24.

1.3K 37 0
                                    

"But if you tell me
You love me so bad it hurts
If you tell me
And you're the one to say it first
That I'm the one you want
It was me there all along"

Nie mam nawet pojęcia, jak to się zaczęło... Jego zapach, smak jego ust... wszystko inne przestało się liczyć. Poza pożądaniem. Pragnęłam go każdą komórką swojego ciała. O, matko. Nie zatrzymam tego. Już nie. Przepadłam. Po raz kolejny. Nigdy się nie nauczę.

Powinnam jednak wypić. Przynajmniej bym tego nie pamiętała. I mogła dalej wmawiać sobie różne rzeczy.

Jego dotyk palił mi skórę. Przyciągnął mnie do siebie i pocałował jeszcze mocniej, zachłanniej. Zakręciło mi się w głowie. Jego ręce błądziły po moim ciele. Szarpnęłam i ściągnęłam jego koszulkę. Moje palce przesuwały się od ramion, przez klatkę piersiową, aż do brzucha. Dotykałam każdego mięśnia, każdego kawałka jego ciała. Działał na mnie, jak nikt inny. W pewnym momencie odsunął się lekko.

- Dani, powiedz to.. Czego chcesz? - powiedział zachrypniętym głosem

Spojrzałam na niego nieco zamglonym wzrokiem.

- Muszę to usłyszeć. Zanim... - urwał, sięgając do zamka mojej sukienki

- Ciebie. Chcę Ciebie. - szepnęłam - Kochaj się ze mną.

Sukienka opadła na podłogę.

Nasze dłonie przypominały sobie mapę naszych ciał. Mapę, której tak naprawdę nigdy nie zapomniałam. Pocałunki znaczyły każdy kawałek skóry. Czułam się piękna. Czułam się pożądana. Czułam się jedyną kobietą w całym wszechświecie.

- Sarai mia. Per sempre - Jesteś moja. Na zawsze - wyszeptał - Solo mia. - Tylko moja.

I, Bóg mi świadkiem, chciałam, żeby tak było. Chciałam być tylko jego. Per sempre.

Rano... Rano za to nie chciałam spojrzeć mu w oczy. Ułatwił mi sprawę chociaż raz i wstał wcześniej. Kiedy się obudziłam, byłam sama. I mogłam oświadczyć wszem i wobec, że kac moralny jest jednak zdecydowanie gorszy, niż ten tradycyjny. Co ja zrobiłam? Po co... po co mi to było? Mieliśmy na ten jeden wieczór zapomnieć o wszystkim. Ja... mnie... poszło aż za dobrze. Cholera jasna!

Sięgnęłam po telefon. Kolejne zdjęcie. Tym razem poza domem. W ogrodzie? Przyglądałam się, usiłując wypatrzeć tam cokolwiek więcej. Coś, co pozwoli mi odgadnąć, gdzie jest Antonia. Powiększyłam zdjęcie do maksymalnych rozmiarów, ale nie znalazłam na nim nic, poza zwykłą, zieloną trawą i palmami.

- Pokaż - Francesco wszedł do pokoju, kiedy wpatrywałam się w mały ekranik

I dobrze. Dzięki temu miałam zajęte i oczy i ręce. Ale kiedy wyciągnął dłoń po telefon i musnął moje palce, przeszedł mnie dreszcz. Muszę znaleźć jakąś mysią dziurę. Żebym mogła się schować. On zachowywał się, jak zwykle, jak gdyby nigdy nic, normalnie. A ja drżałam, bo mnie przypadkiem dotknął. Ludzie... Skupił się na zdjęciu.

- Kiedy wrócimy do Milanu - odezwał się - przekażemy wszystkie te zdjęcia jednemu takiemu. Ma chłopak trochę możliwości. Jak je odpowienio powiększy, jest szansa, że będziemy wiedzieć, co to za miejsce.

- Naprawdę? To czemu mu ich nie wyślesz?

- Bo lepiej, żeby nikt się nie zorientował, że cokolwiek mu wysyłam. Ty zresztą też, tylko z innego powodu - a potem powiedział coś, co mnie kompletnie zaskoczyło - To gliniarz. Ja nie powinienem w ogole go znać, a jak wyślesz to Ty, zainteresuje się cała policja.

- Masz... eee... kolegów w policji?

Roześmiał się.

- To długa historia. Ten, jak mówisz, kolega próbował mnie wysłać za kratki.

On. Ona. I ja. #2 (Zakończone. Korekta)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz