quinto • baby, i would kill for you

20 1 0
                                    

Mężczyzna zakrywając mi usta dłonią, odwrócił mnie przodem do ściany i boleśnie przycisnął do niej mój policzek i piersi. Zaczął wsuwać swoją wolną i przy okazji szorstką łapę pod moje szorty, a ja wierzgałam swoim ciałem i rękoma, ile mogłam, gdy do oczu cisnęły się łzy. Serce podeszło mi do gardła. Nikt nie reagował na tę sytuację, każdy w pokoju oglądał to beznamiętnie zaćpanym wzrokiem, jakby to nie było nic niezwykłego. Zapewne tutaj była to codzienność.

Nagle poczułam jak moje ciało się rozluźnia, gdy odciągnięto tego sukinsyna ode mnie, jednak ja wciąż czułam jego obślizgłe dłonie na mnie. Sprawił mi ogromną ilość bólu. Moim pierwszym odruchem było opadnięcie na podłogę, gdyż moje nogi stały się miękkie, jakby były z waty. W mgnieniu oka, wybuchłam cichym płaczem i wtuliłam twarz w kolana, przytulając je i szlochając pod nosem. Czułam się taka mała, krucha, słaba. Trzęsłam się niemiłosiernie i zaciskałam powieki z całej siły, słysząc tylko w tle niewyraźne krzyki, odgłosy bójki i przekleństw. W mojej głowie wszystko się ze sobą mieszało, a ja byłam totalnie nieobecna. Dopiero po czymś, co wydawało się trwać dla mnie wiecznością, uniosłam przerażona głowę i wtedy ujrzałam Justina zadającego temu facetowi kilka mocnych i bezlitosnych ciosów na sekundę. Siedział na nim okrakiem, blokując nogami ruchy jego rąk, a swoimi bił jego już całą we krwi twarz. Wybuchłam jeszcze głośniejszym płaczem na widok Justina w kompletnym szale, który bez żadnego pohamowania, masakrował tego kolesia.

"Justin..." Wydusiłam z siebie ledwo słyszalnie, a może i nawet niesłyszalnie, gdyż nikt, dosłownie nikt nie zareagował, jakby mnie tu w ogóle nie było, "Justin, proszę..." Podniosłam odrobinę ton, jednak to wciąż było za mało.

Czułam, jakby ktoś odebrał mi mowę, a ja tak bardzo chciałam to przerwać, jako iż nieważne jak bardzo chciałam w tym momencie śmierci tego skurwysyna, nie z rąk bliskiej mi osoby. A wiedziałam, że jeśli ktoś go nie powstrzyma, on nie zaprzestanie na wyłącznie uszkodzeniu jego zdrowia. Nie wiedziałam, czy tak na dobrą sprawę, kiedykolwiek by przestał, nawet jakby ten człowiek już dawno nie żył, co wnioskowałam po żądzy śmierci widniącej w jego czarnych, jak smoła, ale też zaczerwienionych oczach. Nie były takie naturalnie.

W końcu ktoś, dzięki Bogu, zainterweniował i zdjął Justina z nieprzytomnego już mężczyny, blokując jego ruchy poprzez wykręcenie jego rąk.

"Zapierdolę go! Jak możesz wpuszczać takich popierdoleńców do swojego mieszkania?!" Ryknął Justin na cały dom takim głosem jakiego prawdopodobnie nigdy nie słyszałam. Cały wrzał w swojej furii, próbując wyrwać się Hunkowi, ponieważ z całego tego pieprzonego towarzystwa, tylko on zareagował. Reszta tylko ślepo gapiła się na to wydarzenie, tak samo jak na to sprzed chwili.

"Już nie będę wpuszczał, gwarantuję ci." Hunk wyraźnie zaakcentował każde wypowiedziane słowo, wpuszczając na usta najsztuczniejszy uśmiech, jaki widziałam do tej pory.

Gdy ja stopniowo starałam się uspokajać swój płacz, Hunk popchnął Justina na ścianę i sprzedał mu porządny cios w brzuch. To doszczętnie mnie zmotywowało do wzięcia się w garść i podniesienia się z podłogi. Podbiegłam do Justina, który skulił się z powodu siły uderzenia i chwyciłam jego bladą i całą napiętą twarz w dłonie, by złapać z nim kontakt wzrokowy, "Proszę, chodźmy stąd." Wyszeptałam, tak by nikt poza nim nie miał szansy tego usłyszeć. Na jego twarzy malował się przerażający szał, jego oczy płonęły, jakby miał plan zaraz wszystkich powyrzynać, ale ja się go nie bałam. Nigdy nie zrobiłby mi krzywdy. Wiedziałam, że był taki wściekły, bo zależało mu na mnie.

Nasz moment przerwał jednak przeraźliwy wrzask właściciela lokalu, "Wypierdalasz stąd, Bieber! Moich ludzi atakujesz?! W tym momencie straciłeś jakiekolwiek dojścia do towaru, już ja się o to postaram! A tu masz zakaz wstępu! Ty i twoi kumple!"

complicated • justin bieber✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz