Jak co wieczór siedziałam w salonie, jedząc frytki. Od czasu do czasu krzyczałam na Glaglusia, uderzając go widelcem. Ten piszczał radośnie, patrząc na swoje świeże rany. Nie wiem, co bym bez niego zrobiła. Nikt oprócz mojego słoneczka skarbeczka pieseczka nie darzy mnie tak mocnym uczuciem. Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi na zawsze.
Nagle w mojej kieszeni coś zawibrowało. Dziwne, przecież zostawiłam mój wibrator w kuchni. Sięgnęłam do kieszeni by sprawdzić o chuj chodzi.
Jak się okazało, to był po prostu mój telefon. Odblokowałam go, wpisując hasło 1234 i sprawdziłam powiadomienia. Nowa wiadomość...
"Cześć to ja, twój porywacz. Wziąłem twój numer, kiedy SPAŁAŚ. Umówimy się?"
Uradowana odpisałam, że z miłą chęcią. Kuba przekazał mi godzinę i miejsce spotkania. Była to piwnica bloku, w którym mieszkał. Z radości upuściłam widelec na podłogę. Ten niefortunnie spadł na psa, wbijając mu się w oko.
Uwielbiam patrzeć na szczęście mojego pupila. Szczęśliwy pies, to szczęśliwy właściciel.
------------------------------------------------------------------------
Poprawiałam swój makijaż nucąc Bogurodzicę. Powoli odliczałam czas do spotkania. Po chwili wstałam i podeszłam do szafy. Nie zastanawiając się długo, wyjęłam i ubrałam to:
Chwyciłam torebkę, zaaplikowałam perfumy i zeszłam na dół. Podeszłam do blatu w kuchni i chwyciłam za długopis. Przysunęłam bliżej plik samoprzylepnych karteczek i napisałam;
"Idę do kina z koleżankami. Nie martw się o mnie, wrócę późno"
Zaraz po tym zgniotłam ją i wyrzuciłam do kosza. "Przecież mieszkasz sama idiotko" pomyślałam jebiąc się pięścią w łeb. generalnie mogłabym mieszkać z mamą, ale jej postać nie jest zbyt istotna w tym opowiadaniu. Wręcz przeciwnie- byłaby sporym utrudnieniem dla autorki oraz mnie.
Nie myśląc już dłużej zasadziłam kopniaczka w dupcię mojego słodkiego Glaglusia, tak na pożegnanie. Następnie ubrałam jakieś odzienie wierzchnie i wyszłam z domu. Jak zwykle zostawiłam klucz pod wycieraczką, która nie istnieje. Po jakiego chuja ja go tam zostawiam, zamiast wziąć go ze sobą?
Jeszcze raz sprawdziłam adres zamieszkania Jakuba. Przemierzałam kolejne ulice, mijając... wszystko to, co mija się idąc ulicą.
-To tutaj- powiedziałam stając przed drzwiami budynku. Chwilę potem znalazłam się w piwnicy.
-Pomogę zdjąć twój płaszcz- zaproponował Kuba.
-Ale Kuba... ja nie mam na sobie płaszcza- chłopak nie czekając na wyjaśnienia, zerwał ze mnie ubranie. Stałam przed nim prawie nago. Ojej. Pociągnął mnie za rękę, wgłąb piwnicy. Było tam ciemno i jakby bardziej wilgotno.
-Kuba, ale mi mokro-powiedziałam namiętnym głosem. Chłopak zatrzymał się, łapiąc mnie za biodra. Zajęczałam cicho.
-wiem- szepnął uwodzicielsko, gładząc mnie po policzku- ostatnio zalało nam piwnicę.
Spojrzałam w dół. Faktycznie, woda sięgała mi do kolan. -myślę, że to nie problem- powiedział z nadzieją w głosie.
W piwnicy było już całkiem ciemno. Ciszę zagłuszało jedynie nasze sapanie.
-Ale namiętna atmosfera- Powiedział zdyszany Kuba- już mi stoi.
-Kuba...Mi też- powiedziałam jęcząc.
Poczułam tylko mocne uderzenie w głowę, a w uszach słyszałam pisk.
CZYTASZ
Szeptu Szept
Fanfiction-Ale...A-a-ale... Ale Kuba, dlaczego ten tapczan ma zapięcia na ręce i nogi?-nie zdążyłam usłyszeć odpowiedzi, gdyż przypiął mnie do tapczanu. Na sali zgasło światło. Kuba włożył mi w usta coś, co miało mi je zakneblować. Rozdarł moje ubranie i rzuc...