Poprzedniego wieczoru pod motelem, w którym się zatrzymali, zaparkowało auto. Od momentu, kiedy wyjechali po rzeczy Roxy, samochód cały czas za nimi podążał. Utrzymywał się w bezpiecznej odległości, ale to nic nie zmieniało. Zauważyli je prawie od razu, ale postanowili jak na razie nie wkraczać do akcji.
Było późne popołudnie. Zatrzymali się w małej restauracji, żeby coś zjeść. Przez okno widzieli samochód, który śledził ich od wczoraj. W środku siedziało dwóch mężczyzn. Roxy kojarzyła ich z widzenia.
- To jaki mamy plan? - spytała kończąc herbatę. Chłopak uśmiechnął się głupio.
- Musimy ich zgubić - powiedział. Dziewczyna przewróciła oczami.
- A w jaki sposób chcesz to zrobić? - mierzyła go wzrokiem, ale nic sobie z tego nie robił. Wstał i spojrzał na nią z błyskiem w oku.
- Chodź, prowadzisz - podał jej kluczyki i ruszył do wyjścia.
Roxy zamarła, ale po chwili dogoniła Lwa na ulicy. Denerwowało ją, że chłopak nie chce jej wtajemniczyć w swój plan, ale musiała mu zaufać pomimo chęci rozwalenia mu nosa.
Wsiedli do auta, tym razem to brunetka zajęła miejsce kierowcy. Dziewczyna odpaliła silnik i wyjechała z parkingu. Oczywiście zaraz za nimi pojawił się śledzący ich samochód. Jak na razie wszystko wyglądało normalnie.
Zaczęli dojeżdżać do skrzyżowania, światło nadal było zielone.
- Nie zwalniaj - powiedział chłopak, kiedy światło zmieniło się na pomarańczowe. Roxy dodała gazu - Ostro w prawo.
Przejechali przez skrzyżowanie z dużą prędkością i ledwo wyrobili zakręt, ale przynajmniej na chwilę zgubili "swój cień". Oczywiście inny kierowcy od razu zaczęli na nich trąbić, ale nie przejmowali się tym. Roxy zwinnie wymijała auta. Nie jechała za szybko, chcieli jeszcze trochę "pobawić się" z śledzącymi ich mężczyznami. W końcu po kilku minutach jazdy w tylnym lusterko zobaczyli ich auto.
- Zaczynamy zabawę - powiedział Leo. Roxy uśmiechnęła się i przyspieszyła.
Wyprzedzali inne pojazdy, robili trudne manewry, ostro skręcali i starali się zrobić wszystko, żeby uciec od śledzących ich ludzi z White Rose, jednak oni nie poddawali się. Czasami znikali gdzieś na chwilę, by wyłonić się po raz kolejny. W końcu Roxy zjechała z głównej drogi, ale nie zwolniła. Mieli tylko kilkanaście sekund.
- To nasza jedyna szansa - powiedział do niej ciemnooki - W prawo i prosto pod wiadukt.
Dziewczyna zrobiła tak jak kazał. Wjechała pod zasłaniający ich na chwilę wiadukt i nagle przed nimi pojawiła się ciężarówka.
- Leo... - powiedziała cicho i popatrzyła na niego. Ciężarówka przed nimi miała otwartą naczepę.
- Zaufaj mi - spojrzał jej w oczy.
Roxy lekko kiwnęła głową i wjechała do środka naczepy. Drzwi za nimi od razu się zamknęły, a po chwili usłyszeli głośny odgłos silnika samochodu przejeżdżającego obok. Otaczała ich ciemność, a jedyne źródło światła znajdowało się wprost przed nimi na ścianie. Widzieli tylko zarysy rzeczy dookoła.
- Jesteś stuknięty - powiedziała cicho i oparła głowę o fotel.
- Dzięki - widziała, że się uśmiechnął - Musisz jednak przyznać, że to był zajebisty plan.
- Okej, powiedzmy, że się z tobą zgadzam, ale wytłumacz mi jedną rzecz: czemu sam nie wsiadłeś za kółko? - odwróciła lekko głowę w jego stronę.
- Uznałem, że spodoba ci się coś takiego - wzruszył ramionami.
- A skąd wiedziałeś, że podołam?
- Tokio - przerwał na chwilę. Roxy westchnęła głośno - Byłem tam. Do dzisiaj pamiętam, jak wsiadłaś do tego ścigacza i ruszyłaś w pogoń za motorem. Wtedy zrozumiałem co widzą w tobie wszyscy inni.
- Co to było? - spytała cicho i spojrzała na niego. Pomimo mroku dostrzegła błysk, który pojawił się w jego oczach.
- Nie potrzebujesz nikogo, sama potrafisz zadbać o swoje interesy i to czyni cię niebezpieczną. Chronisz tych, których kochasz, ale wrogów potrafisz zmieść w proch bez mrugnięcia okiem. Jeśli ktoś znajdzie się po złej stronie pistoletu wiem, że nie zawahasz się ani sekundy - zamilkł na chwilę i odwrócił wzrok - Z jednej strony mnie to przeraża, a z drugiej cholernie kręci - ich oczy odnalazły się, a Roxy wzdłuż kręgosłupa poczuła przyjemny dreszcz.
Zapadła cisza, jednak nie była ona dziwna czy niezręczna. Dziewczyna musiała uspokoić swój umysł i przyswoić słowa wypowiedziane przez chłopaka, a on doskonale rozumiał, że musi jej dać trochę przestrzeni.
- Gdzie jedziemy? - spytała w końcu.
- Do fabryki. Tom tam na nas czeka. Potem jedziemy prosto do bazy.
Leo zamyślił się. Błądził wzrokiem po twarzy Roxy, jakby w poszukiwaniu odpowiedzi na nurtujące go pytanie.
- Mogę cię o coś spytać? - odezwał się w końcu, kiedy jego oczy spotkały się z zielonymi tęczówkami dziewczyny. Pokiwała delikatnie głową. Żadne z nich nie chciało przerwać kontaktu wzrokowego - Dlaczego mi pomagasz? Przecież miałaś wszystko: znajomych, dobrą pracę, dom, pieniądze. Mogłaś żyć dawnym życiem, ale postanowiłaś pomóc obcemu chłopakowi. Dlaczego?
- Zadajesz trudne pytania, wiesz? - Roxy wypuściła powietrze z płuc i przez chwilę się zawahała, ale w końcu odpowiedziała na pytanie Lwa - Z perspektywy osoby trzeciej moje życie mogło wyglądać jak z bajki. Tak jak mówiłeś miałam wszystko, czego tylko zapragnęłam, ale brakowało mi najważniejszej rzeczy: nie cieszyło mnie to życie. Nienawidzę Madame i całej tej jej organizacji. Od pierwszego dnia w Latarni chciałam się stamtąd wydostać. Od Amy dużo się dowiedziałam; nie wychylałam się, uczyłam się i byłam posłuszna, ale od samego początku wiedziałam, że Madame traktuje mnie jakoś inaczej, jakby mnie nienawidziła, ale starała trzymać blisko siebie. Uważałam na nią, ale kiedyś w końcu musiałam się zbuntować. Pamiętasz za co trafiliśmy wtedy do piwnicy?
- Tak, strażnik chciał uderzyć tą małą dziewczynkę, ale nie pozwoliłaś mu na to i ogłuszyłaś go. Reszta strażników się na ciebie rzuciła, zaczęli cię bić i straciłaś przytomność.
- Wtedy ty się na nich rzuciłeś, prawda?
- Tak, mocno im dołożyłem, zanim mnie złapali - Lew uśmiechnął się.
- Wracając, Madame po twojej ucieczce wzięła mnie do swojego gabinetu z nadzieją, że powiem jej jak uciekłeś. Oczywiście nic jej nie powiedziałam. To był pierwszy raz, kiedy wysłała mnie do Pokoju Zabaw. Nie oszczędziła mnie, na drugi dzień nie byłam w stanie sama wstać, ale wtedy w mojej głowie zrodził się plan. Babcia mówiła mi, żebym się nie poddawała i to właśnie zrobiłam. Wtopiłam się w środowisko: zaczęłam starać się jeszcze bardziej i byłam na każde zawołanie Madame, ale w głowie cały czas miałam słowa babci. Czekałam na dzień, w którym uwolnię się od nich i w końcu po ośmiu latach pojawiłeś się ty - lekko się uśmiechnęła.
- Zawsze do usług - schylił głowę kłaniając się, ale kiedy ją podniósł zobaczył zmartwienie na twarzy brunetki - Co się stało? - spytał i sięgnął po jej dłoń.
Kiedy ich palce się spotkały, oboje poczuli ciepło i energię, która krążyła między nimi. Roxy zerknęła na ich splecione dłonie.
- Ty się stałeś. Za bardzo się przed tobą otwieram - powiedziała cicho.
- To nic złego - przejechał kciukiem po wierzchu jej dłoni, wywołując przyjemne mrowienie w miejscu gdzie ich ciała się stykały - Chcę poznać każdą myśl, która pojawia się w twojej głowie, a z tego co widzę, jest ich dość dużo - lekko się uśmiechnął - O czym teraz myślisz?
- Nic o tobie nie wiem - odpowiedziała.
- A co chciałabyś wiedzieć? - spytał nadal wodząc palcem po jej skórze.
- Wszystko - powiedziała cicho patrząc mu prosto w oczy.
......
Zostaw po sobie ślad, jeśli tu jesteś xXx
CZYTASZ
Czarna róża
ActionCo zmieni się w życiu Roxy, kiedy narazi swoje życie dla najlepszej przyjaciółki? Kim okaże się Lew? Czy długo ukrywana nienawiść wyjdzie na jaw? Czy plan się powiedzie? Czy powrót do normalności w ogóle jest możliwy?