosnego uśmiechu. To dopiero było dziwne. Nie dość, że ocknąłem się bez pieprzonych myśli samobójczych albo myśli o rozstrzeleniu całej ludzkości to dodatkowo, uśmiechnąłem się i tym razem nie na widok piersi jakiejś obcej mi laski, której nie pozwoliłem się ubrać po całonocnym seksie.

Zmarszczyłem lekko brwi na tę myśl i wydąłem wargi, gdyż zacząłem nad tym rozmyślać. Jak to było możliwe, że jedna osoba potrafiła tak zmienić całe moje życie... zaczynając od humoru, kończąc na wartościach i przyzwyczajeniach. Ona zdecydowanie była dla mnie tym dobrem, którego potrzebowałem. Ona była takim dobrem, który zmieniłby nawet największego zbrodniarza, a ja nie mogłem wyjść z podziwu, że to akurat ja ją miałem. I nie zamierzałem stracić tego zaszczytu. Nie zamierzałem dać jej odejść. Nie mógłbym jej stracić.

Kurwa, nienawidziłem tego, że ona nie była mi obojętna i że... nie byłoby mi obojętne, gdyby zniknęła z mojego życia.

Po dłuższym i mogłoby się wydawać, że nieco przerażającym przeanalizowaniu głęboko zanurzonej w śnie Cindy, podniosłem się niechętnie. Przetarłem wyspaną pierwszy raz od lat twarz i uniosłem dłoń, by sprawdzić godzinę na moim zegarku. Była dość późna pora, jak na Arianę. To ona zawsze wstawała wcześniej i to ona zawsze mnie budziła, gdy nie miałem ochoty wstawać nawet do 13. Cholera, wyglądała przecudownie, nawet jak spała. Wyglądała, jakby nigdy w życiu nie doświadczyła cierpienia, jakby nigdy nie płakała, jakby... miała życie godne pozazdroszczenia.

Chciałem normalnie, jak zawsze, po prostu opuścić pokój i ruszyć do łazienki, ale coś w środku nie pozwoliło mi zrobić dalszego kroku. Odwróciłem się na pięcie, obserwując drzwi, w których stronę chciałem się udać i zastanawiałem się, czego nie zrobiłem, że moja podświadomość nie pozwoliła mi opuścić tego miejsca tak po prostu.

complicated • justin bieber✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz