4

30 6 2
                                    

Filip zawrócił w stronę domu, a ja byłam smutna, bo chciałam jeszcze posiedzieć w tym aucie. Wysiadł, a ja zaraz po nim. Była chyba godzina 1:00 w nocy. Tak mi się wydaje, bo było ciemno w pizdu. Tacon znowu zabrał mnie do tego pomieszczenia, co powinno być o 4 metry kwadratowe większe, bo ja to nie będę siedzieć w takich klitkach. Zauważyłam, że teraz było tutaj łóżko i jakieś biurko, nie wiem po co, przecież nie zagoszczę tu na stałe. Przyszedł nagle Quebo i dał mi jakieś ciuchy, zobaczyłam, że nie są firmowe i zdegustowana je odrzuciłam.
-No i o co ci teraz chodzi? - spytał wkurzony taco.
-Nie chodzę w noname ubraniach - parsknęłam.
-Boże, o pierwszej w nocy nie ogarnę ci niczego lepszego, jutro pójdziemy na zakupy. Teraz musisz się zadowolić tym - odpowiedział quebonafide.
-Wole już siedzieć nago - wypaliłam i dopiero po kilku sekundach zrozumiałam, że to przecież chłopacy i oni inaczej odbierają takie teksy - Jeeeezu, mam na myśli: NIE WŁOŻĘ TEGO!
-Aha, no to nara - powiedzieli i wyszli. Usłyszałam jak przekręcają klucz w zamku i zostałam sama, smutna i głodna, bo moja gorąca czekolada wylądowała na bluzce taco. Rozebrałam się i w bieliźnie położyłam się do łoża. Po jakiejś godzinie rozmyślań zrobiło mi się przykro i zaczęłam gadać sama do siebie.
-A mama mi mówiła nie łaź ulicami po nocy, bo ci panowie są wrodzy! A ja głupia nie chciałam słuchać...- krzyczałam sama do siebie.
-No i czego ryja drzesz, jest druga w nocy, chcesz z kapcia? - krzyknął Kuba zza ściany.
-Qebo, to się leczy- powiedział taco.
-Ale się drze - kontynuował rozmowę. Zaraz czy oni spali w jednym łóżku?
-Qebon to nadal się leczy. Gaś światło.
-Ej ale moja mama się martwi! - przypomniałam o sobie.
-Ty no nie wiem - powiedział Taco.
-No nie do końca - powiedział Quebo- Zapłaciliśmy jej i cie dała porwać.
-Csii Qebo, zdradzasz nas!
-Matko Boska Częstochowska! Jak to mnie sprzedała źźździra jedna! No i co ja teraz zrobię? Nie wrócę do domu... Będę musiała tu zostać - z tych wszystkich emocji zaczęłam płakać. Musiałam się pogodzić z moim losem porwanej przez prezydenta, bo matka mnie już nie chciała. Pewnie sprzedała mnie za kilkadziesiąt orenów. Było mi szalenie przykro i usnęłam.

Dramagotchi Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz