mówił do mnie uśmiechem
i nic więcej się nie działo
kurz osiadał i pachniało jaśminem
po deszczu
ręka czasu gładziła nas spokojnie
bez niepotrzebnych uniesień
trwaliśmy zawieszeni
w czasoprzestrzeni
czegoś
zbyt niepewni by słowem zburzyć bezdech
i znów zacząć oddychać
zawieszeni
mówił do mnie uśmiechem
i nic więcej się nie działo
kurz osiadał i pachniało jaśminem
po deszczu
ręka czasu gładziła nas spokojnie
bez niepotrzebnych uniesień
trwaliśmy zawieszeni
w czasoprzestrzeni
czegoś
zbyt niepewni by słowem zburzyć bezdech
i znów zacząć oddychać