Rozdział 4

27 1 1
                                    

- Zack! - krzyknęłam. Samochód mojego przyjaciela pędził jak struś po pustyni.

- Co? - zapytał sarkastycznie podejmując ostry zakręt - Boisz się?

- Nie, coś ty! Siedzę wbita w fotel niczym w Formule 1, ale przecież krzyczę dla zabawy! - fuknęłam.

- Jesteś okropnie uparta... - powiedział zrezygnowany i nacisnął hamulec.

- Dziękuję. - odparłam - Już myślałam że przegapisz parking.

- Nie jestem tak małospostrzegawczy jak myślisz kotku. - odpyskował.

Wysiadłam z samochodu wraz z szybkim i wściekłym, i pognałam na matematykę. Pan Lanze jest okropnie wymagający. Jeżeli przyjdziesz spóźniony, lub co gorsza nie masz pracy domowej - facet wzywa rodziców do szkoły i nie pomagają żadne tłumaczenia.

- Panna Lafayette... - syknął - Znowu spóźniona, czyżby kolejna "tragedia" spowodowała zaniedbanie obowiązków?

- Nie proszę pana. - odpowiedziałam neutralnie, chociaż wewnątrz mnie się gotowało.

- Proszę usiąść, powiadomię rodziców w odpowiednim czasie.

- "Jest wiosna do cholery!" - pomyślałam.

Ostatnim razem w październiku  NAPRAWDĘ umarł mi wujek. Aż dziw że Lanze jeszcze mi to wypomina.

- Zapiszcie temat ze strony 106. Zadania z mieszczącego się tam powtórzenia wykonacie na jutro i przypominam, ocenię to.

Po klasie rozniosł się pomruk niezadowolenia.

- Dobrze, wobec tego - uśmiechnął się wrednie - Panna Katherine zostaje po lekcjach.

- Ani mi się śni. - sama nie wiem czemu to powiedziałam - Gdyby pan regularnie wymieniał aparat słuchowy, wiedziałby pan że byłam jedyną zadowoloną osobą, panie Lanze.

- Lafayette! - zdenerwował się profesor - Mama ma się stawić dziś o 16.00 w gabinecie dyrektora! W pakiecie otrzymujesz także uwagę. Ktoś chętny do podzielenia losu z panną Katherine?

- Ja. - odezwał się ktoś z klasy.

Odwróciłam się żeby zobaczyć kto to taki. Emmanuel Cook.

- Zgoda. Oboje zostajecie po lekcjach.

Emmanuel uśmiechnął się do mnie. Kurcze! Czemu to zrobił? Rozmyślałam nad tym do końca lekcji. Na korytarzu zatrzymałam go.

- Nie musiałeś Emm.

- Ale chciałem. - posłał mi niewinny uśmiech.

- Będziesz miał burę od dyrektora... - kontynuowałam.

- Jakoś będzię.

- Emmanuel.

- Katherine? - odpowiedział lekko zmieszany.

- Czemu? - zapytałam.

- Katt. - szepnął - Kiedy przyjdzie czas wtedy...

- Hej! Emma! - zawołali koledzy Cook'a.

- Co, wtedy? - zapytałam lecz Emmanuela już nie było.

Byłam lekko zdziwiona. Z transu wyrwał mnie dopiero profesor Peass.

- Katherine. - powiedział spokojnie.

- Przepraszam profesorze. Pójdę już...

- Chodź. - przerwał mi i zaprowadził do auli.

Czułam się dziwnie. Profesor prowadzi mnie do auli?

- Panie dyrektorze. - powiedział Peass.

- Zostaw nas Henry. - odpowiedział pan Carrington. Profesor posłusznie wyszedł.

- Chciał mnie pan widzieć panie dy...

- Tak. - powiedział zdławionym głosem. - Panno Lafayette, tydzień temu kamery nagrały, kiedy to pani używała bardzo wulgarnych słów wobec Zacka Clibelltone'a.

- Przepraszam panie dyrektorze. - odpowiedziałam pokornie. - Pokłóciliśmy się, a dopiero wczoraj okazało się że jakaś osoba postronna spowodowała taki bieg wydarzeń.

- Rozmawiałem już z rodzicami Zacka. Ich syn streścił im wczoraj całe zajście, bronili cię. Chciałem po prostu usłyszeć pani wersję.

W głebi duszy ulżyło mi. Myślałam że zostaną wyciągnięte jakieś konsekwencje. Tym czasem myliłam się.

- Czy mogę już iść? Za chwilę mam lekcję z panią Krüger.

- Tak, owszem. Ale mam jedna radę. - dyrektor przyciszył głos - Kiedy następnym razem się pokłócicie, omijaj kamery.

Uśmiechnęłam się do niego i poszłam pod salę profesor Krüger.

************************************

- Kiedy w końcu zrozumiesz, że pyskowanie nayczycielom nic nie daje?! - krzyczała moja mama po powrocie ze spotkania z "uroczym" panem Lanzem.

- To on zaczął! - broniłam się.

- Ciekawi mnie w jaki sposób. - odpowiedziała mama.

- Ktoś w klasie zakwestionował jego metody nauczania, a on usadził MNIE w kozie! MNIE!

- Ogarnij się wreszcie, dziewczyno! - mama najwyraźniej nie chciała mi uwierzyć. - Nie wszystko i nie wszyscy są przeciwko tobie!

- I nic nie kręci się wokół mnie, tak mówiłaś mi to setki razy! - denerwowałam się - Tylko jakoś właśnie w takich momentach, cały świat zrzuca mi się na głowę!

- To nie tak. - mama była wyraźnie zmęczona

- A jak?! Właśnie że tak. Kiedy totalnie ci to wisi, "nie jestem pępkiem świata", ale jak nie ma przyczyny - jakoś się kręci i to wnerwia!

- Idź do swojego pokoju! - wrzasnęła mama.

Postanowiłam już się nie kłócić. Poszłam smutna do swojego pokoju i do końca dnia z niego nie wychodziłam...

************************************

Mom's POV

Nie wiem, czemu ostatnio tak bardzo chce podważyć moje decyzje i matczyny autorytet. Przecież niedawno była jeszcze moją malutką Katty... Ale to musi się zmienić. Kiedy o tym myślałam postanowiłam zadzwonić do ojca Katherine.

- Halo? - odezwał się męski głos.

- Jackson... - próbowałam zdusić to co chciałam powiedzieć - Musisz się ujawnić...

- Co?! - zaskoczył sie Jackson - Jeszcze wczoraj mówiłaś...

- Wiem co mówiłam! - wrzasnęłam - Jack, ja już nie daję rady...

- Spokojnie Helen. - odezwał się. - Jeżeli naprawdę tego chcesz, przyjadę w piątek.

Rozłączyłam się. Ojciec Kat miał pojawić siś w piątek! Co. Ja. Najlepszego. Zrobiłam?! Nie przygotowałam jej na taki obrót spraw, myślałam że nigdy nie pozna ojca. Jeszcze gorzej będzie, kiedy odkryje...

************************************

Cześć kochani!
Jak myślicie, co odkryje Katherine?

Pisanie z perspektywy matki bardzo mi się podoba, ale nie wiem czy nie skupić się na głównej bohaterce?

Koniecznie komentujcie (uratujecie mi tyłek)

@Moonlight_960 ♡♡♡

L.O.V.E [ZAWIESZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz