— On się chyba zorientował — szepnęłam, a Carl posłał mi wrogie spojrzenie.
— Nie dziwię mu się. Robisz to w cholerę niedyskretnie — odparł szorstko i gestem ręki wskazał byśmy przenieśli się w inne miejsce.
— Staram się być na tyle blisko, by nie mieć żadnych wątpliwości — mruknęłam bardziej do siebie niż do niego, ale wiem, że słyszał mnie bardzo wyraźnie.
Nic nie dodał. Jego spojrzenie mówiło za niego. Ale było w nim też coś delikatnego, wiem, że nie chciał tego do końca robić i wykonuje rozkazy tak samo jak ja jego. Wiem, że najlepiej zostawiłby ich w spokoju, ale wola Góry jest inna, więc musimy się jej trzymać.
— Może zmieni zdanie — pomyślałam na głos i wtedy Carl ponownie spojrzał w moim kierunku. Wymsknęło mi się samo z siebie, ale naprawdę chciałam w to wierzyć.
— Nie zmieni. On go nienawidzi — Dobrze o tym wiedziałam, ale zabijanie kogoś kto otrzymał życie na nowo mija się z celem. Poza tym, on sam sobie tego nie zrobił, on jemu tego nie zrobił.
Na świecie nie ma już praktycznie nikogo oprócz Klanu Totemu i tej dwójki. Czy nie lepiej byłoby połączyć siły? Tak niewiele nas zostało, jesteśmy resztkami tego świata, czemu mamy się jeszcze zabijać?
ERNESTO
Obudziłem się bardziej zmęczony niż gdy się kładłem. Za drugim razem nic mi się nie śniło, ale w głowie wciąż słyszałem ten słaby głos, który prosił bym im pozwolił. Na okrągło mój umysł odtwarzał ten sen i te słowa. Zaczynała mnie boleć od tego głowa.
Teraz tak samo jak Anthony chciałem, by ktoś się w końcu odezwał po tej drugiej stronie. Ta cisza mnie dobijała. Chcę go usłyszeć. Ten delikatny szept, który zawsze mnie uspokajał albo doradzał. Teraz milczy i czuję, że wariuję od tej przerwy.
Wczoraj wydawało mi się, że mnie to nie obchodzi, że przecież jest jakiś limit tych połączeń, że przecież nie umilkli na wieczność i w końcu się do nas odezwą. Myślałem, że Tony przesadza i jest zbyt związany z tymi, którzy już nie żyją, że oczekuje od tych rozmów czegoś niemożliwego.
Po moim śnie sam zaczynam czuć przywiązanie. Jego słowa, w których stwierdził, że oni przestali mnie obchodzić chyba trafiły gdzieś głęboko w moją duszę. Zdałem sobie sprawę, że sam jest przykuty do Rayana. A gdy ta informacja w końcu dotarła do mojego mózgu, nie jestem w stanie myśleć o niczym innym jak o tym, kiedy w końcu go usłyszę.
— Nad czym tak myślisz? — wyrwał mnie z obłoków głos blondyna. Obróciłem głowę w jego stronę. Dziś wyglądał inaczej, jakby wstał z lepszym nastawieniem, jakby to wczorajsze przybicie i nasza cisza nigdy nie istniała. Patrzył na mnie tak, jak robił to jeszcze w liceum, jak przyjaciel, który wyciąga do mnie pomocną dłoń.
— Nad niczym — skłamałem i posłałem mu uśmiech. Chwyciłem jego dłoń, którą mi zaoferował i podniosłem się na nogi. Wyszliśmy z budynku i ponownie byliśmy pomiędzy wirem rutynowym bezmózgów.
Przechodzenie pomiędzy nimi było jak przesuwanie dużego kawałka mięsa. Mocniej popchniesz, a się przewróci. Następnie wstanie jak gdyby nigdy nic i zacznie kontynuować to co przerwaliśmy. Duży kawałek mięsa, nic więcej.
Kiedy tak szliśmy kompletnie bez celu, zresztą jak zawsze, od zwyczajnej wymiany zdań, której ostatnio brakowało między nami, oderwał nas głośny huk. Kolejny budynek zawalił się i zrównał z czarną ziemią. Zdarzało się to coraz częściej, naprawdę mało co stoi jeszcze na swoich fundamentach i przypomina o tym, że ktoś żył tutaj normalnym życiem.
CZYTASZ
✓Toksyna {bxb}
Bilim Kurgu❝By coś mogło żyć, coś musi umrzeć❞ Rayan to nastolatek, który cierpi na schizofrenię. Jednak od pewnego czasu jego ataki lękowe przestają przypominać normę schorzenia. Zaczyna słyszeć i widzieć chłopaka, jakby wcale nie był epizodyczną poświatą wyk...