Rozdział 18

3.5K 111 30
                                    

Po paru minutach biegu połączonego z marszem dla uzupełnienia sił, dotarłam pod dom babci Reubena. Cały stanął w płomieniach. Dookoła zebrał się tłum gapiów. Strażacy gasili ogień wodą podciągniętą z hydrantów. Wzrokiem szukałam Reubena. Nigdzie nie widziałam karetki, więc był to dobry znak. Mimo to martwiłam się. Rozglądałam się nerwowo dookoła. Podeszłam do jednego ze strażaków, który nadzorował resztę. 

Błagałam, żeby Reubenowi nic się nie stało. Tylko ta jedna myśl krążyła mi teraz w głowie. 

- Przepraszam. - Zaczęłam uprzejmie. - Czy w domu ktoś był? Komuś coś się stało? - Wypytywałam gorączkowo. 

- Raczej nie. Jakiś chłopak zdaje właśnie raport policji. 

- Dziękuję bardzo. - Odparłam i zaczęłam szukać policjantów. 

Było to trudne, ponieważ wokół roznosił się drażniący, czarny dym oraz blask płomieni, który raził mnie w oczy. Wypatrzyłam radiowóz za tłumem ludzi, który w dalszym ciągu nie opuścił miejsca zdarzenia. 

Nie jestem w stanie opisać mojego szczęścia i ulgi, gdy zobaczyłam Reuebena opatrywanego i rozmawiającego z funkcjonariuszem z wszystkimi czterema kończynami oraz głową. Szybko podbiegłam do chłopaka, aby dowiedzieć się, co się stało. Gdy brunet wyhaczył mnie w tłumie, wstał, ignorując policjanta. Objęłam go rękoma i przytuliłam najmocniej jak mogłam. Przez chwilę stał w bezruchu, aby następnie odwzajemnić gest. Odsunął się ode mnie, gdy funkcjonariusz zaczął na nas chrząkać, gdyż chciał dokończyć opatrywanie ramy nad łukiem brwiowym bruneta. Chłopak z powrotem usiadł na fotelu radiowozu. 

- Gdy dostałam SMS'a od mamy, przybiegłam tu najszybciej jak mogłam. Bałam się, że coś ci się stało. - Zaszlochałam. 

- Cała ty. - Skomentował prześmiewczo. 

Z racji iż nie znam przyczyny domniemanej śmierci Reubena wszystko może go zabić w każdej chwil. To była jedna z chwil, w której martwiłam się jak nigdy. To było realne zagrożenie, a nie jedynie wymysł mojego przewrażliwionego na tym punkcie mózgu. Widok bruneta całego jest dla mnie zbawienny. Czuję ulgę na sercu, którą trudno mi wyrazić w słowach. Odetchnęłam ciężko, aby za chwilę zakaszleć przez duszący dym. 

Policjant dał Reubenowi znak głową, że może już się oddalić, bo wykonał cały protokół. Chłopak wyciągnął się solidnie, jakby nie przejęty całą sytuacją. Podziwiam jego spokój w tym momencie. 

Przeszliśmy się kawałek, a Reuben zaczął opowiadać mi jak doszło do pożaru. 

- Babcia zadzwoniła do mnie, żebym był u niej wcześniej, bo zabrakło jej makaronu, a ona już wstawiła wodę i miałem pójść do sklepu, bo ona nie mogła wyjść. Dlatego zerwałem się wcześniej. Co jak co, ale ten obiad był dla mnie, więc mogłem się poświęcić i wrócić wcześniej. - Zaczął, wkładając ręce do kieszeni. - Poszedłem więc do sklepu i zostawiłem babcię samą w domu. Ma już swoje lata, więc zasnęła na fotelu. Zostawiła tacę z papierem do pieczenia zbyt blisko palnika i cóż... zajął się ogniem i rozniósł pożar. Poczułem dym. Popędziłem do salonu, żeby obudzić babcię. W tym momencie kuchnia już stała w płomieniach. Wezwałem straż pożarną, ale było na to już za późno. 

- A ta rana nad brwią? Boli cię? - Dopytałam, lekko dotykając w miejsce plastra. Chłopak syknął z bólu, co dało mi jasny znak, aby gwałtownie odsunąć swoje dłonie. 

- Uderzyłem się w szafkę. - Zaśmiał się pokrzepiająco. 

- A co z twoją babcią? Wszystko u niej dobrze? 

- Tak. Nic się jej nie stało. Odstawiłem ją do nas, żeby się nie martwiła. Ma słabe serce. - Odparł smutno. - Póki co będzie musiała zostać w naszym apartamencie. Trzeba będzie postawić dom od nowa. - Skrzywił minę, spoglądając na dogasający budynek. 

Ciągle się w Tobie zakochuję [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz