Miłość jest piękna, najpiękniejsza...

80 4 0
                                    

                   Cieszyłam się ciszą jaka nam towarzyszyła, nie znałam Graysona więc nie miałam pojęcia o czym z nim rozmawiać. Skinieniem pożegnałam się z recepcjonistką wychodząc na świeże powietrze. Dopiero tu uświadamiając sobie w co się tak naprawdę wpakowałam, przecież każdy kto mnie zna domyśli się, że udajemy. Ja nie jestem aktorką, nie umiem grać, nie potrafię udawać czegoś czego nie czuję przez chwilę a co dopiero przez cały rok, to było chore. Nagle poczułam jak małe rączki obejmują moją nogę, spojrzałam w duł widząc śliczną kilkuletnią dziewczynkę, uśmiechała się do mnie więc odraz ukucnęłam obok niej obejmując ja szczelnie kiedy rzuciła mi się na szyję. Kochałam dzieci i w ogóle nie przeszkadzało mi, że to właśnie one bardzo często słuchały piosenek który wydawałam na początku, z czasem wszytko się zmieniło, chciała bym jeszcze wydać coś słodkiego i kolorowego ale nie mam w tej chwili weny, żeby czuć się szczęśliwa. 

-Hej maluchu, gdzie twoja mamusia.- Spojrzałam na dziewczynkę która cały czas się do mnie uśmiechała, Gray przyglądał się na z góry.

-Przepraszam nie zdążyłam jej złapać.-Dziewczyna była w wieku przybliżonym do mnie, obdarowałam ją uśmiechem, stojąc już z dziewczynką na rękach, bawiła się moimi kolczykami a ja miałam ochotę zabrać ją ze sobą, zdecydowanie jestem dziwna.- Uwielbia panią.

-Widać.- Głos zabrał chłopak a ja tylko się lekko do niego uśmiechnęłam, był miły więc nie miałam zamiaru być wredną suką, w końcu mamy spędzić ze sobą dużo czasu w najbliższej przyszłości.- Jej nie da się nie lubić. 

-Już tak nie słodź.- Zaśmiałam się puszczając chłopakowi oczko, aktorem to jest świetnym. 

-Przepraszam może pan nam zrobić zdjęcie.

        Dziewczyna podała Graysonowi telefon a sama ustawiła się obok mnie, uśmiechnęłam się lekko spoglądając na dziewczynkę, była już przyzwyczajona do zdjęć, kiedy byłam na mieście robiłam ich czasem nawet setki. Nienawidziłam tylko kiedy robił mi je ktoś z ukrycia albo kiedy jadłam, nie zasłaniałam swojej twarzy nigdy, nawet kiedy byłam bez makijażu, więc jaki był cel chowania się. Pożegnałam się z dziewczynką i jej mamą ruszając do samochodu mojego nowego "chłopaka". Nigdy do tego nie przywyknę, przecież to chore. Po chwili siedziałam już na siedzeniu pasażera spoglądając na Hollywood które właśnie opuszczaliśmy, nienawidzę tej dzielnicy za duży przepych jak dla mnie.

-Wpiszesz swój adres?- Słowa chłopaka wyrwały mnie z mojej strefy komfortu, wpisałam szybko swój adres na nawigację, nie wiedziałam o czym rozmawiać, w głębi duszy byłam dalej tą małą dziewczynką która chciała by wróci do domu.- Przepraszam. 

-Za co?- Nie rozumiałam go, przecież nie zrobił nic złego, chyba, że nie wiem o czymś. 

-Wciągnęliśmy cię w to wszystko, powinienem przekonać brata, że to głupi pomysł ale się uparł. Później nie było już wyjścia. Luis nasz menadżer jest nie do przegadania.- Zaśmiałam się, bo Ian był taki sam, twierdził, że zawsze ma rację a ja tylko utrudniam. 

-Daj spokój to nie twoja wina.- Byłam pewna, że polubię się z tym chłopakiem i bogu dziękowałam, że to on został moim "chłopakiem".- Tylko ja nie umiem grać, nie umiem udawać uczyć których nie ma.- Mój głos był pewny, chciałam mu to powiedzieć, przecież mieliśmy spędzić ze sobą wiele czasu.- Jak mam się uśmiechać i udawać zakochaną jeżeli ktoś wyrwał moje serce i nie chce mi go oddać.- Spojrzałam na chłopaka który teraz mi się przyglądał, współczuł mi, może właśnie teraz tego potrzebowałam.

-Jak to jest?- Spojrzałam na niego szukając podpowiedzi.- Jak to jest byś zakochanym?

-Ty nigdy..- Nie dokończyłam bo szybko zaprzeczył ruchem głowy.- To jak byś nagle potrafił pływać pod wodą bez potrzeby zaciągania się powietrzem. Jak byś tonął ale tkwisz w tej błogiej nieświadomości, że nic ci się nie stanie. Miłość jest piękna, najpiękniejsza.- Powiedziałam pewnie uśmiechając się lekko do chłopaka.- A później ktoś odchodzi, łamie ci serce i zabiera kilka największych kawałków żebyś nie mogła się pozbierać.- Wytarłam szybko łzę która spływała po moim policzku, nawet nie zauważyłam, że jesteśmy już pod moim domem.- Wtedy dopiero czujesz, że toniesz, tracisz oddech i najgorsze jest to, że ten ból nie odchodzi, topisz się w kółko. Kiedy w końcu po jakimś czasie masz nadzieję, bo przez chwile kiedy rano wstaniesz zapominasz, nagle twoje płuca znów wypełnia woda i czujesz tą samą rozpacz, to nigdy się nie kończy. Mam tylko nadzieję, że ta miłość nie ukradła mi wszystkich dobrych lat. 

Tini. Polish star.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz