Pozwólcie się pokochać | Jan Nowakowski

1.2K 54 6
                                    

DZIEŃ TRZECI

Marzenia się nie spełniają, marzenia się spełnia. Powiedziała kiedyś jedna z mądrych na tym świecie osób. Zawsze starałam się dążyć do wyznaczonych sobie celów. Stawiałam granice i z coraz to ważniejszym osiągniętym sukcesem, stawiałam przeszkodę wyżej i wyżej.

Jednak czasami trzeba się zatrzymać. Popatrzeć na świat i próbować dostrzegać piękno, które jest tak często pomijane przez pędzących ludzi, płynący czas oraz niestety coraz to szybciej produkowane pieniądze, które zaślepiają ludzkie oczy, nie pozwalając się im cieszyć. Jest tylko praca, robota, posada. Jest tylko Forsa, gotówka, kasa. To trzeba zapłacić, to kupić i tak ciążymy w przykrym kole codziennej rzeczywistości.

Jakby tak cofnąć się do epoki antyku. Ludzie wyznający między innymi epikureizm, cieszący się codziennością ludzkiego życia, nie pogrążali się w smutkach, szczęście przeważali nad cierpienie. Małe rzeczy, drobne gesty, ukryte piękno.

Właśnie to powinno być priorytetem u człowieka. Dusza, a nie beznadziejne materialne ścierwa, które jedyne co zaczyna przysparzać, to smutek czy depresja.

Siedziałam właśnie w autobusie linii numer 514 i z niemałą radością spoglądałam za okna autobusu. Pomimo nieprzyjemnej, pochmurnej pogody emanowało ze mnie szczęście. Właśnie dzisiaj będę mogła spełniać swoje marzenia, w końcu spotkam się z dawno niewidzianą przyjaciółką i spędzę ten dzień, najlepiej jak się da.

Dojazd na halę Torwar zajął mi coś koło dwudziestu minut, a gdy zaczęłam dostrzegać ogromne telebimy, znajdujące się przy stadionie Legii Warszawa, wiedziałam, że jestem już coraz bliżej.

Opuściłam publiczny transport i szybkim krokiem ruszyłam w stronę wymarzonego przeze mnie miejsca. Gdy znalazłam się przed ogromnym budynkiem, nie wiedziałam co zrobić. Byłam w Warszawie po raz pierwszy, a pod halą miałam się spotkać z Moniką, która dokładne planowała pokazać mi co i jak. Dlatego znalazłam się tutaj jeszcze dwie godziny przed meczem Onico.

Przetarłam ze zmęczenia twarz. Nieprzespana noc dawała się we znaki, jednak jak mówiłam, nie chciałam, aby cokolwiek zepsuło mi ten dzień, a w szczególności nie taka błahostka.

-Bu! – odwróciłam się na pięcie i zobaczyłam uśmiechniętą od ucha do ucha szatynkę. Pisnęłam ucieszona i przytuliłam się do niej mocno. Dopiero w takich chwilach uświadamia się, jak wiele minęło od poprzedniego spotkania.

-Jak ja się za tobą stęskniłam. – mruknęłam w jej ramie, a ta tylko parsknęła. Później niestety stwierdziła, że po dogryza trochę starszej przyjaciółce, która kilka godzin temu zgubiła się w centrum stolicy, a tak dokładniej w galerii.

Nie moja wina, że tylko cztery wyjścia. To nie było centrum handlowe tylko pieprzony labirynt.

-Więc...idziemy od razu do Janka czy sklepik? – spojrzałam na nią z poirytowaniem.

-Wiem, że znasz się z Nowakowskim, ale ja w porównaniu do ciebie prawdopodobnie zemdleje, jak przy nim stanę więc...zdecydowanie sklepik. Kupię koszulkę i szalik. – powiedziałam stanowczo.

Ruszyłyśmy prosto do środka. Podałyśmy swoje bilety i po szybkim sprawdzeniu, podążyłyśmy w stronę sklepiku miejscowej siatkarskiej drużyny. Już z daleka widać było poustawiane manekiny oraz nałożone na nie białe bądź granatowe koszulki.

Tak naprawdę cały proces przebiegł dość sprawnie, więc po jakichś dwudziestu minutach byłam dumnie przyodziana w koszulkę z numerem dziewiętnastym i szalikiem Onico na szyi.

Monika w końcu zaciągnęła mnie na halę, a ja z ogromnym podziwem próbowałam coraz to szerzej otworzyć oczy, jednak nie dało się. Parkiet na środku był początkowo niczym, w porównaniu do ilości trybun i wysokości sufitu, zlewał się on tylko z całością. Jednak to właśnie ten komplet był szczęściem, którego potrzebowałam. Łącznie z zawodnikami będącymi już na boisku.

Siatkarski Kalendarz Adwentowy 2018✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz