Rozdział XI

6.6K 234 11
                                    

      Victoria

Tak to jest jak nie liczą się z twoim zdaniem wydają cię za mąż bez twojej zgody. Ona robi z moim życiem co tylko chcę jakbym nie miała uczuć. Chcę mnie wydać za Alexa a sama mnie oczernia przy stole jakby nie chciała żeby się ze mną ożenił... co nie było by takie złe.

Jeszcze te jej słowa ,,ona zawsze miała skłonności do tycia" miałam ochotę ją wtedy rozszarpać. Mam tego dość! Mam dość kontrolowania mojego życia i jej wiecznego czepiania się o wszystko. Wzięłam szybko krzesło które stało przy biurku i podstawiłam je pod szafę. Stanęłam na nim na palcach i z trudem ściągnęłam walizkę. Niestety była trochę ciężka i wyślizgnęła mi się z rąk upadając na podłogę i robiąc przy tym trochę hałasu. Ale co tam za kilka godzin mnie tu już nie będzie. Zeskoczyłam z krzesła podnosząc walizkę i kładąc ją na łóżku. Przestawiłam krzesło i otworzyłam szafę wyciągając z niej ubrania.

Mam trochę pieniędzy które zarobiłam na wakacjach ale to nie jest dużo nie starczy mi na długo. Przede wszystkim będę musiała znalezć pracę i oszczędzać a do tego chodzić do szkoły. Najwyżej będę miała słabsze oceny i mniej czasu na naukę. Ale co tam dam radę. Co ja gadam?  Nie dam rady... usiadłam zrezygnowana na łóżku i schowałam głowę w kolana a z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Nie mam skończonych osiemnastu lat a matka w ciągu pięciu minut by zgłosiła moją ucieczkę z domu. Ale to że chcę mnie wydać za mąż u niej jest już całkowicie normalnie. Chora kobieta powinna się leczyć.

Nie jestem gotowa na małżeństwo przede wszystkim nie czuję się gotowa. Nigdy nie miałam chłopaka a co dopiero mówić o głębszych relacjach... Siedząc tak usłyszałam pukanie do drzwi. Moja matka nigdy nie puka. Wstałam i przetarłam oczy otwierając drzwi. Alex... jego się tutaj nie spodziewałam. Stanęłam jak sparaliżowana i patrzyłam się na niego nie mogąc wykrztusić słowa. Czułam się delikatnie przytłoczona jego osobą i zaciekawiona co on tu robi.

- Płakałaś.- To raczej było stwierdzenie niż pytanie ale powiedział to tak jakby z troską przymrużając przy tym oczy jakby chciał mi się lepiej przyjrzeć. Natychmiast spuściłam głowę w dół przecierając jeszcze raz oczy tylko tym razem trochę dłużej.

- Coś mi wpadło do oka to wszystko.- Powiedziałam z lekkim katarem który wywołał płacz. Podniosłam głowę widząc jego sceptyczną minę. Czyżbym aż tak słabo kłamała?

- Chciałem się zapytać jak się czujesz ale właśnie widzę.- Patrzył na mnie z litością czego bardzo nie chciałam. Jego głowa przesunęła się w lewo a po chwili jego wzrok skierował się na mnie patrząc z zaciekawieniem. Nie za bardzo wiedziałam o co chodzi ale po odwróceniu głowy zdałam sobie sprawę że chodzi mu o walizkę która jest do połowy spakowana. No tak teraz jaką znalezć wymówkę.

- Twoja mama mówiła że się już pakujesz ale nie myślałem że naprawdę tak jest.- Tak teraz będzie myślał że chcę się do niego wprowadzić. Gorzej być już chyb nie może.

- No tak nie za bardzo...- Mruknęłam cicho patrząc na niego zawstydzona.

- Chciałaś uciec.- Powiedział kiwając ze zrozumieniem głową. Miałam już coś powiedzieć ale zamknęłam usta.

- Mogę wejść?- Zapytał powoli a ja zdałam sobie sprawę że Alex cały czas stoi na korytarzu.

- Oczywiście.- Szybko się przesunęłam dając mu możliwość wejścia do mojego pokoju.

- Mam nadzieję że zdajesz sobie sprawę z faktu że ucieczka z domu nie wiadomo gdzie nie jest dobrym pomysłem zwłaszcza że nie jesteś pełnoletnia.- Powiedział oglądając rzeczy które znajdowały się na mojej szafce co trochę mnie peszyło.

- Zmuszanie mnie do ślubu jest już w porządku tak?- Zapytałam się ze złością. Dlaczego mi mówi co jest co dobre a co nie skoro sam nie postępuję dobrze. Popatrzył na mnie z troską i zamyśleniem.

- Masz rację ale ze mną ci nic nie grozi a samej?- Serio? Czy on uważa że ja nie dam rady?

- Poradziłabym sobie.- Powiedziałam hardo patrząc mu w oczy.

- Przede wszystkim twoi rodzice nie wyglądają na ludzi którzy daliby ci pieniądze więc podejrzewam że żadnych nie masz co nie daje ci żadnych możliwości przeżycia na ulicy. Już nie mówiąc o tym że moja przyszła narzeczona nigdy nie powinna się pałętać po ulicach bezdomna.- Z jednej strony ma rację ale z drugiej jest dupkiem że tak o mnie uważa i już nazywa mnie ,,swoją". Już jestem na niego zła.

- Nie powinieneś się interesować czy mam pieniądze czy ich nie mam i nie mów że jestem twoja.- Warknęłam zła.

-Wręcz przeciwnie kochanie wszystko co ciebie dotyczy mnie interesuję.- Odparł ze stoickim spokojem. Zaczął kierować się do wyjścia.

- Rozumiem że nie chcesz ze mną zamieszkać i szanuję to ale nie mogę pozwolić pałętać ci się po ulicach. Wynajmę ci mieszkanie w którym będziesz mieszkać do naszych zaręczyn chyba że będziesz chciała szybciej przeprowadzić się do mnie wtedy nie mam nic przeciwko.


Narzeczona od zarazOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz