30.

1.2K 35 0
                                    

Co on w ogóle opowiadał?!

- Co Ty bredzisz, Adam?

- Nie pamiętasz? To spróbuję odświeżyć Ci pamięć. Nawet zabrałaś ze sobą dziecko!

Francesco zacisnął szczęki. Ja natomiast zamieniałam początkowe niedowierzanie na irytację.

- Człowieku, upadłeś na głowę? W życiu Cię nie widziałam!

- Widziałaś, widziałaś, ale rozumiem dlaczego nie chcesz się przyznać.

No szlag mnie zaraz trafi!

- Francesco - kontynuował Adam, podczas, gdy ja wpatrywałam się w telefon, coraz mniej rozumiejąc słowa, które się z niego wydobywały - o tym, że Twoja matka jej groziła też nie wiesz, prawda?

A on, skąd, kurwa, o tym wiedział?!

Wnioski do jakich doszłam w błyskawicznym tempie wbiły mnie w kanapę, na której siedziałam. Bo to znaczyło tylko jedno. Współpracował z nim nie tylko ktoś z Sycylii. To był ktoś z rezydencji państwa di Rossi!

- Mów dalej - warknął Francesco

- Cóż mogę Ci jeszcze powiedzieć? - głos po drugiej stronie udawał, że się zastanawia - Wiem! Puszczę Ci fragment rozmowy. Tej, o której Daniela Ci nie wspomniała.

Nagrał to?! Kurwa! Dobrze wiedział, że Francesco jeszcze nie zdążył wrócić! Za to ja znowu dałam się podejść. Od początku wpadałam w jego pułapki, jak śliwka w kompot.

- "Nie jestem w żadnym związku z Francesco." - rozbrzmiał mój głos, a Francesco spiorunował mnie wzrokiem - "Żeby mieć wspólne dziecko, nie potrzeba żadnego związku."

Ten pieprzony dupek powycinał zdania z kontekstu!

- "Podoba mi się to. Aż żal, że nie spotkaliśmy się w innych okolicznościach." - tym razem usłyszeliśmy fragment wypowiedzi Adama z tamtej rozmowy

- "Ja żałuję." - odpowiedział na to mój głos

- Ty gnoju! - wrzasnęłam - Puść całą rozmowę, a nie fragmenty, jakie Ci pasują!

- Nie będę Cię bardziej kompromitował - odparł i się rozłączył

Francesco wstał i spojrzał na mnie z góry.

- Co z tego jest prawdą? - wycedził

- Nic!

- Znasz go? - zapytał z taką wściekłością, że aż zgrzytnął zębami

Jednocześnie podszedł do mnie i złapał mnie ręką za szyję, przyciskając do oparcia kanapy. Nie zacisnął dłoni jakoś mocno, a i tak miałam wrażenie, że się duszę. I, że wystarczy jeden mały ruch, żeby zmiażdżyć mi krtań.

- Nie! - wycharczałam - Oszalałeś? Miałabym porywać własne dziecko? Po co? - dodałam, kiedy zdecydował się mnie puścić

Nerwowo rozejrzałam się dookoła. Czułam, że ręce zaczynają mi drżeć, a nogi mam jak z waty. To był ten drugi raz. Drugi raz, kiedy się go przestraszyłam. Tak na poważnie. Tyle, że teraz był trzeźwy, a ja nie drasnęłam go nożem. Taka tam drobna różnica. Przecież mówiłam, że to był dziwny i toksyczny związek.

- Moja matka Ci groziła?

To akurat była prawda.

- Tak - przyznałam, oddychając ciężko

Francesco uderzył pięścią w stół.

- Kurwa! - nie byłam pewna, ale chyba pierwszy raz słyszałam to słowo w jego ustach. Albo drugi. Francesco w ogóle bardzo rzadko przeklinał. Bez wątpienia był wściekły. Krążył chwilę po pokoju - Powinienem Cię od razu zastrzelić. Kto jeszcze o tym wiedział?

On. Ona. I ja. #2 (Zakończone. Korekta)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz