I.

818 25 2
                                    


 W pokoju słychać było jedynie dźwięk, kropli obijających się o szybę okna i zegar, który odmierzał czas do zakończenia jej udręki. Natasza siedziała na kanapie, bawiąc się bezmyślnie miniaturowymi grabkami, które miały pomagać pacjentom w rozładowaniu stresu. Dr. Wolff wpatrywał się w jej ruchy uważnie, jednak obydwoje milczeli, pracował już z nią kilka lat, wiedział jak do niej podejść, że czasami odpowiedź na jedno pytanie zajmuje jej całą sesje jaką mieli, dlatego w skupieniu czekał, rysując co jakiś czas kółka w swoim notesie, który miał oparty na kolanach. Jego gabinet był urządzony gustownie, jednak bardzo naturalnie, od wejścia czuć było atmosferę spokoju, ale jednocześnie profesjonalizmu. Dr. Wolff nie należał do terapeutów, który chcieli żeby ich pacjenci czuli się u niego jak w domu, to Natasza w nim lubiła, terapia była dla niej ucieczką od domu, a nie kolejnym przypomnieniem, czegoś o czym najchętniej by zapomniała. Dr. Robert Wolff pracował z nią przez ostatnie 3 lata, jednak sam mógł szczerze powiedzieć, że w tym czasie nie zrobili wielkich postępów, praca z nią nie polegała na odkryciu jej problemu, był on bardzo prosty do zdiagnozowania, ona sama nie miała problemu, żeby go określić. Najtrudniejszym elementem ich terapii, było namówienie Nataszy do pracy nad nim, do przełamania strachu, do podjęcia ryzyka. Po około trzydziestu minutach ciszy, myśli doktora zaczęły odpływać w różnych kierunkach, planował swój weekendowy wyjazd, myślał nad nową książką, albo zastanawiał się co zje dziś na lunch, z myśli wyrwał go, głos Nataszy

- To głupi pomysł, niby w czym miałoby mi to pomóc, nie widzę w tym sensu.

- Nataszo, przez ostatnie dwa lata mieszkałaś sama, zamykając się w swojej strefie komfortu, nie przyniesie poprawy...

- Jakiej poprawy, co tu się może poprawić..

- Rozmawialiśmy o tym, obrałaś pewien cel, teraz musisz przejść pewną drogę, żeby go osiągnąć. Musisz nauczyć się ufać ludziom, stworzyć z nimi zdrową relację, nie twierdzę, że masz wejść w związek, ale potrzebujesz przyjaciół, nie jest to zdrowe, żebyś odcinała się od wszystkich, ani żebyś musiała byś zawsze sama. Ludzie ze swojej natury, żyją w stadach, łączą się w grupy czy pary, jest to całkowicie normalne, jest to nasz instynkt przetrwania, nasze szanse na przeżycie są większe w grupie, stwarza nam ona poczucie przynależności, bezpieczeństwa...

- Do tej pory bycie w grupie nie przyniosło mi niczego dobrego, dlaczego miałabym chcieć być z ludźmi, co ? Ludzie kłamią, ranią się, sprawiają tylko ból i zawód, a tego już mi wystarczy, nie potrzebuję więcej prób, udowodnienia sobie, że jestem silna i poradzę sobie. Wiem, że sobie poradzę, wiem że tak będzie, ale kiedy będę sama, a nie otoczona ludźmi, który mają tylko oczekiwania, których mogę zawieźć i tylko czekać, aż znowu zostanę sama...

- Nataszo, wiesz, że tak nie wygląda normalne życie, a przecież po to tu przyszłaś, chciałaś nauczyć się normalnie żyć, być szczęśliwa. To jest element niezbędny do osiągnięcia tego, nie możesz przeżyć życia sama, przede wszystkim sama powiedziałaś, że nie chcesz tak żyć...

Natasza znowu zamilkła, przez całe swoje 20 letnie życie była sama, przyzwyczaiła się do tego, pogodziła z takim stanem rzeczy. Podejmowała wiele prób zbudowania z innymi zdrowych relacji, z rodziną, znajomymi ze szkoły, z ludźmi, których poznawała podczas imprez, na których bywała ze względu na jej rodziców. Kilka mniej i bardziej poważnych związków, które nigdy jednak nie były oparte na uczuciach, jedynie na pożądaniu, lub samotności, która czasami jej doskwierała. Jednak wszystko kończyło się zawsze tak samo, rozczarowaniem, bólem, zawodem. Natasza nie miała już siły, żeby z tym walczyć, ani siły by słuchać jaką porażkę odniosła tym razem. Dlatego po pewnym czasie się poddała, poddawała się wiele razy, jednak przez ostatnie dwa lata nie podjęła kolejnej próby. Po zakończeniu liceum wyjechała na dwa lata na studia do Paryża. Planowała zostać tam dłużej, może nawet całe życie jednak kontuzja, odebrała jej marzenia o karierze baleriny. Dla większości osób było by to nieszczęśliwe zrządzenie losu, pech, dla niej była to kolejna porażka, kolejny zawód, o którym jej rodzina nie omieszkała jej przypominać na każdym ich spotkaniu. Jej cel nie został osiągnięty jej jedyna prawdziwa pasja, stała się dla niej nieosiągalna, jej życie straciło resztę sensu. Przez pół roku rehabilitacji, pracowała najciężej jak tylko umiała, z nadzieją, że jeszcze odbuduje swój świat, jednak bezskutecznie, była sprawna fizycznie, mogła tańczyć jednak już nie balet, złamana kość śródstopia skutecznie udaremniła jej marzenia. Wróciła do Stanów, do NY gdzie się wychowała, aby nie tracić dwóch lat postanowiła zapisać się do Yale na wydział dramatyczny, aktorstwo nie było z początku jej pasją, ale odkryła ukojenie w momentach, gdy nie musiała być sobą, gdy udawała kogoś innego, jednocześnie mogła dalej tańczyć, jazz stał się dla niej ukojeniem. Trafiła na trzeci rok, pierwsze dwa lata zostały jej zaliczone ze szkoły w Paryżu, była dobra w tym co robi, nigdy nie miała problemu z nauką, głównie dlatego że po za nią nic nie robiła. Zapisała się na dodatkowe zajęcia, ze szkoły biznesu, w większości była w czołowych grupach. Profesorowie namawiali ja na zmianę kierunku, na dołączenie do różnych klubów, czy organizacji na uczelni do dalszego rozwoju, jednak to wiązało się ze spędzaniem czasu z ludźmi, a tego wolała uniknąć. Przez cały rok nie zawiązała żadnej głębszej znajomości, mieszkała poza kampusem, nie chodziła na uczelniane imprezy, mecze. Żyła sama i pasowało jej to, jednak co to było za życie, jeżeli byłaby ze sobą szczera powiedziałaby głośno, że jest nieszczęśliwa, że nie tak chce żyć, jednak zawarcie znajomości wiązało się z opowiadaniem o sobie, o dzieleniem się z ludźmi cząstką siebie, a tego się bała. Bała się, że ludzie zobaczą jaka jest naprawdę, smutna, nieszczęśliwa, uszkodzona, jak bardzo nienawidzi świata i samej siebie. Z zewnątrz można było powiedzieć że Natasza miała idealne życie, była młoda, piękna, inteligentna, pochodziła z bogatej rodziny, szanowanej i z sukcesami. Mogła pozwolić sobie na drogie ubrania, samochody, mieszkanie w najlepszej dzielnicy, na drogie studia i egzotyczne wakacje. Jednak to był pozór, pod maską, którą nosiła na co dzień nie było prawie nic, jedynie smutek.

Jej rodzice Aliana i Pietro Romanov byli z pochodzenia Rosjanami, którzy jednak wychowali się w stanach, jej dziadek Dimitri Romanov był założycielem jednej z luksusowych marek zegarków, które później przerodziło się w imperium modowe, na czym zbili majątek, rodzice jej matki zbudowali imperium kosmetyczne, a małżeństwo Aliany i Pietra, spowodowało tylko większy sukces zawodowy, który jednak nie miał odzwierciedlenia w ich małżeństwie, rozstali się gdy Natasza miała zaledwie 3 lata, on założył nową rodzinę. Miał żonę, Elena Belova, była kobietą okrutną, zimną, miała pełną kontrole nad ojcem Nataszy, a on jej na to pozwalał, mieli razem dwójkę dzieci 12 letniego Jima i 10 letnia Amber, prowadzili idealne życie na przedmieściach NY, życie w którym nie było miejsca dla Nataszy, dlatego ojca widywała sporadycznie, a nawet wtedy nie były do miłe spotkania, bardziej niż córkę traktował ja jak pracownika, który nieustanie go zawodzi. Podejrzewała, że po części było to spowodowane jej matką, którą szczerze znienawidził. Aliana już w trakcie trwania małżeństwa z nim, miała liczne romanse, była samolubna liczyło się dla niej tylko jej życie, już dwa miesiące po urodzeniu Nataszy wróciła do pracy, kolejne dwa miesiące później wyjechała na pół roku do Tokio. Pietro został sam z półroczną dziewczynka i firmą do prowadzenia, rzadko bywał w domu, jeszcze rzadziej widywał córkę, wychowywały ją liczne nianie, Natasza nie wiele pamiętała ze swojego wczesnego dzieciństwa, ale jednego była pewna, że nie pamiętała swoich rodziców. Gdy jej ojciec poznał Elenę i odszedł od jej matki, pod namową macochy oddał pełną opiekę nad Nataszą, matce, która rzadko przejawiła zainteresowanie córką, oczywiście Nataszy niczego nie brakowało, miała dach nad głową, jedzenie, ubrania, opiekę niań, ale nie miała rodziny. Jej dziadkowie umarli gdy miała kilka lat, a jedynym rodzeństwem jej rodziców był brat jej matki Ivan, który nie był dobrym człowiekiem. Przez to Natasza nigdy nie umiała nawiązać relacji z ludźmi, nie potrafiła z nimi rozmawiać, bawić się, a nawet patrzeć im prosto w oczy. Jedyną jej ucieczką był balet, na który zapisał ją dziadek. To była jej jedyna bliska osoba Mikolaj Alianov nie był może najcieplejszym człowiekiem na świecie, ale był jedynym który okazywał jej zainteresowanie, pamiętała jak siedziała u niego w gabinecie kolorując, lub przeglądając jego liczne książki, że czasami zabierał ją do parku, ale dał jej przede wszystkim balet, za co była mu wdzięczna. Po jego śmierci jej matka przejęła firmę i w domu bywała jeszcze rzadziej, z opowieści pracowników wiedziała, że gdy miała 5 lata jej matka wyjechała prawe na rok do Hiszpanii i w tym czasie ani razu nie odwiedziła córki, ojciec nie był lepszy zajęty nową rodziną i swoją firmą, zapomniał o córce. Z każdym rokiem Natasza uświadamiała sobie jak bardzo jest samotna w swoim życiu, mino powierzchownych znajomości, nie miała przyjaciół, mimo kilku chłopaków nigdy nie kochała. Zauroczyć zdarzyło jej się raz, ale nie był to dobry związek, pozostawił ją tylko z większą pustką w sercu i jeszcze mniejszym zaufaniem do ludzi.

- Uważasz, że zamieszkanie na kampusie, ze współlokatorem pomoże mi? – odezwała się po upływie kolejnych kilkunastu minut.

- Uważam, że zmusi Cię to do spróbowania, daj sobie semestr, jeżeli nie dasz rady zawsze możesz się wyprowadzić, ale spróbuj.

Z taką myślą Natasza opuściła spotkanie, nie była przekonana do tego pomysłu, ale z drugiej strony miała świadomość, że musi coś zmienić. Kierowca czekał na nią przed budynkiem, jedną z zalet bycia córką bogatych rodziców, były właśnie przywileje takie jak osobisty szofer. Bez słowa wsiadła do samochodu, podczas całej podróży myślała o pomyśle swojego doktora, nie wiedziała jaką podjąć decyzję, ale wiedziała, że jeżeli chce spróbować to powinna jak najszybciej złożyć wniosek na uczelnię. Sama nie zauważyła nawet kiedy była już przed drzwiami budynku w którym mieszkała. Wchodząc do budynku, jak zwykle powitał ją portier, zapytał jak mija jej dzień, właśnie wtedy do Nataszy dotarło, że jedynymi ludźmi, którzy pytają ją o jej życie są ludzie którym płaci. 

I don't Need Anyone.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz