W końcu cię znalazłem

315 8 4
                                    

Dni mijały nieubłaganie. Po Sylwii nie ma śladu. Nie wiem co się dzieje, jak się czuje. Czuje tęsknotę za nią, za jej zapachem, dotykiem, uśmiechem na mój widok zaraz po przebudzeniu. Od dwóch dni nonstop piję. Wracam nachlany w trzy dupy do domu. Nie daje rady bez niej. Czuje, że nie jestem sobą. Sobą byłem właśnie z nią. Nikt mi nic nie chciał mówić o niej. Wszyscy się odemnie odwrócili.
Położyłem się spać i wstałem gdzieś o 9:00 z mega kacem. Poszedłem po tabletki bo strasznie mnie głowa napierdalała myślałem, że mnie wysadza.
Postanowiłem dzisiaj dowiedzieć się gdzie ona jest. Ubrałem się jakby nic wczoraj się nie działo i pojechałem do kancelarii.
Siedziałem w papierach kiedy nagle usłyszałem konwersacje Marty i Marcina. Rozmawiali o mojej Sylwi.

- Powinnyśmy mu o tym powiedzieć. Wiesz jak on się czuje?
- A ty wiesz jak się czuje Sylwia?! Zostawił ją gdy dowiedziała się o ciąży!

Cholera jasna Sylwia jest w ciąży! Ze mną! Jak mogła mi nic nie powiedzieć?! Muszę ją znaleźć jak najszybciej i sprowadzić do domu. Dziecko musi mieć tatę.

- Marta Paweł się o nią martwi nie rozumiesz? On nic jej nie zrobił po za tym, że zostawił wtedy, gdy wylądowała w szpitalu.
- No właśnie Marcin ona walczyła wtedy o dziecko i siebie! Ja byłam jedynie przy niej nie on!
- Marta musisz mu powiedzieć, gdzie ona jest bo inaczej ja to zrobię.
- Nie. Ty zajmij się tą laską co ją nękała prawnie a ja mu powiem.
- Dzięki.

Słyszę jakieś kroki, które zbliżają się do moim uchylonych drzwi. To Marta. W końcu może uda mi się dowiedzieć gdzie ona jest.

- Paweł musimy pogadać.
- Gdzie jest moja żona i dlaczego ja nic nie wiem o jej ciąży?! - wrzasnąłem na nią.

Byłem wściekły że nic nie powiedziała. Miała prawo nie mówić, ale to było oczywiste, że ja jej nie zdradziłem.

- Uspokój się. Miałam pełne prawo ci nic nie mówić. Prosiła mnie o to Sylwia. Czuje się świetnie, odpoczywa, z dzieckiem jest wszystko w porządku.
- Gdzie jest? - zapytałem już spokojny
- W Madrycie u swojej dawnej przyjaciółki Sandry.
- Dzięki. - wybiegłem jak opętany z kancelarii i pojechałem po walizkę do domu.
Teraz już wiem, gdzie się ukrywacie moje księżniczki. Odzyskam was. Szukam najszybszego lotu na stronie akurat za godzinę mam lot więc biorę walizkę i jadę.

*********Sylwia**************

Dni mi mijały cudownie. Czułam pełną wolność. W końcu odprężyłam się.
Podjęłam się pracy u męża Sandry. Andre też jest adwokatem. Poznałam dużo ludzi z którymi będę pracować i przyznam się szczerze, że już niektóre osoby polubiłam. Coraz bardziej jednak tęskniłam za moim Pawełkiem jednak to co zrobił było obrzydliwe i ja zdrady nie wybaczam. Wychowam sama moje dziecko tutaj w Madrycie.
- Sylwia jesz z nami obiad?
- Oczywiście, że tak.
Weszłam do jadalni i usiadłam przy stole obok dzieciaków. Naprawdę polubiłam je są mili, grzeczni, ciekawi świata. Zjadłam z nimi obiad i poszłam do pokoju żeby ogarnąć te dokumenty które mi zlecił mój szef. Nagle słyszę dźwięk telefonu.

- Za 10 min na posesji. - rozpoznałam głos Andre
- Dobrze.

Wzięłam wszystkie potrzebne mi rzeczy w tym laptopa oraz dokumenty. Przewiesiłam przez głowę torbę i wyszłam z domu.
- Wsiadaj. Mamy niedługo klienta.
- Dobrze.
- Jak się czujesz?
- Dobrze. Maluch nie sprawia mi kłopotów
- Póki co. - uśmiechnął się
- Jak Sandra była w pierwszej ciąży z dziewczynkami to ciągle ją męczyły nudności, miała humorki ledwo ją znosiłem.
- Serio? I jej nie zostawiłeś mimo tego?
- Coś ty! Kocham ją a to jest silniejsze od tego po za tym wytrzymywałem jakoś jej ciągle zachcianki.
- hahahha

Dotarliśmy pod ogromny kilku piętrowy budynek. Udałam się do swojego gabinetu, przygotowałam papiery i poszłam do sali gdzie Andre już rozmawiał z naszym klientem.
Po spotkaniu z klientem poszłam do gabinetu lecz nagle słyszę otwieranie drzwi. To co zobaczyłam wpędziło mnie w osłupienie. W wejściu stał nikt inny jak mój Paweł. Jak on mnie do cholery znalazł?

- Sylwia.
- Czego chcesz?
- Wyjaśnić ci to wszystko. - zamknął drzwi a ja miałam go ochotę wyprosić.
- Jak mnie znalazłeś?
- Marta mi powiedziała gdzie jesteś. Dzięki Bogu nic wam nie jest.
- Co? - on wie o mojej ciąży?
- Wiem, że ukrywasz przede mną tak najważniejszą sprawę.
- Tak jestem w ciąży i co z tego? Ty mnie w tym czasie zdradziłeś, więc jak śmiesz tu wkraczać.
- Nie zdradziłem cię ok? Wiem kto cię skrzywdził do jasnej cholery. Marcin już się z nią rozprawił. Posiedzi w psychiatryku kilka dobrych lat.
- A te zdjęcia hmm?
- Photoshop. Mi pokazała zdjęcie jak się bzykasz z jakimś kolesiem i jej nie uwierzyłem bo znam jej gierki.
- Ojej. - nie wiedziałam co powiedzieć.
- Dobrze że wyjechałaś ale mogłaś mi to napisać.
- Nie mogłam byłam wściekła na ciebie. Leżałam w szpitalu a ty nie byłeś przy mnie.
- Przepraszam cię bardzo. Wiem, że źle postąpiłem wyjeżdżając, ale to było też dla twojego dobra.
- Wiem. Zaczekasz na dole 10 min?
- Tak. Tutaj teraz pracujesz?
- Ktoś musi utrzymać dziecko.
- Daj spokój. Nie musisz nasze miejsce jest w Warszawie
- O tym zaraz pogadamy.

Paweł poszedł a ja zaczęłam wszystko znowu pakować. Oznajmiłam szefowi, że już jadę do Sandry z mężem.
Jechaliśmy z mężem w ciszy. Patrzyłam całą drogę w okno myśląc co dalej. Nie spodziewałam się dzisiaj go. Oczywiście tęskniłam za nim cholernie.
- O czym myślisz? - zapytał przerywając moje myślenie.
- Tęskniłam za tobą.
- Ja też skarbie. Nawet nie wiesz co ja przeżywałem przez te tygodnie.
- A wiesz jak ja się czułam?
- Wiem. Przepraszam za to wszystko.

Gdy dotarliśmy na miejsce wyszłam z samochodu i zmierzaliśmy krokiem do bramy. Widok Sandry na mojego męża był bezcenny. Gościła nas jeszcze w Hiszpanii przez tydzień i wróciliśmy samolotem do Polski.

Droga do miłości. Sylwia & PawełOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz