Rano do sieci wyciekł artykuł, że mój kolega Marcin został oskarżony o molestowanie seksualne studentki. Tak się kończy bycie wykładowcą prawa. Ciekawe co na to Iga, która obecnie jest u swoich rodziców z dzieckiem. Wysiadam z auta przed kancelarią i wpadam akurat na niego.
- Strasznie mi przykro Marcin.
- Czyli już wszyscy wiedzą.
- No właśnie jadę do twojego klienta. - zjawia się obok mnie Paweł i kontynuuję. Pan Marek polecił nam z Pawłem żebyśmy przyjęli wszystkie twoje sprawy dopóki to nie ucichnie.
- Oh O ile wogóle ucichnie. Raz wrzucony do sieci to będzie żyło własnym życiem.
- Dzięki. Nigdy bym się nie domyślił.
- Eee Marcin. A nie sądzisz, że to ktoś z twoich studentów cyknął?
- Studentka tak dla ścisłości.
- No czemu tutaj nie wezwiesz na dywanik?
- A ty prawnikiem jesteś?
- Jak bym jej to udowodnił? A to skomplikowane. - powiedział i odszedł zostawiając mnie i jego samego.
- Strasznie idiotyczna sytuacja.
- Trzeba wiedzieć do kogo się przytulać.
- Odezwał się Pan ostrożny. Jak twoja randka?
- Bajecznie a twój przyjacielski wieczór z Kubą?
- A zkąd ta pewność, że był przyjacielski?
- Ahaha. Czyżby piłka nożna was poróżniła? - odpowiedział po czym wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy do umówionego miejsca. Na czas drogi włączyłam radio i zaczęłam w myślach śpiewać żeby tylko on nie usłyszał bo to jest dla mnie krępujące. On siedział cicho patrząc przez okno i myśląc nad czymś kiedy ja skupiałam całą swoją uwagę na prowadzącą mnie drogę.*********
•••••••••Paweł•••••••••••••
Marcin zadzwonił do mnie z informacją, że Krzyśka przyjaciel wpadł w tarapaty. Zabrałem wszystkie rzeczy po czym szybko się znalazłem w budynku słysząc krzyki.
- Cały dzień zmarnowany!
- Jak zmarnowany! Jak zmarnowany! Ludzkości pomagasz a przyjacielowi nie pomożesz?! - krzyknęła Grażyna
- Aaa A przepraszam bardzo to jest moja wina, że on woli iść do kryminału zamiast do dentysty?
- Wypluj te słowo.
- Ale które?
- Nie wiem!
- A widzisz.
- Panie Małecki. Zapchał Pan mi skrzynkę całą histerią. Dzień dobry Pani Grażyno Małecka.
- Dzień dobry.
- Wracając. Konkretów żadnych. Co się dzieje. Ktoś umiera?
- Tak. Jacek umiera. Złamał ósemkę i jeszcze go tutaj dręczą za niewinność.
- Goły kostku. W tobie jedyna nadzieja. Musisz go ratować. Ratuj go dobrze?
- Tak. Wezwali go na komisariat
potem wezwali prokurator brzytwę jedną, zieloną żabę wstrętną.
- Stop! Co się stało.
- A tam przywalił jednemu takiemu w zęby.
- Ale tak skutecznie.
- Najwidoczniej wybitnie skutecznie skoro z marszu wyszedł tu prokurator.
- Ale przecież stanął w mojej obronie godności.
- Od kiedy jest paragraf na obronę Grażyny? Wałcz goły kostku! Walcz o sprawiedliwość! Walcz o prawo do obrony Grażyny! - krzyknął za mną jak ja chciałem porozmawiać z funkcjonariuszem.
Wchodzę do pomieszczenia w którym siedzi mój klient - Jacek.
- Niczego nie podpisuj. Dzień dobry. - zwróciłem się do policjanta i podałem prawą dłoń.
- Dzień dobry.
- Paweł Radecki. Pełnomocnik Jacka Pękały.
- Jaki pełnomocnik?
- To ja mogę już iść? - odezwał się poszkodowany Jacek
- Czy prokurator wydał już postanowienie w tej sprawie?
- Jaki prokurator?
- Jak to jaki prokurator? Tak to my się nie dogadamy.
- Ale o co chodzi Panie mecenasie.
- Do widzenia. - pożegnał się uśmiechnięty przyjaciel Krzyśka a policjant wstał żeby go złapać.
- Panie Jacku.
- Do widzenia. - powtórzył machając rękę na pożegnanie i po chwili wpadł na prokuratorkę.
- O Jezus.
- Jejjejej. O! Pani prokurator.
- Panie mecenasie.
- A to wy się znacie?- zapytał uradowany klient.
- Wszystko w porządku Pani prokurator? - zapytał funkcjonariusz
- Tak. Dziekuję bardzo.
- Tak. Pani prokurator jest w dobrych rękach zapewniam. W porządku wszystko. - funkcjonariusz poszedł a ja zwróciłem się do kobiety.
- Eee wody.
- Wody poproszę.
- Tak wody.
- Kochanie wszystko pysiaczku będzie dobrze nie przejmuj się . - pocieszała biednego Jacka mama Sylwii.
- Nie gadaj tyle. Wody. - wymamrotał
Podszedłem do łapiącej się za głowę Panią prokurator a raczej chciałem ale mama dziewczyny mnie zatrzymała
- Dziękuję, dziękuję Radecki oj dziękuję. Da Pan.
Krzysiek podszedł do niej kiedy ja dawałem kubek plastikowy.
- Przepraszam bardzo. Przepraszam Pani prokurator ja chciałem przeprosić bo myśmy myśleli że prokurator do Jacka i ja bardzo przepraszam bo tak. Bo kolega jest gruby prawda? I ewidentnie widać że ma nadwagę do tego boi się dentystów. Nie chodzi regularnie do dentysty gnije wszystko, to są stany zapalne i to on upadł.
- Panie Małecki.
- Żadnego mitu nie było.
- Zajmie się Pan swoimi przyjaciółmi a ja już tutaj sobie poradzę.
- Także dziękuję bardzo i przepraszam.
Krzysztof wrócił a ja usiadłem obok byłej kochanki. Tak spałem również z nią. Nie mogę w to uwierzyć.
- Na pewno nic się nie stało?
- To są twoi kumple czy twoi klienci?
- Oczywiście, że kumple. Jeden z przedszkola, drugi z piaskownicy.
- O proszę! A ta Pani to ze żłobka pewnie?
- Tak żebyś wiedziała. Swego czasu była no całkiem nieźle rokującą kucharką.
- A wiesz że czułam że musiałeś takwcześniej zacząć. Ale że przyjechałeś kumplom pomoc tak? Kumplom z dzieciństwa no no to się chwali.
- No ma się ten gest.
- Ojj udzielasz się na prawo i lewo i lewo i prawie Sebastianie. Sugerowałbym nie wyciągać tego trupa z szafy. Nich tam sobie leży co? Zaraz obok Agnieszki.
- To była zbędna złośliwość. Masz rację.
- Obosieczna. Na pewno obosieczna. Wracając. Re teraz się nie rozdrabniam teraz się koncentruje.
- Na mnie?
- Na kawie. Z tobą.
- Oj nie wiem.
- Porządne miejsce i porządna kawa. Zaczniemy jeszcze raz. Co ty na to? - powiedziałem to uwodzicielskim głosem. Szczerze to chciałbym tak mówić Sylwii, ale ona nie odwzajemnia tego co czuje.
CZYTASZ
Droga do miłości. Sylwia & Paweł
Romance- Teoretycznie też moglibyśmy się dogadać. Miło było ostatnio... Chyba. Chociaż się powstrzymaliśmy, ostatecznie... - Ostatecznie chyba dobrze... - Ale teoretycznie mogliśmy się nie powstrzymać... Ciąg dalszy historii o ulubionym przez dużą ilość os...