XIV.

253 23 1
                                    

Tony wpadł do ich pokoju jak burza, widać po nim było podekscytowanie, Pepper doskonale znała ten wyraz na jego twarzy,
- Co znowu zrobiłeś ?- zapytała bez chwili zawahania
- Dlaczego myślisz, że zawsze coś zrobiłem- wymamrotał pod nosem- zresztą nieważne, ważne jest to co zrobimy wszyscy razem- dodał z podejrzanym uśmiechem. Pepper i Natasha jedynie spojrzały na siebie i pokiwały deprymująco głową.

Długo się zastanawiamy jakim cudem udało się Tonemu namówić je, aby spakowały walizki i wsiadły do samochodu. Nie znając ani celu podróży, ani jej sensu. Gdy samochód zatrzymał się na lotnisku, dziewczyny z za szyb widziały resztę ich paczki, równie zmęczonych i zdezorientowanych jak i one.
- Powiesz w końcu o co chodzi- zapytał Steve, pomagając wyciągać walizki dziewczyn z samochodu, Nat była zaskoczona jego postawą, jednak podobało jej się to, a gdy Steve uśmiechnął się do niej czuła jak jej policzki się rumienią.
- Dzięki- powiedziała cicho, na co on jedynie pokiwał głową, że to nic takiego.

- Jedziemy na wycieczkę, czy to nie jest oczywiste- powiedział nonszalancko Tony                                 - Dokąd, na jak długo, Tony w poniedziałek mam zajęcia i nie mogę ich opuścić- mówiła zdenerwowana już Pepper

- Do Hamptons, to ostatni moment zanim zrobi się zbyt zimno i spadnie śnieg, a nam wszystkim przyda się chwila oderwania, tobie zwłaszcza moja droga- powiedział do niej- zatrzymamy się u moich rodziców, teraz są chyba we Włoszech więc nie będą przeszkadzać, a my wrócimy na uczelnię zanim zaczną się zajęcia, nie denerwuj się. 

Po tym wszyscy się uspokoili, Natasha była zaskoczona troską i ofiarnością Tonego, w dalszym ciągu dziwiło ją jak ci ludzie o siebie dbali i troszczyli. Po raz kolejny poczuła się nieswojo co zauważył Steve

- Wszystko w porządku ?

- Tak- powiedziała zmuszając się do uśmiechu- dawno nie byłam w Hamptons i tyle- powiedziała, prawda jednak była taka, że w Hamptons ostatni raz była jako dziecko, w domu rodziców jej ojca, były to ich ostatnie wspólne wakacje. Pierwszy raz odkąd jej rodzice się rozwiedli, a jej ojciec ponownie się ożenił i spodziewał się już nowego dziecka, zabrał ją na wspólny wyjazd. Pamiętała jak była podekscytowana tym, jak odliczała godziny do momentu wyjazdu, doskonale pamiętała jak cieszyła się zainteresowaniem ojca. Jedak jedyne co dostała na koniec to rozczarowanie, ojciec był zbyt zajęty nową żoną i jej ciążą, a jej każda interakcja z macochą kończyła się krzykiem. Ona zaczynała płakać, gdy tylko na horyzoncie pojawiał się jej ojciec, obarczając winą o to Natashę, a ojciec za karę , że zdenerwowała jego ciężarną żonę odsyłał ją do pokoju, często bez posiłku. Płakała w poduszkę godzinami, próbując zrozumieć co robi źle, że jej rodzice jej nienawidzą. Ze wspomnień wyrwał ją głos Tonego, który kazał jej wsiadać do samolotu, bo już wszyscy są gotowi. Gdy weszła na pokład prywatnego samolotu jedyne wolne miejsce było już tylko koło Steve'a, nie myśląc za wiele usiadła obok niego, uśmiechnął się lekko, gdy ją zobaczył i zapytał czy woli siedzieć przy oknie, powiedziała, że woli siedzieć od strony korytarza i zapięła pasy.

Steve obserwował ją kontem oka, była wyraźnie zdenerwowana, zastanawiał się czy ma to związek z lotem samolotem, czy chodzi o cel podróży. Wspomniała, że dawno nie była w Hamptons, a on zastanawiał się czy było to celowe. Podczas lotu wszyscy dookoła cieszyli się na wyjazd i rozmawiali o planach na ten weekend, już wiadomo było, że na pewno chcą zorganizować ognisko, zagrać w siatkę na plaży i wyspać się. Po drodze dzielili się zadaniami, aby przyspieszyć moment odpoczynku, wszyscy poza Natashą brali czynny udział w planowaniu, gdy Pepper zapytała ją co chce robić, po jej minie Steve zauważył, że dziewczyna nie do końca wie o co pyta ją przyjaciółka 

- Wolisz zakupy, gotowanie, przygotowanie ogniska, czy pomóc przygotować pokoje?- podpowiedział jej

- Zakupy- odpowiedziała bez zastanowienia, porozumiewawczo dziękując mu za podpowiedź

- Dobrze, więc jedziesz ze Stevem na zakupy- powiedziała Pepper po czym wróciła do rozmowy z Wandą o pomyśle na kolację 

Steve ucieszył się na myśl, o spędzeniu czasu z Natashą, jednak za chwilę w jego głowie pojawiła się myśl niepokoju, nigdy nie spędzali czasu tylko we dwoje, zawsze był z nimi ktoś jeszcze, co jeżeli nie będzie umiał znaleźć z nią wspólnego tematu, albo co gorsza się pokłócą ja za pierwszym razem jak rozmawiali. Pepper od razu zaczęła robić listę potrzebnych zakupów, a on w głowie planował jakie produkty najlepiej kupić na targu, a które spokojnie mogą kupić w sklepie. Lista była na tyle długa, że wiedział, że zakupy zajmą im przynajmniej kilka godzin, dodatkowo w głowie układał listę tematów, które w jego opinii były na tyle neutralne, że nie powinny im sprawić kłopotu, nagle poczuli turbulencje, na tyle silne, że wyświetlił im się komunikat o zapięciu pasów, wszyscy wrócili na swoje miejsca i zapieli pas. Widział, że Natasha nerwowo zaciska usta i dłonie, przy jednym z mocniejszych wstrząsów instynktownie złapała go za rękę, wyraźnie nie zauważyła co robi, bo była wyraźnie zaskoczona, gdy on położył swoją dłoń na jej i delikatnie ścisnął, uśmiechnął się do niej próbując dodać otuchy, co prawda spodziewał się u niej zmieszania, jednak ona zaskoczyła go odwzajemniając uścisk i uśmiech. 

Gdy poczuła dłoń Steve'a na swojej była zaskoczona i swoją i jego reakcją, natychmiast chciała zabrać rękę, jednak gdy poczuła jego delikatny uścisk poczuła dziwny komfort i spokój, dlatego nie zrobiła nic i pozwoliła mu trzymać swoją dłoń, aż do momentu lądowania. 

P.S. Przepraszam, że zajęło mi to tak długo, postaram się poprawić, jednak ostatnio mam problem z pisaniem. Dajcie znać co myślicie, ewentualne sugestie mile widziane :)

xo.xo

I don't Need Anyone.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz