Chciałabym rzec, że to wszystko było tylko dziwnym snem, lecz nie. Moje życie jest pojebane i to na maksa. O miałam kiedyś psa co się wabił Maks, ale wpadł pod pociąg, biedny. Wracając, byłam załamana. Siedziałam już dwa dni w rezydencji taconafide i moim ostatnim posiłkiem był kisiel. A zjadłabym schabowego... Miałam totalnie tłusty łeb, a mój makijaż był starty do połowy. Jednym słowem wyglądałam jak Samara z The Ring. Nagle do pokoju wszedł Quebo.
-Idziemy na zakupy lala. Bądź gotowa za 10 minut - oznajmił i już wychodził, ale go zatrzymałam.
-Ej, czekaj. Muszę się umyć, bo w takim stanie to ja nawet do spożywczaka nie wyjdę - wskazałam na swoje włosy.
-Eehh, no dobra, tam jest łazienka, poradzisz sobie - wskazał pomieszczenie, a ja zadowolona podreptałam do niego. Rozebrałam się i wskoczyłam pod prysznic. Po 15 minutach relaksu, wyszłam i się przebrałam w te niemarkowe ciuchy, które mi dali. Wyszłam z łazienki i zeszłam na dół, gdzie czekał na mnie Quebo.
-A gdzie Taco? - spytałam.
-Poszedł zarabiać na naszą rodzine - odpowiedział.
-Aha, okej. To co idziemy?
-Noo - powiedział i wstał z kanapy wyłączając telewizor.
-Eeej, a możemy jechać Mustangiem? - spytałam.
-Nie no, mustang jest taco, ale możemy się przejechać Ferrari - powiedział.
-O mój Boże, tak!
Wsiedliśmy do czerwonego Ferrari i podjechaliśmy pod galerię. Mogłam sobie wybrać co tylko zechcę, więc wykupiliśmy połowe sklepów. W międzyczasie zgłodniałam i poszliśmy na kebsa. Kiedy już wracaliśmy miałam super humor i śpiewałam pod nosem kryptowaluty. Do mojego śpiewania przyłączył się też Quebo i powiedział, że gdyby mnie nie porwali to mogliby ze mną nagrać płytę. Poczułam szczęście związane z obecnością chłopaków w moim życiu. Nigdy bym nie pomyślała, że mogę być szczęśliwa w takich okolicznościach. Pierwszy raz ktoś sprawił, że poczułam się wyjątkowa. Może matula dobrze zrobiła sprzedając mnie.
CZYTASZ
Dramagotchi
FanfictionKolejna opowieść o splątanych losach przeciętnej dziewczyny z jej idolami.