ERNESTO
Wbiłem wzrok w niebo. Za oknem miasto wyglądało na spokojne, ale chmury przemieszczały się z niesamowitą prędkością. Zmieniały swoje układy i kształty. Ciągle były w ruchu, zaskakiwały, bo natura starała się coś istotnego przekazać.
Nagle grzmot uderzył w ziemię, a ja z otwartymi ustami przyglądałem się temu zjawisku. Pojawił się znienacka. Chmury nie wskazywały na wyładowania elektryczne, nie było żadnych deszczowych kulumunimbusów, więc ten piorun wziął się znikąd.
Za nim pojawiły się kolejne i kolejne, robiły coraz to większymi hałas i zamieszanie na zewnątrz. Ludzie biegali w jedną i drugą stronę szukając dachu nad głową. Tak mocne uderzenia piorunów już dawno nie wystąpiły w naszym miasteczku. Nie ma tutaj zbyt wiele wysokich budowli, w które mógłby uderzać z łatwością, przez co praktycznie każdy budynek stawał się celem.
Zacząłem się martwić o Beccę, która wczoraj wyszła i już nie wróciła do własnego domu. Mam nadzieję, że jest u kogoś i ma jak się ukryć przed tą pogodą. Czasami wydawała się zbyt impulsywna, ale trudno ją winić jak znalazła się w takiej sytuacji. Każdy zachowałby się podobnie albo o wiele, wiele gorzej.
Zszedłem na dół do tablicy, na której umieszczone były karteczki, które przysłał Gudmann. Starałem się odgadnąć co miał na myśli mówiąc 'tam gdzie serce, tam ciało', ale nic nie przychodziło mi do głowy. Byłem tylko pewny, że to jakaś zagadka z lokalizacją przetrzymywania Rayana. Wnioskuję, że ciało w tym kontekście po prostu oznacza jego osobę, ale nie miałem pojęcia o co chodzi z tym całym sercem.
Kręciłem się po pokoju jakbym miał robaki co chwilę ściągając okulary i wkładając je z powrotem. Sięgałem pamięcią do dalekiej przeszłości, do najciemniejszych zakamarków, ale nawet nie wiedziałem czego mam szukać.
Pukanie.
Ktoś zapukał do drzwi, a zaraz po tym błysk rozszedł się po niebie i uderzenie rozniosło się na kilkanaście kilometrów z lekkim opuźnieniem. Podbiegłem do drzwi, bo mogła to był blondynka, która postanowiła wrócić i ukryć się w swoim mieszkaniu.
Za drzwiami nikogo nie zastałem. Tylko małą paczuszkę z przyklejoną kartką na wierzchu. Już z daleka widziałem co było na niej napisane i miałem ochotę wyrzucić ją najdalej jak się tylko dało, ale nie mogłem, bo była dla mnie teraz bardzo istotna.
Podniosłem ją i szybko zamknąłem drzwi. Na dworze rozpętała się niezwykle głośna i niebezpieczna burza. Strach w ogóle wystawiać jakąkolwiek część ciała na zewnątrz.
Oderwałem karteczkę z napisem Gudmann i otworzyłem pakunek. W środku zastałem kolejne kartki z tekstem i niewielki stosik bodajże zdjęć. Na dwóch kolejnych kartkach było napisane:
historia lubi się powtarzać
bezpieczniej było ich nie poznawać
Zaniepokoiły mnie te wiadomości, więc od razu sięgnąłem po stos kwadratowych kawałków papieru. Były podzielone na dwa, jedna zawinięta czerwoną nitką, a druga niebieską.
Spojrzałem na tą z niebieską i nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Na zdjęciach widniał Rayan. Przykuty do ściany za nim był cały w bliznach, na ciele było można zauważyć też znaczące siniaki i mocne odparzenia w okolicach obroży, którą miał na szyi. Na niektórych zdjęciach pokazana była z bliska jego twarz i zapłakane oczy. Wyglądał jakby jedną nogą był już w grobie. Opuchnięte, załzawione i czerwone oczy, patrzyły pusto na coś, co było za aparatem. Jego wzrok był ledwo świadomy, jakby zaraz miał zemdleć albo jak zombie wpatrywać się w jeden punkt i w ogóle nie reagować na bodźce z zewnątrz.
CZYTASZ
✓Toksyna {bxb}
Fiksi Ilmiah❝By coś mogło żyć, coś musi umrzeć❞ Rayan to nastolatek, który cierpi na schizofrenię. Jednak od pewnego czasu jego ataki lękowe przestają przypominać normę schorzenia. Zaczyna słyszeć i widzieć chłopaka, jakby wcale nie był epizodyczną poświatą wyk...