Rozdział 7

4.5K 147 24
                                    

Reuben nie spuszczał ze mnie wzroku. Próbowałam uciekać spojrzeniem, jednak nie mogłam. Czułam się zobowiązana do utrzymywania kontaktu wzrokowego. Zrobiłam krok bliżej, mimo że bałam się konfrontacji. 

Chłopak przyklepał piasek przed nim. 

- Usiądź. - Nakazał. 

Podeszłam do niego i usiadłam na nogach na wprost. Położyłam dłonie na kolanach i wyprostowałam plecy, jak na jakiejś konferencji. Brunet utrzymywał luźną pozycję. Nie był tak zestresowany jak ja. Zapewne wyszłam w jego oczach na hipokrytkę.  

- Uraziłem cię prawda? Nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało. - Tłumaczył się. - Chodzi tylko o to, że Connor... Ja po prostu nie powinienem angażować się w związki. 

- Co? Dlaczego? 

- To... ciężkie do wyjaśnienia. - Podrapał się po karku. - Mam na głowie wiele problemów i nie chcę, żebyś się o mnie martwiła. Naprawdę o wiele lepiej będzie dla mnie i dla ciebie, jeśli nie będziesz wtrącać się do mojego życia w taki sposób o jakim mówimy.

- Nie przejmuję się tym. Podjęłabym ryzyko. - Odparłam niepewnie. 

- To nie takie proste jak myślisz. 

- W takim razie wytłumacz mi. Chcę wiedzieć. - Przybliżyłam się do niego. 

- Moi rodzice, jak już wiesz, rozwiedli się. Kochali się, wiem o tym, ale wszystko popsuło się, gdy... - Zrobił przerwę na zaczerpnięcie powietrza. Widziałam po nim, że to dla niego trudny temat. - Nie wiesz, że miałem siostrę. - Przeczesał swoje włosy dłonią. - Była chora. Miała nadciśnienie tętnicze. Przyjmowała leki, ale z czasem przestawały działać. Rodzice mieli możliwość operacji, ale była bardzo droga. W tamtym momencie nie mieli wystarczająco pieniędzy. Pewnego dnia dostała ataku serca. Lekarze nie mogli nic zrobić...

Reuben powiedział to wszystko spokojnie z kamienną twarzą, jednak wiem, że w środku musiał być rozdarty, przypominając sobie to wszystko. Te wszystkie informacje mnie przerosły. Znowu zaczęłam płakać. Szybko przecierałam powieki, aby brunet nie musiał oglądać mnie w tym stanie. Mimo, że to jego dramatyczne wspomnienia, to ja się rozpłakałam, nie on. 

Chłopak przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił. Ręce trzymałam blisko siebie, między moją klatką piersiową a jego. Wtuliłam się w jego tors. Reuben uspokajająco gładził mnie po głowie. 

- Faith, nie płacz. - Powiedział kojącym głosem. Westchnął głośno. - Po śmierci siostry rodzice pluli sobie w brodę, że nie mogli jej uratować. Zaczęli się kłócić. To i tak niesamowite, że wytrzymali ze sobą kolejne sześć lat. W końcu podjęli decyzję, że nie powinni tego dalej ciągnąć. Rozwiedli się. Uznali, że zostanę z ojcem. Matka wyjechała do Los Angeles, bo to wszystko ją przerosło. Resztę już znasz. - Dokończył. 

- A ty? Coś ci grozi? 

- Nie. - Odpowiedział. 

Odsunęłam się kawałek od niego, dalej trzymałam dłonie na jego torsie. 

- W takim razie czy mogłabym cię pocałować? Chociaż raz jako prezent urodzinowy. 

- Wydaje mi się, że raz nie zrobi większej różnicy. 

Zaczęłam powoli przybliżać się do Reubena. Serce biło mi sto razy szybciej niż zwykle. Dłonie trzęsły się, nie wiem czy z zimna czy stresu. Poczułam ciepłe wargi bruneta na swoich. Przeszedł mnie dreszcz. Przez chwilę nie wiedziałam co robić. Dałam Reubenowi pełną kontrolę, mając nadzieję, że przynajmniej od wie co robi. Zaczęło mi się coraz bardziej podobać. Dając się ponieść chwili, usiadłam okrakiem na nogach chłopaka i wplątałam dłonie w jego miękkie włosy. Brunet objął mnie w pasie. Robiłam coraz szybsze ruchy językiem, zachłannie całując jego usta. Stopniowo pochylałam się do przodu. Reuben widocznie nie miał nic przeciwko i zatracił się razem ze mną. Bardzo podobało mi się przejeżdżanie dłonią po jego włosach.

Ciągle się w Tobie zakochuję [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz