6. Baza

19 1 0
                                        

Słońce zbliżało się do horyzontu, kiedy czarny mercedes wjechał w ciemny las daleko za miastem. Roxy siedziała na tylnym siedzeniu i wpatrywała się w widok za oknem. Myślami wracała do rozmowy sprzed dwóch godzin. Jeszcze nigdy nie otworzyła się przed kimś po tak krótkim czasie. Niepokoiło ją to. Przyzwyczaiła się do samotności. Dobrze czuła się w swoim świecie i nie planowała, że kogoś do niego wpuści. 

Z podobnymi myślami borykał się ciemnooki chłopak na miejscu pasażera. On jednak chciał wpuścić brunetkę do swojego życia. Wiedział, że nie może na nią naciskać i da jej tyle czasu, ile będzie potrzebować. 

- Wszystko okej? - spytał Tom, zerkając na przyjaciela. 

- Tak, to był długi dzień - odpowiedział chłopak.

Zza drzew wyłoniło się metalowe ogrodzenie i wielka brama. Tom zatrzymał samochód przy strażnikach i opuścił szybę. 

- Mamy ją. Zwołaj wszystkich - powiedział tylko i wjechał na plac. 

Roxy wysiadła i stanęła przed ogromną opuszczoną fabryką. Wszystkiemu dokładnie się przyjrzała. Na podjeździe stało kilka czarnych aut i motocykli. Światła w środku budynku wskazywały na to, że jego lokatorzy nie śpią. Kilka ciemnych postaci pojawiło się w oknach i wypatrywało nowo przybyłych. 

- Może to nie 5 gwiazdkowy hotel, ale da się przeżyć - Leo pojawił się obok dziewczyny. 

- Przyznaję, że nieźle się tu urządziliście - uśmiechnęła się patrząc na fabrykę. 

- Chodźcie, wszyscy czekają - Tom machnął na nich ręką i razem ruszyli do wejścia.

- Tom uparł się, żeby zrobić spotkanie zaraz po naszym przyjeździe. Chce, żeby wszyscy cię poznali i żebyśmy ustalili dalszy plan działania - powiedział ciemnooki. 

Roxy nie odpowiedziała, ale kiwnęła lekko głową na znak, że zrozumiała. Dziewczyna nie uważała się raczej za osobę towarzyską i nie lubiła, kiedy dużo osób się na nią patrzyło, także perspektywa kilkunastu par oczu wpatrujących się w nią nie była zbyt przyjemna. Jednak odrzuciła te myśli i podążała korytarzem, aby po chwili znaleźć się w sporej hali. Po prawej stronie znajdował się duży stół z jakimiś papierami, a po lewej kanapy na których siedziało kilkanaście osób. Wszyscy obrócili się w stronę nowo przybyłych. Z największą ciekawością przyglądali się brunetce. Dziewczyna uciekła wzrokiem w drugą stronę i lekko się skrzywiła. Po chwili poczuła kojący dotyk na ramieniu. Lew nic nie powiedział, tylko lekko się uśmiechnął, jakby chcąc dodać jej otuchy. 

Tom stanął na środku, a Leo z Roxy lekko na uboczu. 

- Dobra, przejdźmy od razu do sedna sprawy bez zbędnego gadania - zaczął Tom - Roxy od teraz jest z nami i macie ją dobrze traktować. 

- A skąd pewność, że jest z nami? - spytała czarnowłosa dziewczyna i zmierzyła Roxy wzrokiem - Może to tylko przykrywka i tak na prawdę chce nas wszystkich pozabijać? 

- Nath... - zaczął Lew. 

- No co? Nie wydaje ci się to dziwne, że po tylu latach nagle przeszła na naszą stronę? - dziewczyna podniosła głos i dalej wpatrywała się w brunetkę, która uśmiechnęła się i przyjmując wyzwanie, spojrzała swojej przeciwniczce prosto w oczy. 

- Uwierz mi, że ja nie bawię się w podchody i jeżeli miałabym za zadanie was pozabijać, to już dawno leżelibyście tu martwi - spojrzała na każdego z osobna - Możecie sobie myśleć cokolwiek chcecie na mój temat, serio mam to gdzieś, ale jeżeli nie chcecie mieć we mnie wroga, to nie podważajcie mojego odejścia z White Rose - jeszcze raz zmierzyła czarnowłosą, po czym spojrzała na Toma i skinęła głową na znak, żeby kontynuował. 

Czarna różaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz